Lech Poznań Nenada Bjelicy przegrywał wszystkie ważne mecze
Miał budować wielkiego Lecha, skończył tak jak jego poprzednicy. Po kolejnej upokarzającej przegranej trenerowi Nenadowi Bjelicy podziękowano za pracę.
Nenad Bjelica w czwartek przestał być trenerem Lecha Poznań. Chorwat został zwolniony po serii porażek Kolejorza na własnym stadionie. Lech przegrywając środowy mecz z Jagiellonią Białystok stracił szanse na mistrzostwo Polski. Czarę goryczy przelał styl w jakim grali poznaniacy. Kibice czuli się upokorzeni i oszukani. Bjelica obiecywał mistrzostwo Polski, jeszcze kilka dni temu zapowiadał, że jego zespół wygra trzy mecze. Okazało się, że to tylko zaklinanie rzeczywistości.
Zobacz też: Nenad Bjelica zwolniony z Kolejorza
Kpina z kibiców
To co zrobił Lech Poznań w fazie mistrzowskiej to była kpina z kibiców.
„Wciąż wierzymy w mistrzostwo”, „Walka będzie do końca”, „Nie zamierzamy odpuszczać”
- takich wypowiedzi było w ostatnim czasie mnóstwo. Niestety, były to tylko puste słowa. Lech prezentował się katastrofalnie. Mecze na własnym boisku miały być atutem poznańskiej drużyny. Lech przystępował do finałowej fazy rozgrywek jako lider, na dodatek najgroźniejszych, wydawałoby się
konkurentów Legię i Jagiellonię też miał u siebie. Przecież w rundzie zasadniczej lechici przy Bułgarskiej mieli bilans 12-3-0. To działało na wyobraźnię. Nawet w najczarniejszych snach nie zakładaliśmy scenariusza, że kolejne mecze w Poznaniu będą jednym wielkim rozczarowaniem. Zwycięstwo odniosła tu Korona, potem Lecha zdemolował Górnik, a ostatni gwóźdź do trumny zamykającej marzenia o tytule wbiła Jagiellonia. Zrobiła to łatwo, praktycznie bez wysiłku. Podopieczni Bjelicy sprawiali wrażenie pogodzonych z losem już po 20 minutach, kiedy stracili pierwszego gola. Druga bramka była konsekwencją fatalnej formy zespołu i jego liderów. Grę Lecha w ostatnich meczach można określić słowami: cirkus i skandaloza.
Musiała polecieć jakaś głowa
Kibice żądali po meczu z Jagiellonią głów i je dostali. Szkoda, że tak późno i w takim momencie, gdy wszystko praktycznie jest już przegrane. 20 maja miało być w Poznaniu święto, a będzie stypa. Była wielka nadzieja, że Lech sięgnie po tytuł mistrzowski po meczu z odwiecznym rywalem, przed pełną widownią, a wszystko wskazuje na to, iż to Legia będzie triumfowała w stolicy Wielkopolski.
Zobacz też: Lech Poznań: Czy na meczu z Legią będzie pusty stadion?
Nenad Bjelica powinien być zwolniony już rok temu, kiedy w koncertowy wręcz sposób przegrał finał Pucharu Polski z niżej notowaną Arką, a potem w Warszawie zupełnie bez walki oddał trzy punkty na Łazienkowskiej Legii. Wtedy przeżywaliśmy dokładnie to co teraz. Gdzieś zniknął efektowny styl, Kolejorz nie imponował już intensywnością gry, wysokim pressingiem i szybkim przechodzeniem do ataku. Podopieczni Nenada Bjelicy sprawiali wrażenie jakby nie wytrzymywali kondycyjnie tempa rozgrywek i stąd brały się szkolne wręcz błędy.
Zmienił się też trener. Zaczął nerwowo reagować na krytykę, stracił zaufanie do doświadczonych zawodników, odebrał kapitańską opaskę Łukaszowi Trałce. Skonfliktował się z Marcinem Robakiem, postanowił pozbyć się Szymona Pawłowskiego. Lech nie potrafił wygrywać z czołówką. Rok temu na 27 punktów do zdobycia z najlepszą czwórką ekstraklasy Lech zdobył tylko 5. To wystarczyło tylko do brązu, którego zresztą Kolejorz musiał bronić desperacko do ostatnich sekund w Białymstoku. Tak jak niewiele brakowało do sukcesu, tak blisko było do totalnej klęski, czyli miejsca poza podium.
Zobacz też: Nenad Bjelica, czyli zmarnowane dwa lata Kolejorza
Pytany po zakończeniu poprzedniego sezonu prezes Karol Klimczak, czy nie ma pretensji do Bjelicy za ten bezbarwny finisz, odpowiedział wtedy, że jest zadowolony z pracy Chorwata, ma do niego pełne zaufanie i to on będzie budował nowego Lecha. Prezes przede wszystkim docenił to, że Bjelica wyciągnął z ogromnego kryzysu zespół, odbudował młodych piłkarzy i klub mógł z ogromnym zyskiem sprzedać Jana Bednarka, Dawida Kownackiego oraz Tomasza Kędziorę. Po raz pierwszy zaczęło mówić się o możliwości zwolnienia Bjelicy jeszcze jesienią. Lech w ciągu krótkiego czasu nie tylko roztrwonił pięć punktów przewagi nad Legią Warszawa, ale zaczął tracić pięć „oczek” do lidera. Końcówka rundy była jednak udana i Chorwat mógł ze spokojem planować zimowe przygotowania.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień