Lech Poznań najgorsze ma za sobą, ale nie może wyhamować
Lech Poznań efektownie zakończył pierwszą część sezonu zasadniczego. Ale miejsce, które teraz zajmuje, nikogo nie satysfakcjonuje.
Pierwsza część sezonu zasadniczego już za nami. Pora więc na pierwsze oceny. Na półmetku lechici zajmują szóste miejsce w tabeli mając 22 punkty, tyle samo co Legia Warszawa. Do prowadzących Jagiellonii Białystok i Lechii Gdańsk tracą 8 punktów. Czy z takiego dorobku można być zadowolonym?
- Pozytywów nie było za dużo, ale jest kilka powodów do optymizmu
- mówi Norbert Tyrajski, były bramkarz Kolejorza. - Lech grał w kratkę, miał kłopot z ustabilizowaniem formy, ale w końcówce tej rundy złapał wiatr w żagle - twierdzi drugi nasz ekspert Ryszard Rybak. Świetni przed laty zawodnicy są zgodni, że trener Nenad Bjelica wprowadził korzystne zmiany w taktyce i sposobie gry „Poznańskiej Lokomotywy”, ale trudno w tej chwili przewidzieć, jaki będzie efekt jego pracy, bo najważniejsze jesienne mecze dopiero przed Kolejorzem.
Słaby start powoli staje się tradycją
Nie ulega żadnej wątpliwości, że pozycja Lecha byłaby duża lepsza, gdyby nie fatalny start. Po siedmiu kolejkach Lech miał tylko osiem punktów. Zaledwie dwie wygrane (z Cracovią i Piastem), dwa remisy (ze Śląskiem i Termaliką) oraz trzy porażki (z Zagłębiem, Jagiellonią i Koroną) sprawiły, że poznaniacy wylądowali w dolnej połówce tabeli, a na trenera Jana Urbana spłynęła ogromna fala krytyki. Kolejorz grał zachowawczo, asekuracyjnie, szkoleniowiec nie reagował na to, co się dzieje na boisku. Desperacka próba ratowania posady ostatecznie się nie udała. Kibice mieli dość grającej bez polotu i determinacji drużyny, czego dowodem była spadająca na łeb na szyję frekwencja przy Bułgarskiej.
- Ta część rundy była fatalna. Lech nie wyciągnął żadnych wniosków z katastrofy, jaka zdarzyła się w poprzednim sezonie.
Słaby start staje się powoli już tradycją, przed Urbanem pracę w podobnym okresie tracili przecież Mariusz Rumak i Maciej Skorża. Poprzedni trenerzy mieli jednak trudniejsze zadanie, bo Kolejorz grał na trzech frontach. Teraz nie trzeba było wypruwać sobie żył w europejskich pucharach, więc sytuacja była wręcz komfortowa, by dobrze punktować w lidze. Lechici powinni być więc w ścisłej czołówce, a nie odbijać się od dna tabeli. Dlatego bardzo rozczarowany byłem wynikami osiąganymi przez Lecha pod wodzą Jana Urbana - mówi Ryszard Rybak.
- Urban zawalił start i to nie ulega żadnych wątpliwości. Mnie bulwersowała przy tym fatalna skuteczność.
Mówiąc o niej, trzeba wspomnieć o Nicki Billu Nielsenie. Według mnie to największe rozczarowanie tej rundy. Duńczyk zanim zakończył jesień z powodu kontuzji, poza boiskiem też zachowywał się nieprofesjonalnie. Zawiódł na całej linii i nie jestem przekonany, czy Lech będzie miał z niego jakikolwiek pożytek - dodaje Norbert Tyrajski.
Murawski o zwolnieniu Urbana - To szokująca decyzja:
Źródło: Press Focus
Nenad Bjelica przywraca w Lechu normalność
Punktem zwrotnym w tej rundzie było na pewno zatrudnienie Nenada Bjelicy. Pod wodzą chorwackiego szkoleniowca, lechici nie tylko zaczęli grać przyjemniej dla oka, ale mozolnie pięli się w tabeli.
- Bjelica obiecywał ofensywny styl gry i rzeczywiście ustawia tak drużynę, by mieć jak najwięcej kreatywnych zawodników w środku pola. To się może podobać, bo siłą Lecha jest druga linia. W tej formacji jest najwięcej klasowych piłkarzy i trzeba to wykorzystać.
Objawieniem tej rundy jest dla mnie Aziz Tetteh.
Nie spodziewałem się, że tak się rozwinie. Na początku sprawiał wrażenie brutala, teraz jest sercem i płucami zespołu. Angażuje się nie tylko w odbieranie piłki rywalom, ale też zrobił ogromne postępy w rozgrywaniu. Bjelica rozbił duet Trałka - Tetteh, Ghańczyk ma przez to więcej zadań, ale lepiej się z tym czuje. Szkoda, że nie we wszystkich meczach miał pełne wsparcie kolegów, bo tych punktów też byłoby teraz więcej - mówi Norbert Tyrajski.
Chorwat miał świetny debiut, wygrał z Lechem 5 meczów z pierwszych 10, czyli tyle samo, ile Jacek Zieliński, Jose Bakero, Mariusz Rumak i Maciej Skorża, ale mniej niż najlepszy na starcie Jan Urban (6-3-1, 13:7). Prowadzony przez Skorżę Kolejorz w pierwszych 10 spotkaniach zdobył 24 gole, Lech Zielińskiego zdobył 21 goli, a Bjelicy 19 bramek.
- Poznaniacy złapali wiatr w żagle w ostatnich dwóch meczach, bo zdobyli 6 punktów i aż 7 goli. Ofensywny postęp jest widoczny, ale nie można zapomnieć też o tym, że Bjelica też nie uniknął zadyszki. W Poznaniu Lech nie potrafił wygrać ani z Arką, ani z Wisłą. To się zbiegło z obniżką formy Szymona Pawłowskiego, który był motorem ofensywy. Szymek zawsze dużo dawał Lechowi i dlatego wiele od niego oczekujemy i wymagamy. Gdyby nie gol w Chorzowie, zakończyłby tę fazę sezonu bez bramki. Ten bilans mówi dużo, ale z drugiej strony, jeśli oznacza to, że się odblokował, możemy z optymizmem oczekiwać kolejnych spotkań - twierdzi Ryszard Rybak.
Przebudzenie napastników
Zwyżkę formy zasygnalizowali też napastnicy. Dawid Kownacki strzelił gola w trzech kolejnych meczach z rzędu, a Marcin Robak jest współliderem klasyfikacji strzelców z ośmioma golami na koncie. - Cieszy zwłaszcza to, że „Kownaś” odzyskał wigor, bo to jest chłopak, z którego Lech może mieć wiele pociechy. Bjelica konsekwentnie na niego stawia i on chyba potrzebował takiego wsparcia - zaznacza Norbert Tyrajski.
- Bramki Kownackiego z Wisłą Płock i Ruchem były bardzo ładne. W tym pierwszym meczu świetnie wyszedł do piłki, takiej ruchliwości oczekujemy od napastników. W Chorzowie popisał się rajdem niemal przez połowę boiska, minął trzech rywali, co w naszej lidze nieczęsto się zdarza.
Robak swoje miejsce w klasyfikacji strzelców zawdzięcza dobrze wykonywanym jedenastkom. Dobrze mieć w drużynie zawodnika, który pewnie wykorzystuje karne, ale on nadal mnie nie przekonuje. Jak się na niego patrzy, nie ma się wrażenia, że podnosi jakość drużyny, jak to było z Rudniewem czy Teodorczykiem
- dodaje Rybak.
Poprawa defensywy
Lepiej wygląda nie tylko gra w ataku, ale też w defensywie. - W tej formacji największą miłą niespodzianką jest postawa Janka Bednarka. Nie przypuszczałem, że tak szybko stanie się podstawowym stoperem i załata lukę po Kamińskim. Prezentował solidną formę w przeciwieństwie do Arajuuriego, Kadara czy Nielsena, którzy popełniali zbyt dużo błędów - mówi Rybak.
- Defensywa to nadal palący problem, zwłaszcza w kontekście walki o najwyższe cele, a takie aspiracje ma przecież Lech. Wiadomo, że Fin odchodzi do Broendby Kopenhaga, trzeba spodziewać się też transferu Kadara. Lech będzie musiał kupić zimą aż dwóch obrońców. To powinien być priorytet na to okno transferowe. Od tego, jak mocna będzie wiosną defensywa, zależeć będzie, czy Kolejorz ruszy w skuteczny pościg za prowadzącymi w tabeli Lechią i Jagiellonią - dodaje Tyrajski.
- Jest duża szansa odrobić część strat jeszcze do końca roku. W naszej lidze nie ma pewniaków.
Każdy zespół dopada kryzys, nie ma drużyny, która gra równo przez całą rundę. Teraz najlepiej punktują zespoły, które słabo wystartowały, jak Lech, Wisła czy Legia. Jeśli Kolejorz przedłuży serię zwycięstw, może na pudle zameldować się już w tym roku - kończy Ryszard Rybak.