Lech Poznań: Kontuzje zatrzymały w tym sezonie Tymoteusza Klupsia
Tymoteusz Klupś jest obok Roberta Gumnego, Kamila Jóźwiaka czy Filipa Marchwińskiego jednym z najzdolniejszych wychowanków Akademii Lecha Poznań. 18-latek już w poprzednim sezonie debiutował w Kolejorzu. W niedzielę strzelił swoją pierwszą bramkę w ekstraklasie i dodał do niej asystę przy golu Amarala. Z pewnością jego liczby w tym sezonie byłyby dużo efektowniejsze, gdyby nie prześladujące go kontuzje. W efekcie zaliczył jesienią tylko sześć meczów w ekstraklasie.
Tymek Klupś zadebiutował w Lechu Poznań w poprzednim sezonie. Wyszedł na boisko w końcówce lutowego pojedynku z Pogonią Szczecin. Prawdziwą furorę zrobił jednak w kwietniowym meczu w Krakowie z Białą Gwiazdą wygranym przez Lecha Poznań 3:1. Zagrał po raz pierwszy w wyjściowym składzie i dosłownie przebiegł się sprintem po Wiśle. Laurkę wystawił mu prezes PZPN Zbigniew Boniek. -
Piłkarz kolejki. Tymoteusz Klupś. Ilu takich i podobnych jest w Polsce, naprawdę fajny występ!
- napisał szef naszego związku na Twitterze.
Zachwyty nad Klupsiem nie były wtedy przesadzone. Młody lechita miał kapitalne statystyki. Zanotował 22 sprinty - najwięcej ze wszystkich piłkarzy, był najszybszym zawodnikiem meczu. - Wjechał w ligę na dużej szybkości - pisaliśmy po tym meczu, bo Tymek miał też udział przy golu, w którym Kolejorz przypieczętował sukces w Krakowie.
Pytany wtedy o początki swojej przygody z piłką zdradził, że niewiele brakowało by musiał ...pożegnać Akademię Lecha Poznań, był bowiem na liście zawodników, którzy opuścili najwięcej treningów. Miał duże problemy zdrowotne, opuszczał nie ze swojej winy zajęcia, miał problemy z plecami, a na dodatek zachorował na mononukleozę, co bardzo osłabiło jego młody organizm.
- Leżałem w łóżku i płakałem, że nie mogę robić tego, co najbardziej kocham, czyli grać w piłkę. Nie mogłem nawet pójść na siłownię, bo nie miałem energii, żeby podnosić ciężary
- wspominał. Tymek Klupś jednak przetrwał najtrudniejsze chwile, wzmocnił się i ciężką pracą wywalczył sobie miejsce najpierw w drużynie rezerw, a potem w pierwszej drużynie.
Ten sezon zapowiadał się dla niego bardzo dobrze. Trenerem został Ivan Djurdjević, który doskonale znał jego potencjał. Mógł więc liczyć na to, że będzie dostawał coraz więcej minut w ekstraklasie i być może wywalczy sobie miejsce w podstawowym składzie.
Niestety, podczas zgrupowania w Opalenicy znów przyplątał się uraz, który nie pozwolił mu optymalnie przygotowanie do sezonu. Po pucharowym meczu z ŁKS-em, w którym przeprowadził akcję na wagę zwycięstwa (Amaralowi pozostało tylko dobrze ją wykończyć) przez blisko dwa miesiące leczył kolejną kontuzję. Do gry wrócił na ostatnie jesienne starcie drugiego zespołu Lecha z Bałtykiem Gdynia. Adam Nawałka zdecydował się wystawić go dwa tygodnie temu na pół godziny w meczu ze Śląskiem. Tymek zmienił przeciętnie grającego Macieja Makuszewskiego i znów pokazał, że warto na niego stawiać, bo jest szybki, przebojowy i potrafi rozruszać ofensywę Kolejorza.
- To były dla mnie ważne minuty, tym bardziej, że ta runda nie do końca jest dla mnie udana, towarzyszyło mi w jej trakcie zbyt dużo urazów. Wyleczyłem się, a następnie przyplątał się kolejny, w wyniku czego przez jakiś czas miałem problem ze znalezieniem dobrej formy. Cieszę się, że dostałem szansę i jestem gotowy na kolejny mecz. Czuję się gotowy do tego, żeby zagrać go w pełnym wymiarze czasowym - mówił 18-latek przed występem w Sosnowcu.
Na Stadionie Ludowym, był jednym z bohaterów meczu. Gdy jest zdrowy i w formie, obrońcy rywali mają ogromne problemy z
odebraniem mu piłki. Premierowego gola w ekstraklasie okrasił asystą i kilkoma akcjami na pełnej szybkości. Tego meczu pewnie długo nie zapomni, choć jak sam mówi, woli koncentrować się na tym co przed nim, a nie wracać do tego co było. - Wiem, że od przyszłego sezonu jest obowiązek gry młodzieżowca i młodzi zawodnicy będą mieli większe szanse na występy w ekstraklasie. Ja się cieszę, że w Lechu rozgrywałem swoje pierwsze mecze w okresie, kiedy tego przepisu nie było. Wywalczyłem swoją grę poprzez swoją własną pracę i umiejętności, żaden przepis nie był mi w tym potrzebny. Teraz sytuacja się zmienia, wchodzi taki wymóg, ale cały czas będę ciężko pracował, a moja gra pozostanie zależna od decyzji trenera - powiedział Klupś.