Lech Poznań: Kolejorz wygrał z Piastem, ponieważ nie był to typowy mecz dla Lecha
Lech w piątek zasłużenie pokonał Piasta Gliwice 3:0. To z wielu powodów nie był typowy mecz dla Kolejorza. W tym sezonie podopieczni Dariusza Żurawia częściej zawodzili niż cieszyli swoją postawą kibiców. Przeciwko mistrzom Polski zagrali wreszcie tak, że można ich tylko pochwalić.
Kolejorz przede wszystkim wreszcie pokonał zespół z czołówki ligi, co w tym sezonie zdarzało mu się rzadko. Czekaliśmy prawie cztery miesiące na to, by cieszyć się ze zwycięstwa z drużyną z górnej połówki tabeli. Ta sztuka ostatnio udała się Lechowi w meczu z Wisłą Płock, choć akurat wtedy Nafciarze przechodzili kryzys.
Zwykle drużynom pogrążonym w kryzysie udawało się przełamywać złe serie właśnie w meczu z Lechem. Tym razem Kolejorz, który nie wygrał czterech poprzednich meczów ligowych, odblokował się w pojedynku z drużyną mogącą się pochwalić serią aż dziewięciu spotkań bez porażki. Ponadto Lech wygrał z gliwiczanami po pięciu meczach bez zwycięstwa. Od ostatniego triumfu nad Piastem minęły już ponad dwa lata.
Zobacz też: Lech Poznań: Byli piłkarze Kolejorza mistrzami Białorusi
- To był dobry mecz w naszym wykonaniu. Nie jedna połowa, ale obie i to mnie bardzo cieszy. Kontrolowaliśmy mecz od pierwszej do ostatniej minuty. Udało nam się strzelić gola tuż przed przerwą, a to zawsze działa na zespół mobilizująco i było widać to w drugiej połowie. Pokonaliśmy mistrzów Polski i obaliliśmy podawaną przez niektórych teorię, że nie potrafimy wygrywać z zespołami, które są od nas wyżej w tabeli. Strzeliliśmy trzy gole mistrzom Polski, a to nie jest łatwe zadanie - nie ukrywał radości po meczu trener Żuraw, bo rzeczywiście w tym sezonie, najczęściej Lech potrafił rozegrać tylko jedną dobra połowę.
Zobacz też: Oceniamy piłkarzy Lecha w meczu z Piastem Gliwice (3:0)
Bywały mecze, tak jak choćby z Koroną, gdzie Kolejorz dobrze spisywał się przed przerwą, a potem schodziło z niego powietrze. W Szczecinie z kolei nie istniał w pierwszej połowie i dopiero po zmianie stron dawał oznaki życia. W meczu z Piastem piłkarze Dariusza Żurawia przebiegli aż 117 km. To rekord tego sezonu. Po raz pierwszy w tej statystyce lechici byli lepsi od rywali. Co prawda tylko o 100 metrów, ale zawsze.
Słabe wyniki Lecha w tym sezonie wynikały też z tego, że w wielu meczach najbardziej zawodzili doświadczeni zawodnicy, od których należałoby wymagać więcej niż od wychowanków. Tym razem liderzy zespołu stanęli na wysokości zadania. Darko Jevtić, Christian Gytkjaer i Pedro Tiba pokazali w tym meczu jakość. Nie zawiodła też para stoperów Thomas Rogne oraz Lubomir Satka. Po raz pierwszy od długiego czasu dobry mecz rozegrał Wołodymyr Kostewycz, który zanotował efektowną asystę. Na swoim „normalnym” poziomie zagrał tylko Karlo Muhar. Chorwat powinien po zakończeniu rundy zaprosić na dobry obiad Mickeya van der Harta, który uratował mu skórę, po fatalnym błędzie na początku meczu. Gdyby Piotr Parzyszek wykorzystał znakomitą sytuację, ten pojedynek mógł mieć zupełnie inny przebieg.
Jasny sygnał w kierunku trenera wysłał też Joao Amaral. W piątek Portugalczyk z zimną krwią i dużą klasą wykorzystał sytuację, którą wykreował mu Pedro Tiba. Dariusz Żuraw wreszcie nie próbował na siłę promować wychowanków. Wcześniej w końcówkach meczów na boisko wchodził Jakub Kamiński. Trener wreszcie znalazł balans między zawodnikami doświadczonymi i młodzieżą. To też nie była dla Lecha typowa sytuacja w tym sezonie.
Radość z pokonania mistrzów Polski popsuły kontuzje Roberta Gumnego i Kamila Jóźwiaka. Rzecznik klubu, Maciej Henszel zapowiedział, że komunikat w sprawie ich zdrowia zostanie opublikowany w poniedziałek, gdyż w takich przypadkach badań nie przeprowadza się od razu, tylko po kilku dniach.
- Wszyscy są dobrej myśli i oby tak zostało
- napisał na Twitterze rzecznik Kolejorza.