Lech Poznań – dyrektor sportowy Tomasz Rząsa deklaruje w wywiadzie: W tym sezonie interesuje nas tylko mistrzostwo Polski (część I)

Czytaj dalej
Fot. Przemysław Szyszka
Dawid Dobrasz

Lech Poznań – dyrektor sportowy Tomasz Rząsa deklaruje w wywiadzie: W tym sezonie interesuje nas tylko mistrzostwo Polski (część I)

Dawid Dobrasz

Na rozmowę z Tomaszem Rząsą umawialiśmy się od dłuższego czasu i wreszcie się udało. Z dyrektorem sportowym spędziliśmy prawie dwie godziny, a wywiad podzieliliśmy na dwie części. W pierwszej z nich skupiliśmy się na transformacji modelu gry Lecha Poznań pod wodzą Macieja Skorży, roli dyrektora sportowego i wyciąganiu wniosków z błędów poprzedniego sezonu. Druga część - w poniedziałek ukaże się na naszej stronie - będzie dotyczyć piłkarzy, transferów, działu naukowego oraz skautingu.

<<<<<<<<>>>>>>>>

Pierwsze uczucie po meczu z Legią?
Satysfakcja. Potwierdzenie naszej dobrej postawy od początku sezonu, która ma swoje fundamenty.

Jarosław Araszkiewicz: Maciej Skorża nie ma skrupułów wobec zawodników Kolejorza

To jakie podstawy mają te fundamenty?
To wszystko jest ugruntowane odpowiednim czasem, którego nam brakowało przez ostatnie dwa sezony i bardzo dobrymi przygotowaniami do obecnych rozgrywek. Wierzyliśmy, że w takich warunkach trener Maciej Skorża będzie w stanie spokojnie popracować z drużyną, dotrzeć do zawodników. Przez sześć tygodni przed startem sezonu wykonaliśmy ciężką pracę. W dużym stopniu zmieniliśmy też akcenty motoryczne, co przynosi efekty. Jest to związane także z przyjściem nowego trenera przygotowania motorycznego - Antonina Cepka, zaczęliśmy zwracać uwagę na inne elementy w tym aspekcie. Istotnie zmieniliśmy też nasz sztab szkoleniowy – przyszło kilku nowych asystentów. Sztab wspólnie z trenerem Skorżą w dłuższym okresie mógł skupić się na pracy taktyczno-technicznej. Był czas na pochylenie się nad grą defensywną zespołu. I widać tego efekty. Obecnie wyglądamy też zdecydowanie lepiej w wysokim pressingu oraz w średniej i niskiej obronie. Do tego oczywiście dochodzą transfery, weźmy choćby już styczniowe okienko, kiedy zbudowaliśmy nasz szkielet defensywny, trafili tutaj Jesper Karlstrom, Bartosz Salamon czy Antonio Milić. Teraz dołączyli kolejni, także do tych, którzy grają u nas dłużej.

Moim zdaniem od początku sezonu to wszystko widać. Mamy dobrze zorganizowany zespół, który dobrze funkcjonuje w różnych fragmentach gry. Przestaliśmy „cierpieć” w grze obronnej, szczególnie przy defensywnych stałych fragmentach gry, ale też w momentach, kiedy musimy bronić i potrafimy to robić. Nie mam na myśli poszczególnych zawodników, ale mówię o całym zespole. O skrzydłowych, którzy pracują dużo ciężej w obronie. O naszej „10” i napastniku, wykonujących tytaniczną pracę dla zespołu. To wszystko złożyło się na to, że ten początek sezonu jest dobry.

Lech Poznań – dyrektor sportowy Tomasz Rząsa deklaruje w wywiadzie: W tym sezonie interesuje nas tylko mistrzostwo Polski (część I)
Przemysław Szyszka

Z kolei w ofensywie dołożyliśmy kilka nowych rozwiązań. Gramy bardziej otwartą piłkę, jeśli chodzi o wyjście za linię obrony przeciwnika. W poprzednim sezonie, co przez pewien czas było bardzo skuteczne, graliśmy sporo po podłożu. Było więcej gry kombinacyjnej na mniejszej przestrzeni i przez pewien czas było to bardzo efektowne, ale też efektywne, bo strzelaliśmy mnóstwo goli i stwarzaliśmy sporo sytuacji, co dało nam wicemistrzostwo Polski i później awans do fazy grupowej Ligi Europy. Teraz dołożyliśmy przestrzeń - nękanie przeciwnika piłkami za linię obrony. Widzę tutaj bardzo ważną rolę Joao Amarala, który dobrze to robi - potrafi zejść w boczne sektory, czy wejść za plecy Mikaela Ishaka. Także mogę pochwalić naszych skrzydłowych, którzy są naszymi profilowymi zawodnikami na te pozycje. Mają odpowiednią szybkość i potrafią grać 1 na 1. Nie można także zapomnieć o bokach obrony, które dają nam sporo opcji, jeśli chodzi o grę w ofensywie. Przede wszystkim jesteśmy mniej przewidywalni dla przeciwnika. Trudniej nas zaskoczyć, złapać.

Moim zdaniem zespół jest teraz bardziej kompaktowy, uniwersalny. Za kadencji poprzedniego trenera było sporo pasywnego posiadania piłki. Obecnie widzę więcej szybszego przenoszenia gry z obrony do ataku.
Jeśli spojrzymy na statystyki po jedenastu rozegranych kolejkach, to jesteśmy wysoko w rankingu zespołów, jeśli chodzi o posiadanie piłki. Natomiast nie jesteśmy na pierwszym miejscu.

Zobacz też: Lech Poznań cieszył się z kibicami po zwycięstwie w Warszawie

Ale to nie jest najważniejsze.
Nie jesteśmy też na pierwszym miejscu w liczbie wymienionych podań. Natomiast jesteśmy zdecydowanie na pierwszym miejscu - co mnie najbardziej cieszy - w kwestii największej liczby wykonanych kluczowych podań w meczu. To oznacza, że jesteśmy bardziej konkretni - ukierunkowani na bramki. W tym trzeba upatrywać naszą skuteczną i nieprzewidywalną grę. Za Darka Żurawia też byliśmy skuteczni, ale jeśli przeciwnik dobrze się na nas ustawił, to było nam dużo trudniej zaskoczyć rywala. Bywaliśmy zbyt czytelni.

Patrzę na liczby: 12 meczów, 27 punktów, 8 wygranych, zdobyta Warszawa, najwięcej goli w lidze i najmniej straconych w tym sezonie. O taki początek Wam chodziło?
Tak. I tak, jak mówię - to wynika też z wielu rzeczy. Jesteśmy dobrze zorganizowani po stracie piłki, a jak już ją tracimy, to bardzo daleko od naszej bramki i potrafimy szybko reagować. Tu wykonaliśmy dużą pracę. Zarówno podczas przygotowań, jak i treningów w tygodniu. We wtorki, środy i czwartki trenujemy bardzo mocno motorycznie. Te jednostki pozwalają nam utrzymać fizyczność i nie przewidujemy tutaj większych kryzysów w najbliższym czasie. Pod tym względem czujemy się mocni. Możemy też poświęcić czas na odpowiednie przygotowanie taktyczne do każdego spotkania. Na organizację gry po stracie i szybką reakcję.

Zwrócę także uwagę na bardzo szybkie wyjście obrońców do przeciwników. Gramy wysoko, czasami ryzykownie - jak z Jagiellonią. Wtedy każda piłka rzucona za plecy obrońców mogłaby się zakończyć groźną akcją rywala. Jednak uważamy, że to jedyny sposób dla zespołów, które chcą dominować. Do tego też potrzebujemy odpowiedni profil zawodników - Milić, Salamon czy Satka potrafią się ścigać z rywalami. Tak samo boczni obrońcy. Nasi defensorzy są bardzo blisko przeciwnika. Jeśli złapiemy ich wysoko, to możemy na ich połowie zagrać dłuższy fragment gry. Nie mówię tu o Legii, bo tam jakość piłkarzy pozwala wyjść im spod pressingu i to się udawało w niedzielę, natomiast słabsi rywale tego nie potrafią i możemy ich wtedy zdominować. Nie dopuszczamy też rywali do wielu celnych strzałów. Dla przykładu Cracovia w Poznaniu współczynnik expected goals miała na poziomie 0,1… Zwracamy na to uwagę.

To ile waży lider tabeli na tym etapie sezonu?
To inaczej. Do Warszawy jechaliśmy po potwierdzenie tego wszystkiego, o czym powiedziałem wcześniej. To był dla nas odpowiedni sprawdzian. Chcieliśmy zobaczyć, jak będziemy wyglądać na tle Legii - nie tej zmęczonej po europejskich pucharach, tylko tej po przerwie na kadrę, kiedy miała czas na przygotowanie oraz zebranie sił. Potwierdziło się wykonanie przez nas dobrej pracy. Zobaczyliśmy, że mogliśmy zasłużenie wygrać z Legią na jej terenie.

Teraz na pewno każdy chce „bić lidera”. To jest takie brzemię, które trzeba nosić. Z jednej strony jest ono uciążliwe, ale z drugiej przyjemne. Nie ukrywamy, że jesteśmy gotowi bić się w tym sezonie o mistrzostwo Polski i taki wynik na koniec nas interesuje. Pokazujemy to w kilku meczach z drużynami z górnej części tabeli, ale też z tej dolnej. Musimy to udowadniać w każdym spotkaniu i z każdym rywalem. Lider waży tyle, że musimy być jeszcze bardziej czujni i skoncentrowani. Mówię o sztabie, ludziach pracujących w klubie oraz piłkarzach. Czekają nas teraz mecze, które w teorii wydają się łatwiejsze, ale musimy uważać. Ktoś powie, że to oznaka słabości, ale też grałem w piłkę i wiem, że to będą bardzo trudne spotkania. To, że jesteśmy liderem i gramy solidnie buduje w nas wiarę, że na każdy mecz wychodzimy, jak po swoje i idziemy po zwycięstwo.

Czytaj też: Maciej Skorża po meczu Lecha Poznań z Wisłą Płock: Był moment, że nie graliśmy wielkiego meczu

Czy to najlepszy moment w Lechu Poznań odkąd jest pan dyrektorem sportowym klubu? 29 sierpnia 2018 roku objął pan to stanowisko i nie było w tym czasie zbyt wielu dobrych momentów.
To, czy będzie najlepszy, okaże się na koniec sezonu. Teraz jesteśmy liderem i mamy dużo satysfakcji z tego, jak gramy w piłkę, ale niczego jeszcze nie wygraliśmy. Podczas tych trzech lat były momenty dużej satysfakcji - jak nasz awans do Ligi Europy w świetnym stylu po pięciu latach przerwy. Ale był też rozczarowania.

Musieliśmy jednak najpierw stworzyć własną tożsamość, według mnie to był kluczowy moment za mojej kadencji. Udało się wypracować tę tożsamość przy ograniczonych środkach finansowych, bo przez dłuższy czas nie sprzedawaliśmy naszych wychowanków oraz nie graliśmy w Europie. Udało nam się to z mniej doświadczonym trenerem - Dariuszem Żurawiem oraz bardzo młodym zespołem i pracy opartej na filozofii klubu, którą mamy w DNA, o której zaczęliśmy głośno mówić oraz ją egzekwować w klubie. To był najważniejszy krok. Zaczęliśmy pokazywać, że tak chcemy robić i staliśmy się konsekwentni w działaniu. Dla mnie to był punkt zwrotny, potwierdzony wicemistrzostwem Polski.

Zaczęła to praca trenera Żurawia (dyrektor wskazuje na tablicę wisząca nad nim). Mamy to tu napisane - atrakcyjna gra dla kibica czy ofensywny sposób myślenia. Potem w ataku - chcemy dominować i kreować. Następnie obrona - po odbiorze chcemy grać do przodu. Teraz wychodzi też dodatkowo doświadczenie trenera Skorży, ale na tamtym etapie to był nasz wielki sukces. Zakończyliśmy ligę na 2. miejscu w tabeli, jako zespół najlepiej grający. Później nastąpiła kontynuacja tego w Europie, mimo bardzo krótkich przygotowań. Zaczęliśmy Ligą Europy i to był podobny czas, co teraz.

Wspólną pracą potrafiliśmy wyeksponować tożsamość Lecha Poznań, jeśli chodzi o grę w piłkę, a teraz to kontynuujemy. Przyjście Macieja Skorży, co było jednym z moich zadań, jeszcze to rozwinęło. Sposób widzenia futbolu przez trenera musi pasować do tego, co my jako klub stworzyliśmy i chcemy prezentować. Znamy się z Maciejem od dawna i pasował do tej roli doskonale. Kiedy rozmawiamy z nim o założeniach filozofii gry w pierwszym zespole czy Akademii, to Maciej mówi: „To jest to, co chcemy robić”. Mówimy jednym językiem. To jest największy sukces, że to się tak układa. Szukamy tego samego w skautingu. To się bardzo dobrze zazębia.

Zobacz też: Kolejorz znów gromi, choć było nerwowo. Zobacz jak oceniliśmy lechitów po meczu z Wisłą Płock

To jest jednak Lech Poznań, tu tego czasu nie ma zbyt wiele.
Kontynuując powyższe, mogę powiedzieć, że teraz dysponowaliśmy pieniędzmi, które sobie wypracowaliśmy sprzedażą wychowanków oraz grą w fazie grupowej Ligi Europy, a których wcześniej było zdecydowanie mniej. Potrafiliśmy je dobrze zainwestować - w infrastrukturę, Akademię, dział naukowy, ale co najważniejsze we wzmocnienie kadry naszego zespołu. Mam na myśli też zimowe transfery, gdzie można było wtedy sięgnąć głębiej do kieszeni. Przyszli piłkarze, którzy teraz stanowią o sile drużyny - Salamon, Milić, Karlstrom czy Kwekweskiri. Wyciągamy wnioski i szybko reagujemy. To jest najważniejsze.

Czy zatem wyciągnie wniosków i nauka sprowadza się do tego, że nie popełnicie już takich błędów jak ściągnięcie Muhara? W przestrzeni publicznej panuje przekonanie, że „przepaliliście” kilkaset tysięcy euro na ten ruch.
Nie chce odnosić się do pieniędzy, ale nie był to transfer na takim poziomie, jak te, które zrobiliśmy zimą i latem. Zdradzę, że obecnie budżet płacowy pierwszej drużyny jest o 30 proc. wyższy niż poprzedni. Liczebność kadry jest podobna, ale zmieniła się jej struktura, jeśli chodzi o zarobki. Mamy więcej doświadczonych i jakościowych zawodników, przez co płacimy więcej. Zapracowaliśmy sobie na to w tym momencie.

To zapytam inaczej. Nie dało się wtedy ściągnąć zawodnika pokroju Milicia w miejsce Crnomarkovica? Czy Rebocho zamiast Krawecia? Bo może gdyby zamiast tej wymienionej dwójki przyszli bardziej wartościowi piłkarze, to byłaby szansa powalczyć z Dariuszem Żurawiem nawet o mistrzostwo Polski.
Chcę podkreślić, że teraz przyszedł do nas zawodnik z drugiej ligi francuskiej, który na najwyższym poziomie w tym kraju miał świetne statystyki, w jednym z sezonów otarł się o dwucyfrową liczbę asyst, grał w Besiktasu Stambuł. Z kolei zimą do obrony przyszedł zawodnik z Anderlechtu Bruksela. To pokazuje skalę przemiany, jaką przeszliśmy i tego, że możemy sobie pozwolić teraz na sięgnięcie po graczy innych jakościowo, ale też oczywiście droższych.

Wtedy mieliście teorię „fizycznej szóstki”. Teraz odeszliście od niej.
Karlstrom to też w pewien sposób „fizyczna szóstka”.

Ale on zaliczył transformację u Macieja Skorży.
Tak, bo on wchodzi w pojedynki, sporo ich wygrywa, jest też cały czas przy odbiorze piłki. Gdyby on nie był fizycznie dobrze przygotowany, to nie mielibyśmy z niego dużo pożytku. Może Karlo brakowało w tamtym momencie umiejętności czysto piłkarskich, nie pasował do stylu gry drużyny Żurawia. Na tej pozycji nie ma grać filigranowy zawodnik, który nie będzie walczył.

Zobacz też: "Bonus, bonus!". Lech Poznań odsłonił kulisy meczu z Legią Warszawa [WIDEO]

Co pan sobie myślał, kiedy kibice żądali pana odejścia z klubu? Czy to nie przeszkadzało w pracy i podejmowaniu ważnych decyzji? Jak pracuje się z taką presją?
To dla nikogo nie jest przyjemne. Miałem jednak duże wsparcie ze strony władz klubu. Wiem też, za co jestem odpowiedzialny i rozliczany w Lechu. Jaką pracę wykonuję i na tym się skupiam. A co do presji, to jako były piłkarz miałem z nią nieraz do czynienia i potrafię sobie z nią radzić. Grając w takich klubach, jak Feyenoord czy Partizan, presja ze strony kibiców również jest olbrzymia.

Pan został obarczony całą winą za to, co złego się działo w ostatnich latach w klubie. Za 11. miejsce w tabeli, za słowa o szerokiej kadrze, które były zweryfikowane. Kibice chcieli głowy pana i Andrzeja Kasprzaka.
To na początek wyjaśnienie w kwestii trenera Kasprzaka. Temat przygotowania fizycznego od dłuższego czasu wymagał korekt i to w całym klubie, również w naszej Akademii. Stąd pojawienie się trenera Antonina Cepka, a ostatnio Mathiasa Markera, a także Adama Owena w dziale naukowym.

A jeśli chodzi o mnie, to muszę po prostu robić swoje najlepiej jak potrafię - współpracując z trenerem Skorżą i sztabem, dobrymi transferami czy wprowadzaniem wychowanków. Wierzę, że wykonywaną pracą się obronię. Co do szerokości kadry? Nasza kadra jest dzisiaj podobnie szeroka, jak wtedy, kiedy robiliśmy awans do Ligi Europy, ale różnica jest zasadnicza - teraz jest zdecydowanie bardziej jakościowa. Mieliśmy teraz narzędzia i środki, żeby taką stworzyć. Wcześniej - rok temu w okolicach awansu do Ligi Europy- też chcieliśmy zatrudnić Karlstroma czy Salamona, ale się nie udało. Gdybyśmy mogli zrobić to wcześniej, to byśmy to zrobili. Chcemy, aby do Lecha trafiali bardziej jakościowi zawodnicy. Nie możemy również zapominać o naszym DNA - wychowankach i tożsamości. Jest to sportowy powód do dumy wpisany w model biznesowy klubu.

To inaczej dopytam. Rozumiał Pan, dlaczego kibice domagali się „pana głowy”?
Zajęliśmy 11. miejsce w tabeli. To jest pozycja, która nie powinna przytrafić się takiemu klubowi jak Lech. I tyle, tu nie ma co dyskutować - na pewno w lidze zawaliliśmy tamten poprzedni sezon.

Ludzie mieli obawy, że nie zrobicie dobrych transferów, za które pan odpowiada.
Ale przecież patrząc na wyjściową jedenastkę z ostatniego meczu z Legią Warszawa, to tylko dwóch zawodników z niej trafiło do nas latem. Resztę pozyskaliśmy wcześniej. Zimowe transfery były naprawdę dobre, a to jak istotną rolę pełnią zawodnicy, którzy wówczas przyszli widzimy w pełni w tym sezonie. Byliśmy też dobrze przygotowani do letniego okna transferowego, mieliśmy wytypowany wielu dobrych zawodników, o których staraliśmy się powalczyć. Na niektórych z nich - tak jak na Ba Louę czy Rebocho trzeba było poczekać, ale świadomie wspólnie z trenerem i władzami klubu podjęliśmy to ryzyko. To też wywoływało dodatkowe emocje wśród kibiców, którzy chcieliby żeby kadra była najlepiej zamknięta już w czerwcu.

A przedłużylibyście jeszcze raz kontrakt z Dariuszem Żurawiem? Miałem wrażenie, że byliście potem tego zakładnikami. Nie reagowaliście na to, co się działo i kibice też mieli wam to za złe. Wiosna to był dramat. Wisła Płock, Jagiellonia...
Przypomnę, że przedłużyliśmy po największym sukcesie w ostatnich pięciu latach, jakim był awans do fazy grupowej Ligi Europy. Natomiast, jak trzeba było się rozstać wiosną, to się rozstaliśmy.

Zadam pytanie ogólne. Czym zajmuje się dyrektor sportowy Lecha Poznań? Większość kibiców myśli, że tylko transferami. Jak wygląda pana dzień w klubie poza okresem transferowym? Jakie są pana codzienne zadania?
O części rzeczy już powiedzieliśmy, ale tak - jest to codzienna praca z pierwszym trenerem, zresztą rozmawiamy w moim gabinecie, który usytuowany jest na parterze w części, gdzie na co dzień funkcjonuje zespół - to też wiele mówi o mojej roli. Kontakt, rozmowa, analiza, zarządzanie sztabem, którym zajmuje się głównie Maciej Skorża, ale ja go w tym wspieram. Jest to zarządzanie szatnią, czyli zawodnikami. Codziennie jestem na treningach, w szatni. Sporo rozmawiam z piłkarzami i mam z nimi wszystkimi kontakt, wspomagam tutaj sztab choćby w rozmowach z tymi, którzy grają mniej i czują się przez to nieco słabiej mentalnie. Oczywiście pilnuję też spraw kontraktowych. Rozmawiamy regularnie, jak działa sztab i pierwszy zespół w ryzach klubu. Jak chcemy wyglądać, jak trenować, jakie profile zawodników chcemy mieć, czy jak mamy szkolić naszych piłkarzy.

Lech Poznań – dyrektor sportowy Tomasz Rząsa deklaruje w wywiadzie: W tym sezonie interesuje nas tylko mistrzostwo Polski (część I)
Przemysław Szyszka

Drugim elementem jest Akademia, czyli ścisła współpraca z Marcinem Wróblem, Rafałem Ulatowskim czy Amilcarem Carvalho. Zarządzam wprowadzeniem młodych zawodników do pierwszego zespołu. To jest jedna z najtrudniejszych rzeczy, czyli zetknięcie się naszych wychowanków z pierwszym zespołem i wejście ich do seniorskiej szatni Lecha Poznań, gdzie są najlepsi i jedni z najlepiej opłacanych zawodników w kraju. Kolejny etap to planowanie wypożyczeń dla młodych piłkarzy. Po Bąkowskim czy Szymczaku szykujemy już kolejnych zawodników, aby szli się ogrywać. Ci wspomniani są już na kolejnym etapie, na który niedługo wskoczą następni. Uczestniczę w tym procesie i szukamy dla nich odpowiednich klubów. Rozmawiamy z trenerami, gdzie mają być wypożyczeni, aby to procentowało w takim przypadku jak niegdyś Modera, Puchacza, Gumnego czy Jóźwiaka. To ja jestem odpowiedzialny za to, gdzie idą i kiedy wracają.

Współpracuję także z działem skautingu. Wspólnie z trenerem ustalamy z odpowiednim wyprzedzeniem kogo szukamy i na jaką pozycję. Jestem też łącznikiem - aby ta współpraca na linii trener-akademia-skauting była jak najlepsza. Aby płynnie przebiegały informacje. Żebyśmy się wspólnie spotykali, mieli wspólne cele transferowe. Np. z rezerw kształtujemy teraz Maksymilana Pingota, a w międzyczasie szukamy takiego „dorosłego” piłkarza na rynku. Milić, Salamon czy Satka to dobre przykłady profilowych zawodników.

Staram się łączyć najważniejsze ogniwa. Na samym końcu, jeśli chodzi o transfery po propozycjach skautingu, to wtedy wraz z trenerem wiele godzin weryfikujemy potencjalne kandydatury. Następnie wspólnie w klubie zbieramy informacje oraz opinie. Przez to, że grałem w piłkę w wielu krajach, a także w reprezentacji Polski, poznałem wielu ludzi. Każdy korzysta w tej branży ze swoich kontaktów i to też pomaga.

<<<<<<<<>>>>>>>>

---------------------------

Zainteresował Cię ten artykuł? Szukasz więcej tego typu treści? Chcesz przeczytać więcej artykułów z najnowszego wydania Głosu Wielkopolskiego Plus?

Wejdź na: Najnowsze materiały w serwisie Głos Wielkopolski Plus

Znajdziesz w nim artykuły z Poznania i Wielkopolski, a także Polski i świata oraz teksty magazynowe.

Przeczytasz również wywiady z ludźmi polityki, kultury i sportu, felietony oraz reportaże.

Pozostało jeszcze 0% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Dawid Dobrasz

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.