Lech Poznań: Drogi Adama Nawałki i Kolejorza się rozchodzą?
Twarde warunki byłego selekcjonera wywołały wątpliwości w Lechu Poznań. Selekcjoner czeka na decyzję Kolejorza.
W poniedziałek Adam Nawałka miał być przedstawiony na specjalnej konferencji prasowej jako nowy trener Lecha Poznań. Były selekcjoner miał już przygotowany plan treningów na najbliższe dwa tygodnie, czyli przerwę reprezentacyjną. Chciał poznać zespół i przedstawić mu swoją filozofię gry. Kolejorz miał wyjechać na zgrupowanie. Nawałka uważał, że drużyna potrzebuje spokoju, dlatego chciał opuścić Poznań, by piłkarze odcięli się od krytyki i medialnego szumu, który wywołały ostatnie decyzje władz klubu.
Te plany Adam Nawałka musiał jednak włożyć do szuflady, bo Lech Poznań nie zdecydował się na razie na zatrudnienie go przy Bułgarskiej. Kolejorz w ubiegłym tygodniu przeprowadził z nim co prawda długie negocjacje, ale dał sobie czas do namysłu, by przemyśleć wszystkie warunki byłego selekcjonera. A są one trudne do zaakceptowania, bo oznaczałyby reformę całego pionu sportowego.
Nie jest bowiem tajemnicą, że Nawałka chce być menedżerem w angielskim stylu. Chce wziąć na siebie odpowiedzialność za wyniki Lecha, ale chce mieć do pomocy też cały swój sztab współpracowników, z asystentem Bogdanem Zającem, trenerem bramkarzy Jarosławem Tkoczem oraz trenerem przygotowania fizycznego, Remigiuszem Rzepką. Za sprawy organizacyjne miałby odpowiadać Tomasz Iwan. Te dwa ostatnie nazwiska budzą jednak największe kontrowersje przy Bułgarskiej. Rzepka bowiem miałby być tylko konsultantem, bo ma też inne zawodowe zobowiązania, natomiast Iwan wydaje się osobą niepotrzebną i zwiększającą tylko koszty zatrudnienia nowego sztabu. A są przecież one i tak ogromne. Szacuje się, że Kolejorz podpisując kontrakt z 61-letnim szkoleniowcem, będzie musiał przeznaczyć dodatkowo 3,6 mln złotych rocznie. Na taki wydatek musi zgodzić się właściciel klubu Jacek Rutkowski i dlatego sprawa się przeciąga.
Negocjacyjny pat na żądanie Lecha
Lech Poznań chciałby zatrudnić trenera tego formatu, ale jednocześnie przerażają go związane z tym koszty i konsekwencje, bo uwzględniając wszystkie warunki byłego selekcjonera, zbędne wydaje się stanowisko dyrektora sportowego, utworzone przecież bardzo niedawno, bo 1 października.
Dlatego w negocjacjach z Adamem Nawałką nastąpił pat. Co więcej, Kolejorz sprawia wrażenie jakby chciał wprowadzić plan B, czyli zatrudnienie trenera zagranicznego. Pojawiła się nawet informacja, że Tomasz Rząsa, dyrektor sportowy wyleciał w czasie weekendu na Bałkany rozmawiać z drugim kandydatem, czyli Matjazem Kekiem. To twórca sukcesów Mariboru i Rijeki. 57-letni szkoleniowiec, ma co prawda doświadczenie i sukcesy, ale jednocześnie posiada też wiele wad. Uważany jest za człowieka konfliktowego oraz despotycznego.
Krajowa opcja
Jest jeszcze trzecia opcja. Lech wstępnie sondował możliwości zakontraktowania... Czesława Michniewicza. W tej chwili szykuje się on wraz z reprezentacją do lat 21 do barażowych meczów z Portugalią, ale bardzo prawdopodobne jest to, że do mistrzostw Europy nie uda mu się awansować. Portugalia to najtrudniejszy z możliwych rywali, jest zdecydowanym faworytem tego dwumeczu i musiałby się zdarzyć piłkarski cud, by Polacy okazali się lepsi. A to oznacza, że za dwa tygodnie były trener Lecha będzie już wolny. Z drugiej strony znając awersję Jacka Rutkowskiego do Michniewicza, ten kandydat wydaje się mało prawdopodobny.
Jedno jest jednak pewne. Lech Poznań w tej chwili ewidentnie gra na czas, co rozczarowało też Adama Nawałkę. Co prawda z informacji docierające do nas z otoczenia byłego selekcjonera, wynika, że zaakceptował on fakt, iż Kolejorz chce porozmawiać też z innymi kandydatami, ale nie spodziewał się, że sprawa będzie się tak przeciągać i jego dorobek szkoleniowy wywołuje tyle wątpliwości. Wielkimi sukcesami klubowymi Nawałka bowiem nie może się pochwalić. Wykonał dobrą robotę w Wiśle i Górniku Zabrze, ale jego misja w Jagiellonii czy Zagłębiu Lubin zakończyła się niepowodzeniem.
Dariusz Żuraw aż do Wigilii?
Tomasz Rząsa przed wyjazdem do Białegostoku powiedział drużynie, że Dariusz Żuraw może prowadzić Lecha w jednym meczu, ale wcale nie jest powiedziane, że na tym się skończy.
W niedzielę w starciu z Jagiellonią Kolejorz prezentował się przyzwoicie, zdecydowanie lepiej niż w trzech ostatnich pojedynkach, gdy na ławce trenerskiej był Ivan Djurdjević. To też na pewno dało władzom klubu wiele do myślenia. Przed poznańskim zespołem są teraz cztery mecze z zespołami, z którymi na początku sezonu sobie poradził, a więc z Wisłą Płock, Cracovią, Śląskiem Wrocław i Zagłębiem Lubin. Skoro pod wodzą Dariusza Żurawia udało się przywieźć punkt z Białegostoku, gdzie Lech mierzył się z jednym z głównych kandydatów do tytułu, to powinien sobie poradzić nie gorzej niż poprzedni trener.
To też daje władzom klubu lepszą pozycję negocjacyjną. Lech nie jest jeszcze na kolanach, nie jest przygwożdżony do narożnika, więc może sobie pozwolić na głęboki namysł. Pytanie tylko, czy po tym czasie będzie mógł jeszcze sięgnąć po swojego najlepszego wydawałoby się kandydata.