Lech Poznań: Dość gadania, czyli gramy i czekamy na przebudzenie władz oraz piłkarzy Kolejorza [komentarz]

Czytaj dalej
Fot. Łukasz Gdak
Radosław Patroniak

Lech Poznań: Dość gadania, czyli gramy i czekamy na przebudzenie władz oraz piłkarzy Kolejorza [komentarz]

Radosław Patroniak

Władze Lecha kombinują jak koń pod górkę, bo nie wiedzą, na czym stoją. Po fatalnym sezonie, najgorszym od 15 lat, przebudowały drużynę, pozbywając się słabych ogniw i wzmacniając defensywę. Transfery nie były jakieś spektakularne, ale to nie znaczy, że znów będą nietrafione. Po sześciu zwycięstwach w sparingach nastroje w zespole i wokół niego wyraźnie się poprawiły, ale nawet laik, by zauważył, że w Kolejorzu brakuje armat. Duńczyk Christian Gytkjaer wraca do gry po kontuzji, w dodatku nie ma pełnowartościowego zmiennika. Przed sobotnią inauguracją sezonu więcej jest więc niepewności niż przekonania, że "Poznańska Lokomotywa" wraca na właściwe tory.

Oliwy do ognia dolali jeszcze działacze z Bułgarskiej, wypuszczając przed prezentacją drużyny spot pod hasłem „Dość gadania, po prostu grajmy w piłkę”. W skrócie chodzi w nim o to, że media i dziennikarze, w tym „Głos Wielkopolski” przed każdym sezonem podgrzewają atmosferę, co ma zły wpływ na piłkarzy i wiąże im nogi. Dlatego w scenie końcowej, dla jednych efektownego, dla drugich kontrowersyjnego spotu, Pedro Tiba bierze pilota, wyłącza telewizor i mówi „dość”. Przesłanie jest takie, że na końcu i tak liczy się gra w piłkę.

Zobacz spot:

Dla mnie jest to dziwny spot, bo zbyt oczywisty. Poza tym, jeśli w Lechu uznali, że wielkie cele przytłaczają zawodników, to już dziesięć lat temu mogli zrezygnować z deklaracji „idziemy na majstra”, czy „walczymy o tytuł”, skoro brak celu ma taki zbawienny wpływ na postawę piłkarzy.

Słusznie też zauważył były zawodnik Lecha i prezes Wielkopolskiego ZPN Paweł Wojtala, że w Poznaniu kibice nie cierpią grania o środek tabeli, asekuracji i po 3-4 porażkach z rzędu nie są chętni do komentarzy w stylu „spokojnie, to tylko awaria”. Zarząd Kolejorza myśli jednak inaczej i szuka winnych upadku sportowego tam, gdzie ich nie ma.

A z tym „ciśnieniem”, które niby odczuwają lechici i pozostali ligowcy, to bym nie przesadzał. Zacytuję tylko słynnego portugalskiego trenera Jose Mourinho. Na pytanie, czy jego zespół jest pod presją, odparł:


Presja? Jaka presja? Presję odczuwają biedni ludzie, którzy muszą nakarmić rodzinę. W piłce nie ma presji.

Są jednak w niej gole, wzruszenia, wyniki, tabele i są przede wszystkim kibice. Bez nich futbol byłby jak film bez scenariusza. Nie wyobrażam sobie, żeby przez kolejny sezon piłkarska Wielkopolska przeżywała katusze z powodu miernych i wstydliwych występów swoich ulubieńców. Poznań nie zasługuje na bylejakość i cotygodniowe złorzeczenie nad nieporadnością piłkarzy.

Klub woli „nie dmuchać balona” i trudno go nawet za to krytykować. W piłce i tak dużo ważniejsze od zapowiedzi są czyny. Jeśli jednak Lech przestanie mieć ambicje, by bić się o najwyższe cele, to z czasem popadnie w szarzyznę, zgnuśnieje i zadowoli się przeciętnymi wynikami. Jeśli w poznańskim klubie myślą, że wysoką pozycję w polskiej piłce, zainteresowanie kibiców i popularność w regionie wypracowali sobie na wieki, to są w błędzie.

W przeszłości przecież upadały jeszcze większe marki niż Lech. To tak ku przestrodze tym, którzy uważają, że taki sezon jak poprzedni już się nie może powtórzyć...

Radosław Patroniak

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.