Lech Poznań: Dariusz Żuraw przywrócił Kolejorza na właściwe tory. Ten sezon nie będzie dla Lecha stracony
Kilka dni temu minął rok pracy Dariusza Żurawia w roli trenera Lecha Poznań. Obejmował zespół w trudnym momencie. Jak każdy szkoleniowiec przeżył wzloty i musiał radzić sobie z kryzysem. Był zarówno "strażakiem", który miał ugasić pożar w drużynie, tak jak jego poprzednicy balansował między grupą mistrzowska a spadkową, przetrwał niczym kapitan na okręcie mocny sztorm, a w ostatnich tygodniach, widać było, że zaczyna cieszyć się coraz większą sympatią kibiców.
Dariusz Żuraw z trenera "tymczasowego", którego pierwszym zadaniem było zakwalifikowanie się do górnej ósemki, stał się tym, który może przywrócić Lechowi Poznań blask. Jego kontrakt obowiązuje do 30 czerwca 2021 roku i niemal wszystko wskazuje, że będzie drugim szkoleniowcem po Franciszku Smudzie, który od czasu, gdy właścicielem Lecha jest rodzina Rutkowskich, dotrwa na stanowisku do końca umowy.
Z systemu Nawałki nie pozostawił nic
Dariusz Żuraw obejmował pracę po Adamie Nawałce, którego kadencję można ocenić jako wielkie rozczarowanie. To był przerost formy nad treścią. Drużyna prezentowała się fatalnie. Słabo biegała, dawała się łatwo zaskakiwać, pomysły na grę Nawałki kompletnie nie podobał się kibicom. Po spotkaniu w Kielcach z Koroną władze Lecha zareagowały i zwolniły byłego selekcjonera. Na jego miejsce zatrudniono Dariusza Żurawia, który z powodzeniem prowadził wówczas trzecioligowy zespół rezerw Kolejorza. Nie był to pierwszy raz, kiedy w poprzednim sezonie 47-letni szkoleniowiec obejmował Lecha Poznań. Samodzielnie prowadził Kolejorza już po zwolnieniu Ivana Djurdjevicia. Pod wodzą Żurawia Lecha zremisował z Jagiellonią Białystok i wygrał z Wisłą Płock.
Czytaj też: Lech Poznań: Kolejorz może przetrwać najgorsze czasy dzięki swoim wychowankom
Dariusz Żuraw swoje drugie podejście do Lecha zaczął 3 kwietnia 2019 roku od zwycięskiego meczu 3:2 z Pogonią Szczecin. Na początku miał niewesołą sytuację. Atmosfera w zespole była bardzo zła, pół drużyny otrzymało informację, że ich kontrakty nie zostaną przedłużone, a po kilku dniach na trening przyszli kibice, by przypomnieć piłkarzom, że to nie do nich należy "wybieranie trenerów".
- Wiedziałem, że łatwo nie będzie, ale trzeba było błyskawicznie skupić się na robocie i nowych wyzwaniach. Czasu nie mieliśmy praktycznie wcale, a punktować musieliśmy zacząć od zaraz
- wspomina te dni szkoleniowiec.
Dariusz Żuraw jako tymczasowy trener dostał zadanie, żeby awansować do górnej ósemki. Miał dużo szczęścia, bo z trzech ostatnich meczów wygrał tylko jedno spotkanie, ale pomogli rywale i ostatecznie Lech znalazł się na ósmym miejscu, co dało awans do grupy mistrzowskiej.
Ekipa trenera Żurawia w pierwszych 10 meczach po przejęciu schedy po Nawałce nie punktowała zbyt dobrze - trzy zwycięstwa, trzy remisy i cztery porażki. 12 punktów zdobytych na 30 możliwych i dopiero 10. pozycja w lidze, licząc kolejki od momentu przejęcia zespołu przez Żurawia.
Ten bilans nie rzucał na kolana, ale pomysł i gra zespołu 47-letniego szkoleniowca mogła się podobać. Trener od początku mówił, że ma plan, jak ma grać jego drużyna - wysokim pressingiem, wyprowadzać piłkę od tyłu (bez wybijania) i stawiać na wychowanków klubowej akademii. To przekonało włodarzy Lecha Poznań, by postawić na Dariusza Żurawia i oficjalnie zatrudnić go jako trenera pierwszego zespołu. Dodatkowo, rezerwy zrobiły historyczny awans do II ligi, który także w dużej mierze był zasługą 47-letniego szkoleniowca. 16 maja 2019 roku po wygranym meczu Lecha Poznań z Lechią Gdańsk 2:1 władze Kolejorza poinformowały, że Dariusz Żuraw oficjalnie został pierwszym trenerem Lecha Poznań.
Powrotu do "starego Lecha" nie było
Sezon 2019/20 rozpoczął lepiej niż można było się spodziewać. Lech jednak nie uniknął jesiennego kryzysu, który regularnie przeżywał od kilku lat. Kolejorz będący jesienią drużyną balansującą między górną a dolną ósemką, w ciągu ostatnich miesięcy znacznie poprawił swoją reputację. Co prawda zdarzały się mu wstydliwe wpadki jak remisy z Koroną czy Arką, lecz trudno nie dostrzec postępów jakie w wielu aspektach robi poznańska drużyna.
- Dla mnie w tym okresie dużym pozytywem było to, że nie nastąpił powrót do „starego Lecha”, tego murowania, zachowawczej piłki, zwieszania głów, jak przegrywaliśmy. Dalej graliśmy ofensywnie. To jest właśnie praca trenera i sztabu, którą mało kto zauważał - mówił przed rozpoczęciem rundy wiosennej prezes Karol Klimczak.
Widać progres. Lech idzie w dobrym kierunku
W rundzie wiosennej gra Lecha wygląda już naprawdę dobrze, zwłaszcza w ofensywie. Jego mecze były emocjonujące i widowiskowe. Lech miał najwięcej strzałów w lidze, akcji ofensywnych, okazji bramkowych. Mozolnie gromadził punkty i odbudowywał swoją pozycję. Widać, że zmierza w dobrym kierunku, choć oczywiście nawet w tych wygranych meczach zdarzały mu się słabe momenty, proste błędy czy irytująca nieskuteczność.
- Jesteśmy teraz bardziej stabilni i w pewnych elementach dojrzalsi niż jesienią. Mamy oczywiście jeszcze dużo do poprawy, ale widać progres. Pewnych indywidualnych błędów nie unikniemy, zdarzą nam się jeszcze gorsze mecze, ale… jak dotąd w tym roku nie byliśmy słabsi od rywala w żadnym ze spotkań - ocenił trener Żuraw wiosenną część sezonu.
- Bez względu na to, co stanie się i czy uda się dokończyć sezon, już dzisiaj można powiedzieć, że nie jest to dla Kolejorza stracony sezon. Widać, że dużo rzeczy idzie w dobrym kierunku. Bardzo udany jest transfer Daniego Ramireza, ogromne postępy zrobiła młodzież, jest coraz więcej powodów do optymizmu. Można tylko żałować, że gdy Lech zaczął się powoli rozkręcać, epidemia zatrzymała rozgrywki - ocenia pracę szkoleniowca Lecha, były piłkarz i nasz ekspert Ryszard Rybak.
- Na Lecha teraz fajnie się patrzy. Pada dużo bramek, jest wiele fajnych akcji, dobrze grają nie tylko gwiazdy, ale też coraz więcej do powiedzenia ma nasza młodzież. Widać, że drużyna stanowi kolektyw, jest pozytywna atmosfera, dobra chemia na boisku i wspólny cel.
- ocenia inny były zawodnik Kolejorza, obecnie trener koordynator WZPN Marcin Drajer.