Laura Mancewicz. W Malezji nasza miss nie założyła bikini
Laura Mancewicz z Pomigacz znalazła się w gronie 60 najpiękniejszych kobiet świata. Jako jedyna Polka reprezentowała nasz kraj na międzynarodowym konkursie w Malezji.
Zawsze uważałam, że jedna miss w rodzinie wystarczy - opowiada ze śmiechem 21-letnia Laura Mancewicz, młodsza siostra Rozalii, koronowanej w 2010 roku na Miss Polonia. I to właśnie Rozalia nieustannie namawiała ją do udziału w castingu na Miss Podlasia. Laura nie spodziewała się, że będzie to pierwszy krok do przygody jej życia.
Ahoj Przygodo!
W maju ubiegłego roku Laura została I Wicemiss Podlasia. Na tym jednak nie koniec - pięknej Podlasiance udało się dojść aż do finału Miss Polski, który odbył się na początku grudnia. Tam również została doceniona. Otrzymała najwięcej głosów od zasiadających przed telewizorami widzów, a tym samym zdobyła tytuł Miss Polski 2016 Widzów Polsatu.
- To dla mnie najważniejsza nagroda, bo to widzowie z całego kraju mnie wybrali - przyznaje 21-latka. - To była świetna zabawa. Mam taki charakter, że do wszystkiego podchodzę z nastawieniem „Ahoj przygodo i do przodu!” - opowiada piękna Podlasianka.
Tak też było, gdy zaproponowano jej wyjazd na konkurs Miss Tourism International 2016 do Malezji.
- Propozycję dostałam w czwartek, kilka dni po gali finałowej Miss Polski 2016, a wylot był już w poniedziałek - wspomina 21-latka. - Zgodziłam się bez zastanowienia!
Przyznaje, że perspektywa spędzenia trzech tygodni na innym kontynencie z ludźmi, których w ogóle nie znała, jej nie przerażała. Wręcz przeciwnie!
- Gdy dowiedziałam się o wyjeździe, nie mogłam się go doczekać - mówi. - Miałam raptem trzy dni na przygotowania. A było co robić, bo dostałyśmy mnóstwo wytycznych, np. ile musimy mieć sukienek wieczorowych. Trzeba było też zdobyć strój narodowy, który wypożyczyłam z białostockiego zespołu Kurpie Zielone. Na galę finałową także same się ubierałyśmy, więc dopiero chwilę przed wylotem odebrałam suknię od polskiej projektantki Violi Piekut. Istne szaleństwo!
W poniedziałek, 12 grudnia, Laura Mancewicz wyleciała do Malezji, aby wśród 60 najpiękniejszych kobiet z całego świata walczyć o tytuł Miss Tourism International 2016.
5 godzin snu na dobę
- Podróż do Malezji trwała 20 godzin - opowiada Laura. - Na miejsce dotarłam około północy i od razu miałam sesję fotograficzną w strojach narodowych i wieczorowych. Trzeba było ukrywać zmęczenie.
Podczas całego wyjazdu nie było czasu na nudę.
- Plan dnia dostawałyśmy dzień wcześniej, zbiórka była zawsze o 7 rano i każdego dnia robiłyśmy coś innego. Miałyśmy wiele sesji na lotnisku i w wielu różnych miejscach, bo konkurs ma na celu m.in. promowanie Malezji. A jest co promować!
Uczestniczki konkursu miały okazję zwiedzić piękne miasta, latały na malezyjskie wyspy, pływały na jachtach, a o poranku ćwiczyły jogę na plaży. - Było niesamowicie! - podkreśla zachwycona Podlasianka.
Panie uczestniczyły też w wielu akcjach charytatywnych w domach dziecka i domach starców. - Bo w Malezji bardzo celebrują konkursy piękności - tłumaczy Laura. - Jak pojawiałyśmy się w domu starców, to sam fakt, że podchodziłyśmy do mieszkających tam pań i panów wiele dla nich znaczył. Bardzo się cieszyli ze zwykłego uściśnięcia dłoni.
Czasami jednak zmęczenie dawało się we znaki.
- Do hotelu wracałyśmy o północy i spałyśmy tylko po pięć godzin na dobę - wyjawia Mancewicz. - I cały czas było bardzo gorąco. Trafiłyśmy na porę deszczową, było 32 stopni ciepła, wilgoć i duchota. A od rana do nocy musiałyśmy przecież wyglądać pięknie! Śmiałyśmy się, że na śniadanie chodziłyśmy wystrojone, jak na wesele. Całe dnie spędzałyśmy na szpilkach, musiałyśmy mieć też pełne makijaże i ułożone włosy.
Laura dzieliła pokój z Ukrainką i Gruzinką, z którymi się zaprzyjaźniła, ale przyznaje, że czasami nie miały sił na rozmowę, bo po powrocie do hotelu wszystkie padały ze zmęczenia i od razu szły spać.
Sylwester bez bikini
Gala finałowa konkursu Miss Tourism International 2016 odbyła się w wieczór sylwestrowy w miejscowości Kuala Lumpur.
- Gala była dość krótka, bo trwała dwie i pół godziny. Podczas finału Miss Polski miałyśmy chyba z sześć wyjść, a były tu zaledwie trzy - opowiada 21-latka.
Kandydatki zaprezentowały się w sukniach wieczorowych, strojach narodowych i w szatach typowo malezyjskich.
- Na konkursach piękności zazwyczaj jest wyjście w bikini, ale w Malezji - z racji tego, że to kraj muzułmański - takiego pokazu nie było - wyjaśnia Mancewicz.
Niestety, Laurze nie udało się wejść do finałowej dziesiątki konkursu. Miss Tourism International 2016 została kandydatka z Nowej Zelandii. - To piękna, fajna i miła dziewczyna, więc uważam, że wybór jury był trafiony - przyznaje Laura. - Ja nie czuję się przegraną, wręcz przeciwnie! Jestem wdzięczna losowi, że mogłam przeżyć taką przygodę. Co więcej, wierzę, że to dopiero początek mojej przygody życia.
Dziewczyna jest szczęśliwa, że mogła zobaczyć Malezję, która ją urzekła.
- To niesamowity kraj! - podkreśla. - Zauroczył mnie tym, że tam, nie oddalając się od dużego, nowoczesnego miasta, można obcować z dziką naturą, wręcz z dżunglą. A ja uwielbiam miejski zgiełk równie mocno, jak ciszę na łonie przyrody - tłumaczy. - Poza tym, w Malezji są niesamowicie mili ludzie, a jedzenie mają takie, że palce lizać!
Wybory miss otwierają drzwi do kariery
Laura namawia wszystkie dziewczyny, które jeszcze się wahają, by brać udział w konkursach piękności.
- Bo takie konkursy bardzo wiele uczą- tłumaczy. - Pozwalają przełamać własne słabości, otworzyć się na innych, uczą pracy przed kamerami. To też świetny sposób na poznawanie nowych ludzi. Ja cały czas utrzymuję kontakt z dziewczynami, które poznałam w Malezji. Na pewno też jestem bardziej rozpoznawalna w swoim regionie. W Białymstoku podchodzą do mnie na ulicach obcy ludzie i mi gratulują. To bardzo miłe.
Laura twierdzi, że przez miniony rok nieco się zmieniła.
- Myślę, że trochę wydoroślałam - śmieje się. - Nauczyłam się punktualności i odpowiedzialności.
Od jakiegoś czasu dostaje też coraz to nowe oferty pracy przy sesjach zdjęciowych i promowaniu różnych produktów. Już w maju zaś będzie mogła się sprawdzić w roli prowadzącej SuperHit Festiwal w Sopocie.
- Szczegółów jeszcze nie znam, ale prawdopodobnie będzie mi towarzyszył Krzysztof Ibisz - cieszy się. - I co ciekawe, nie odczuwam żadnego stresu, mimo, że przecież będą mnie oglądały miliony ludzi. Mam nadzieję, że sprawdzę się w tej roli.
Jak na razie, Laura powróciła do swoich codziennych obowiązków - pomaga rodzicom w prowadzeniu gospodarstwa agroturystycznego „Majątek Howieny” w Pomigaczach pod Białymstokiem.
- Gościmy wycieczki szkolne, organizujemy wesela, chrzciny, spotkania firmowe - wylicza. - Pracy jest więc co nie miara.
Na siedmiohektarowej działce mają staw i minizoo.
- Mamy w nim kangury, małpy, lamy, alpaki, wielbłąda, konie - wyjaśnia. - Zwierzęta to nasza główna atrakcja, a i ja bardzo je lubię.
W wolnych chwilach Laura jeździ konną, co pomaga jej w zachowaniu nienagannej figury. - Oprócz tego ćwiczę trzy razy w tygodniu, na siłowni. A jeśli chodzi o dietę, to jem wszystko, ale w niedużych porcjach.
Zarówno ona, jak i jej trójka rodzeństwa, zajmują w firmie stanowiska kierownicze. -Ale jak trzeba, to zakasujemy rękawy i pomagamy nawet na kuchni - zastrzega.
I tłumaczy, że właśnie z „Majątkiem Howieny“ wiąże swoją przyszłość.
- Ale jak mi się potoczą losy, to czas pokaże - mówi z rozbrajającym uśmiechem. - Ja zawsze daję losowi pole do popisu. Kiedyś wzbraniałam się przed konkursem piękności, a okazało się, że niepotrzebnie, bo dzięki niemu przeżyłam przygodę mojego życia. Choć mam nadzieję, że los ma jeszcze dla mnie kilka takich przygód w zanadrzu...