Ładna bryka to i ładny mandat? Premier zasugerował ostatnio, że wysokość grzywny na drodze powinna być związana z wartością auta
- Gdy ktoś jedzie lamborghini czy ferrari, to kara powinna być proporcjonalna. Będziemy dyskutować na ten temat w najbliższych dniach - zapewnił premier Morawiecki.
Taka zapowiedź z ust szefa rządu padła podczas niedawnej rozmowy z internautami na żywo na temat wysokości mandatów za wykroczenia drogowe.
Mateusz Morawiecki wskazał na pieszych jako szczególnie zagrożonych w ruchu drogowym i to nawet na pasach, co kosztuje co roku życie kilkuset osób. Pod tym względem nasz kraj jest niechlubnym rekordzistą w Unii Europejskiej.
Sprawdziliśmy: ze statystyk Komendy Głównej Policji wynika, że w ubiegłym roku we wszystkich wypadkach drogowych w Polsce zginęło 2 tys. 862 osoby, w tym 792 pieszych i w tym na przejściach 285 osób.
Dlatego premier wspomniał o planach budowy większej liczby przejść wyposażonych w wysepki i lepsze oświetlenie.
To krok w dobrym kierunku, jak i ten znany nam z wcześniejszych zapowiedzi, że maksymalna wartość mandatów ma wzrosnąć nawet trzykrotnie - z 500 złotych do 1500. Tylko czy rząd nie pójdzie dalej i nie zechce - jak wspomniał Morawiecki - uzależnić kar od tego, jakim autem jedzie sprawca?
- Nie jestem przekonany, że to dobry pomysł - komentuje Jerzy Kociszewski, wiceprezes stowarzyszenia Kierowca.pl, szkoleniowiec z wieloletnim doświadczeniem. - Co zrobi chłopak, który pożyczy drogi samochód od majętnego kolegi, by zaszpanować dziewczynie i zdarzy mu się przekroczyć prędkość? Oczywiście nie powinien tego robić, ale...
Jerzy Kociszewski przypomina, że w czasach PRL-u milicjant podejmował arbitralnie decyzję o wysokości mandatu, biorąc pod uwagę zwłaszcza to, jakim pojazdem sprawca jechał. Tyle że wtedy nie było taryfikatora mandatów.
- Nie tędy droga - stwierdza nasz rozmówca. - Dlaczego na zachodzie Europy czy w Skandynawii polscy kierowcy jeżdżą zgodnie z przepisami, a w naszym kraju budzi się w nich duch pirata? Ano właśnie dlatego, że tam tak dobrze funkcjonuje system kontroli, że można mówić o nieuchronności kary. U nas ten system jest mizerny, co widać gołym okiem na drogach - tak wielu jest tych, którzy za nic mają przepisy i zdrowy rozsądek. No trudno, więcej powinno być policji i fotoradarów, bo tylko tak można ludzi zdyscyplinować.
Jerzy Kociszewski przypomina, że model skandynawski ma i tę zaletę, że dotkliwość mandatów uzależniona jest od wysokości zarobków sprawcy wykroczenia.
- Pomysł premiera można traktować jedynie w kategoriach otwartej dyskusji o bezpieczeństwie i wysokości mandatów. Nie wydaje mi się jednak sprawiedliwym, aby tę wysokość uzależniać od marki pojazdu - uważa Marek Stelmasik, dyrektor Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego we Włocławku. - Nie jest ważne, jakim autem popełniło się wykroczenie czy co gorsza wypadek, ale to, jakie są skutki tego czynu. Te skutki mogą być jednakowe, gdy ktoś wjedzie w przystanek autobusowy pełen oczekujących ludzi ferrari, czy też autem pośledniejszej marki. Weźmy też pod uwagę i ten fakt, że kierowca jadący zbyt szybko ferrari ma jednak większe szanse na zapobieżenie zagrożeniu w ekstremalnej sytuacji, bo auto ma mnóstwo systemów aktywnego bezpieczeństwa i - jeśli tylko jest we właściwym stanie technicznym - świetne hamulce.
- Morawiecki wkopuje się. Nie pomyślał choćby o kierowcach Służby Ochrony Państwa, którzy słyną z łamania przepisów i czasem, choć jeżdżą „na kogutach”, są karani mandatami za spowodowanie kolizji czy wręcz wypadków. A te pancerne wozy są warte 2-3 miliony złotych. Jaki mandat zapłacą? - pyta nasz czytelnik, pan Krzysztof ze Świecia nad Wisłą.