Kwadratura kuli. Prasa
Facet przebrany za dziennikarza, z kamerą w roli wyrzutni pocisków Tor wycelowaną w twarz Tomasza Grodzkiego, krzyczy: „Niech pan powie, jak było, bo jak my wymyślimy prawdę, to się pan nie pozbiera”. Klasyk mawiał w latach słusznie minionych, że fakty to tylko mocno niepewna wersja historii. My żyjemy w świecie, w którym fakty przestały być nawet taką wersją, natomiast coraz częściej bywają przeszkodą.
Upuściłem ostatnio pilota od TV. Coś musiało się w nim zaciąć po uderzeniu w panele drewnopodobne, bo zaczął przełączać dekoder na programy faktopodobne - najpierw ujrzałem twarz prezentera wiadomości w TV Rossija, po półminucie twarz (?) prezenterki Wiadomości w TVP, potem znów Rossija, potem TVP i tak w kółko. Uderzyło mnie podobieństwo formy i treści! Dobra władza i podli jej wrogowie. Władza i naród kontra zdrajcy narodu. Oblężona Twierdza Prawdy w przedziwnej symbiozie z atakowaną zewsząd Wyspą Wolności - i zupełnie drugorzędne jest to, że w Rossii urzędowo kłamią na temat Polski, a w TVP urzędowo demaskują te obrzydliwe kłamstwa. Sposób i cel działania jest bliźniaczy. Ba, nawet tzw. muzyka nadawana w sylwestra była w obu telewizjach identyczna. Suwerenno-ludowa.
Jak sobie porachuję, że Jurek Owsiak z tysiącami wolontariuszy zebrał przez 28 lat około 1,3 mld złotych na sprzęt ratujący Polki i Polaków, a rząd wyciągnął z naszej kieszeni 2 miliardy, by dać „narodowemu” radiu i telewizji, to mnie trzęsie, zwłaszcza że karnie płacę abonament. Całkiem gdzie indziej obejrzałem „Czwartą władzę” Spielberga z Meryl Streep i Tomem Hanksem. Przesłanie tego filmu, opowiadającego historię sprzed prawie 50 lat, z okresu prezydentury Nixona, wydaje się być zaskakująco aktualne.
Oglądamy, jak amerykański analityk wojskowy, rozczarowany przynoszącą coraz więcej absurdalnych ofiar wojną w Wietnamie i krętactwami administracji Nixona, kopiuje ściśle tajne dokumenty Pentagonu i przekazuje je dziennikarzom New York Timesa. O sprawie dowiaduje się redaktor Washington Post, który wraz z właścicielką gazety pozyskuje dokumenty i chce je ujawnić. Władze federalne wydają zakaz, którego złamanie będzie skutkować oskarżeniem o zdradę kraju. Dziennikarze walczą o wolność prasy (oryginalny tytuł filmu to „Prasa”) i ostatecznie publikują niewygodne dla rządu informacje.
Kulminacyjnym momentem tej historii jest orzeczenie Sądu Najwyższego, którego fragment mam od 40 lat wyryty na moim biurku - a przede wszystkim w zwojach mózgowych: „Media nie mają służyć rządowi, lecz rządzonym”. W owym wyroku amerykański SN poczynił wyraźne rozróżnienie między rządem i jego interesami a państwem/społeczeństwem i jego interesami. To nie jest to samo! - wygłosił.
Kiedy oglądam w 2020 roku wiadomości w Rossii i TVP, to się zastanawiam, czy my naprawdę należymy do spoglądającego w przyszłość świata Zachodu, czy też jakiś czas temu przeładowano nas do napędzanej węglem (notabene - ruskim) ciuchci zmierzającej z uporem do czasów sprzed roku 1971.