Robert Lewandowski nie dorobił się na Maderze swojego pomnika i istnieje raczej nikła szansa, by kiedykolwiek cieszył się tutaj taką sławą jak - mający pomnik pośrodku nadmorskiej promenady - Cristiano Ronaldo. Jak wiadomo, CR7 urodził się w bajecznym Funchal i dzięki iskrze Bożej oraz tytanicznej pracy został najsławniejszą postacią w dziejach Madery, wyprzedzając w plebiscytach innych sportowców oraz: odkrywcę wyspy, żonę Kolumba, aktorów i piosenkarzy.
Owszem, RL9, urodzony w niewiele mniejszej od Madery niebajecznej Warszawie (w ostatnim roku zdychającej komuny), dzięki iskrze Bożej i tytanicznej pracy robi równie oszałamiającą karierę i jest znany maderskim fanom futbolu (czyli 250 tys. spośród 253 tys. obywateli wyspy) , ale… na razie na pomniki zasłużyli tutaj tylko dwaj Polacy: Józef Piłsudski i Jan Paweł II. Pierwszy odbył na Maderze najdłuższy ze swych urlopów (1930-31), drugi odwiedził wyspę podczas pielgrzymki w 1991 roku.
Myślę o tym w autobusie linii 21, który zjeżdża z Monte drogą wijącą się nad zabójczo groźnymi przepaściami - i wpadam w zdumienie. Jeśli Bóg kazał ludziom czynić sobie Ziemię poddaną, to tu, na Maderze, Jego wyznawcy wypełniają to przykazanie w najbardziej twórczy i finezyjny sposób. Otaczają mnie cuda nauki, techniki i pracowitości, bez których ta wyspa nie mogłaby funkcjonować.
Weźmy lewady, dzięki którym już ponad pięć wieków temu rozwinęło się tutaj rolnictwo. Ten niebywale zmyślny system przenoszenia wody z terenów górskich (gdzie pada) do położonych niżej, służył i wciąż służy do nawadniania pól i plantacji, napędzania młynów i elektrowni wodnych. Dwieście lewad ma łącznie 3100 km, w tym 90 km tuneli.
Weźmy drogi. Jeśli jeszcze raz usłyszę od polskiego drogowca, że jest jakiś problem techniczny z nawierzchnią jezdni, dajmy na to, na Karmelickiej, to padnę ze śmiechu. Żeby wybudować drogi szybkiego ruchu na Maderze, trzeba było wydrążyć więcej tuneli niż pod warszawskie metro. I to w wulkanicznych skałach przechodzących w góry o 250 metrów wyższe od Karkonoszy. 99 procent ulic w Funchal nie ma ani jednego odcinka w poziomie, tylko wije się po zboczach gór tworzących miasto. Łączą osiedla położone 50 metrów nad poziomem oceanu z osiedlami położonymi częściowo na 300, a częściowo na 600 metrach n.p.o. Są świetnie utrzymane i bezpieczne.
Weźmy budynki - domy, szkoły, kościoły. Hotele, pensjonaty. Tu niemal wszystko powstało - w przenośni i dosłownie - nad przepaścią. A jest funkcjonalne, ładne, bez architektonicznego chaosu.
Weźmy ogrody - zjawiskowe nie tylko z uwagi na położenie, ale i fantastyczne nagromadzenie roślin z całego świata. Monte Palace założony przez Jose Berardo, Botaniczny stworzony przez Rui Vieirę - przyciągają tłumy, budząc zachwyt.
Tymczasem na liście lokalnych sław, powstałej w efekcie plebiscytu, nie ma żadnych naukowców, wynalazców, ogrodników, budowniczych, architektów. Są aktorzy i reżyserzy znani z latinotasiemców, głośni w mediach politycy, pisarze czytadeł, sportowcy (w tym krykiecista i pingpongista) oraz królujący nad wszystkimi gwiazdor: Ronaldo. Ba, w pierwszej dwudziestce sław uplasowali się jeszcze: matka Ronaldo, ojciec Ronaldo i śpiewająca siostra Ronaldo, która nagrała płytę jako… Ronalda.
Dla mnie taki Rui Vieira, któremu Madera zawdzięcza nie tylko zjawiskowy ogród, ale i mnóstwo rozwiązań w budownictwie i rolnictwie zapewniających po prostu dobre życie, to ktoś o niebo wspanialszy niż stu Ronaldów. Paradoks polega na tym, że dzięki ludziom jak Vieira woda bez zakłóceń płynie lewadami, drogi są przejezdne, a hotele i ogrody odwiedzane przez tłumy. Chleb stał się w ostatnich latach wręcz nazbyt powszedni, więc… skupiliśmy się na igrzyskach. Żeby tylko na Maderze...