Tylko my, Polacy, wieczni improwizatorzy (nie mylić z imprezowiczami, choć to się częściowo i szczęśliwie pokrywa), zaprawieni w wojnach partyzanckich ze Szwedami, Niemcami i Jaruzelskim, mogliśmy się porwać na przeniesienie wielkiego wydarzenia à la Davos z jednego miejsca w górach w zupełnie inne miejsce w górach w ciągu paru tygodni. I jeszcze zrobić to dobrze.
- Niemcy planowaliby to dwa lata, a potem wdrażali przez kolejne dwa - powiedział mi z błyskiem w oku rzutki menedżer jednej z państwowych spółek, które zdominowały w tym roku Forum w Krynicy, pardon - Karpaczu. W domyśle: Zachód skostniał, ludziom tam się już nie chce, a my tryskamy energią, pomysłami i to jest nasza dziejowa szansa. Karp... nica żywym dowodem.
Ponoć była koncepcja, by przenieś Forum z naszej małopolskiej Krynicy-Zdrój (w górach), gdzie chwilowo (?) mamy czerwoną strefę COVID-19, do Krynicy Morskiej. Przy okazji pojawiły się malownicze relacje o niedoszłych uczestnikach Forum, którzy w przeszłości mylili Krynice: przyjeżdżali nad Bałtyk i wypytywali posezonowych letników, gdzie jest to Davos. Co gorsza, tej pomyłki nie da się szybko sprostować: oba miejsca dzieli 750 kilometrów, ponad 9 godzin jazdy autem, no chyba że się jest Jackiem Kurskim, który się podpiął pod kolumnę rządową - wtedy pięć godzin...
Zygmunt Berdychowski, spirytus movens, alfa i omega, twórca i guru „polskiego Davos”, czyli „najważniejszego wydarzenia gospodarczo-społecznego w naszej części Europy” (jak od lat skromnie określa samo siebie Forum w Krynicy), postawił ostatecznie na Karpacz, a to dlatego, że gigantyczny Hotel Gołębiewski, ulokowany arcymalowniczo rzut szyszką od Śnieżki, choć nieco już podniszczony, nadaje się do tego znakomicie. Ma odpowiednio prestiżowe stumetrowe apartamenty (droga z łóżka do łazienki zajmuje ładne trzy minuty), z rozległymi balkonami i kojącym oczy widokiem na Karkonosze, imponujące czerwone restauracje przytulone do imponujących zielonych atriów, mnóstwo sal konferencyjnych, dużych i małych, jeszcze więcej korytarzy, w których można robić to, co uczestnicy Forum lubią robić najbardziej - zacieśniać relacje, wymieniać wieści z pierwszej ręki i oraz plotki z drugiej.
Sęk w tym, że wszystko to sprawdza się znakomicie w normalnych czasach, tj. bez covidu (chociaż może teraz te z covidem będą normalne?). Nikt nie miał pewności, czy sprawdzi się w pandemii. I nadal nie ma. Bo mimo wszelakich zabezpieczeń, mierzenia temperatury, obowiązkowych maseczek, dystansowania, ryzyko zakażenia w kilkusetosobowym skupisku ludzi z całego świata pozostaje wysokie. Za jakieś dwa tygodnie przekonamy się, jak bardzo...
No tak, ale z jakiegoś powodu ci wszyscy ludzie postanowili zaryzykować - i jednak wziąć w tym udział. Od każdego słyszę, że ma dość tych skajpów, zumów, timsów i łotsapów. Ofkors, przydają się w pracy i życiu, albo wręcz są niezbędne. Ale nie ma to jak pogadać przy soku lub kawie, a wieczorem - piwie, pinot noir lub dobrym łyskaczu. Panele mogą być zdalne, miłość i nienawiść, waśnie i przyjaźnie - nie. Więc i biznes też nie. Musisz wiedzieć, z kim robisz interesy i kogo chcesz wykupić. Google ci tego nie powie.
Dlatego dobrze, że partyzant Berdychowski zrobił tę Karpnicę. I niech zrobi za rok. Choćby miało to być w Pcimiu. Swoją drogą - rodzinnej miejscowości Człowieka Roku.