Kurs na Łódź: Coś dla MPK: jak to działa na Malcie
Czasem zamiast kombinować z oryginalnymi rozwiązaniami w komunikacji miejskiej, warto podpatrzeć jak to robią inni. Dość ciekawie różne problemy trapiące komunikację publiczną rozwiązano na Malcie. Weźmy kontrolę biletów. Kara za brak biletu to 50 euro.
Niewygórowana, ale też i kontrola jest ściślejsza. Do autobusu wchodzi się tylko z przodu, obok kierowcy (tylne wyjście służy wyłącznie do wysiadania). Od niego kupuje się bilet, a posiadacz migawki musi ją odbić na czytniku, co czytnik głośno sygnalizuje. Na gapę naprawdę trudno się prześlizgnąć. Co ciekawe, spóźnienia z tytułu sprzedaży biletów przez kierowcę nie są wcale większe niż w Łodzi.
Bilet jednorazowy kosztuje 1,50 euro i można nim podróżować do dwóch godzin, dowolnie się przesiadając. To wystarczający czas, aby przedostać się w zasadzie w dowolny punkt wyspy. Migawka tygodniowa, przygotowana trochę pod turystów, kosztuje 21 euro. Jak łatwo policzyć, to równowartość dwóch biletów jednorazowych dziennie.
Siatka połączeń jest bardzo dobrze rozwinięta, a rozkładów jazdy na przystankach nikt nie zrywa i nie podpala.
Utrapieniem są korki, bo Maltańczycy nie wyrzekli się samochodów. Zwraca jednak uwagę kultura jazdy. W ciasnych uliczkach miast i miasteczek, często trzeba ustąpić pierwszeństwa lub wręcz cofnąć się o kilkanaście metrów. Co dzieje się bez krzyków i obelg. I chyba to ostatnie rozwiązanie byłoby najtrudniej zaimportować do Łodzi.