Kulturalne odchudzanie
Komentarz Jarosława Jabłońskiego, redaktora naczelnego "Kuriera Porannego"
Wdzięczny jestem naszym radnym, że okroili tort na kulturę, bo od tego lukru to o nadwagę nietrudno i ciężko się ruszyć gdziekolwiek, do teatru czy na koncert. Kulturalny post człowiek jakoś przed telewizorem przetrzyma. Nawet półtora roku. A takiego odchudzania to i innych autów jest więcej.
W kraju mniej będzie się o nas pozytywnie pisało, a tylko nieco więcej o tym, że nie warto tu zaglądać. Po co mają się po ulicach plątać jacyś obcy, nie daj Boże z Warszawy. I ocalimy trochę lasów. Bo na mieście nie trzeba będzie rozwieszać plakatów, a radnym słać zaproszeń.
Chociaż na biletach nie oszczędzimy, bo trzeba będzie kupić je na pociąg, żeby dojechać na niektóre imprezy kulturalne. Przeniosą się z Białegostoku do np. Suwałk. Nie zazdroszczę im tylu niezbyt lubianych białostoczan naraz, w jednym miejscu. Ciekawe co na to tamtejsi radni?
Taka głodówka z pewnością zaostrzy apetyt na kulturę, ale boję się, że głód będziemy musieli zaspokoić posiłkiem ze skromnego menu popełnionego przez radnych. Zbyt pochopne opychanie się jakimkolwiek posiłkiem niesie spore ryzyko strasznych boleści. I tylko nie umiem powiedzieć, kto ucierpi najbardziej: mieszkańcy, kultura, a może obecni radni?