Kto prezydentem zostać... nie powinien [FELIETON ARKADIUSZA KRYSTKA]
Nauczka, jaką w 2015 roku dostał Bronisław Komorowski, każe liderom naszego sondażu zakasać rękawy do pracy.
Przypomnę, że według badanych mieszkańców Łodzi, Sieradza i Skierniewic urzędujący prezydenci tych miast w cuglach wygrywają walkę o reelekcję w jesiennych wyborach. Dostali poparcie na poziomie od 56 do 72, czyli wygraliby w pierwszej turze.
Znakomite wyniki. Przy podobnych - Komorowski zasnął. Tuż przed wyborami prezydenta kraju miał 70 proc. I Polacy wybrali... Andrzeja Dudę.
Konkurenci liderów naszego sondażu śnią o takim scenariuszu. Sam się nie ziści. Tym bardziej że zainteresowanych urzędem przybędzie. Może zabiorą głosy liderom, może tym z drugiego planu.
We wcześniejszych wyborach, np. w Łodzi było od 9 do 13 kandydatów. Liczyło się dwóch, trzech. Reszta stanowiła tło, często bardzo rozmyte. Ale ten plankton np. w 2006 r. mógł przepchnąć do drugiej tury Krzysztofa Makowskiego (SLD). I to on, a nie Krzysztof Kwiatkowski (PO) w decydującym starciu zmierzyłby się z Jerzym Kropiwnickim. Co by było dalej?
Wydaje się, że właśnie umiejętność budowania szerokiej koalicji przesądzi o wyniku wyborów. A w Łodzi, wskazuje nasz sondaż, największy potencjał ma Hanna Zdanowska (PO). Dostawała głosy zwolenników swojej partii, Nowoczesnej, Razem, PSL, SLD, Wolności. Jej główny, na tę chwilę, kontrkandydat Waldemar Buda (PiS) w zasadzie może liczyć tylko na wyborców swojego ugrupowania.
Jesienią wybór będzie większy, bo wciąż przybywa kandydatów. Ale i tak wielu z nas znów powie: „Nie mam na kogo głosować”, ale i tak głos odda. Może wtedy, przed postawieniem krzyżyka na chybił trafił, zadać sobie pytanie nie o to, kto powinien być prezydentem miasta, ale kto nie powinien nim zostać.
Kazik Staszewski śpiewał, że nie wierzy tym, którzy tak przekonują do siebie: Głosuj na mnie, wtedy dostaniesz prawie za darmo każde śniadanie (...) Starych i chorych weźmiemy na hol (...) Każdemu dziecku ciepłe ubranie (...) Głosuj na mnie - wtedy zmieścisz dodatkowych złotych czterdzieści (...).