Kto odpowiada za tragedię w hali Międzynarodowych Targów Katowickich
W styczniu 2016 roku minie 10 lat od zawalenia się dachu hali targowej, pod którym zginęło 65 osób. „Pytanie, kto zawinił i ponosi za całą tę sytuację odpowiedzialność, jest kłopotliwe” - napisali w nowej opinii dla katowickiego sądu biegli z Politechniki Krakowskiej
20 maja 2009 roku zaczął się proces karny przed katowickim Sądem Okręgowym. Oskarżono 12 osób, m.in. spośród kierownictwa spółki MTK, projektantów hali oraz budowlańców. Zdaniem biegłych, dach hali runął z powodu błędów w projektowaniu. Projektanci twierdzą, że z powodu złego użytkowania i zalegającego na dachu śniegu. Odpowiedź uczciwa na pytanie, kto zawinił, wskazuje na... normy krajowe, niedostosowane do projektowania hal nowej generacji
Coraz mniej rozumiem, co należało zrobić; odśnieżać ten dach, czy nie - mówi jeden z oskarżonych o przyczynienie się do katastrofy budowlanej na terenie Międzynarodowych Targów Katowickich w styczniu 2006 roku. Opinia uzupełniająca, sporządzona dla sądu, przed którym toczy się proces karny, nie jest już wyłącznie krytyczna wobec konstruktorów zawalonej hali oraz jej użytkowników, którzy zasiadają na ławie oskarżonych.
Zespół biegłych Politechniki Krakowskiej, którym kierował prof. Marian Gwóźdź, powstrzymał się przede wszystkim od totalnej krytyki stalowej konstrukcji nośnej hali nr 1 MTK, która runęła na uczestników wystawy gołębi. Konstrukcja ta była w znacznym stopniu prototypowa, nowej generacji. I ten prototypowy charakter był pewnym zaskoczeniem dla zespołów biegłych, którzy wypowiadali się o przyczynach katastrofy budowlanej. Hala nie ma w Polsce pierwowzoru, nie jest opisana w normach krajowych i dostępnej krajowej literaturze. Nie było wiadomo, jak zachowa się w trakcie eksploatacji.
Stalowe hale z lekką obudową realizowano w krajach Europy już w latach 70. Do Polski takie technologie dotarły dopiero w latach 90. ubiegłego wieku. Krajowe normy, a w szczególności norma projektowania konstrukcji stalowych i norma obciążenia śniegiem, nie były redagowane na potrzeby takiego budownictwa. Gdy budowano halę nr 1 MTK i w powszechnym użyciu były nowe technologie, środowisko inżynierskie na ogół nie znało innych norm projektowania niż krajowe, niedostosowane do tych technologii.
Naukowcy wskazali na błędy i wady konstrukcyjne, które zadecydowały o katastrofie, ale dodali, że powściągliwość w tej krytyce jest jednak wskazana. Mamy bowiem do czynienia z wyraźną sprzecznością między obliczeniami wytrzymałości konstrukcji hali a tym, co się z tą halą faktycznie działo. Z analiz wynikają „drastyczne przeciążenia większości podzespołów konstrukcyjnych, a jednak hala przetrzymała powtarzające się średnio co dwa lata duże przeciążenia spowodowane zalegającym śniegiem”. - Jak to możliwe? - pytają.
- Czy to oznacza, że odśnieżanie dachu zakłócało statykę hali? - docieka też jeden z oskarżonych. Dach od budowy, na przełomie lat 1999 i 2000, aż do katastrofy charakteryzował się podatnością na kumulowanie pokrywy śnieżnej, niespotykaną wcześniej na podobnych budynkach.
Przyjęta w projekcie wykonawczym prognoza obciążenia dachu pokrywą śnieżną równomierną (o grubości 29 cm) lub nierównomierną (o grubości 29-73 cm) ,,oparta na zapisach normy krajowej, drastycznie odbiegała od rzeczywistych oddziaływań śniegu” - piszą naukowcy z Krakowa. Popełnione błędy wynikają przede wszystkim z wadliwych zapisów polskich norm budowlanych, a w mniejszym stopniu z zalodzenia dachu o wadliwej geometrii.
Wiadomo, że problem zastosowania błędnej prognozy obciążenia dachu śniegiem ujawnił się już 2000 roku, w czasie wznoszenia hali. Najpierw wszystkich zaskoczył, bo przecież nikt wcześniej dachów nie odśnieżał. Kolejne kłopoty pojawiły się w 2002 roku, gdy pod ciężarem śniegu ugiął się dźwigar, a następne w 2005 i krótko przed katastrofą. Zawsze zalegało na dachu dużo śniegu. Zalecenie jego odśnieżania przez projektantów było uzasadnione. Mieli świadomość, że dach zaprojektowali na dużo mniejsze obciążenie śniegiem.
Co, zdaniem biegłych, mógł i powinien zrobić generalny wykonawca oraz projektanci świadomi, że wybudowana hala jest wadliwa, a inwestor może mieć kłopoty z jej utrzymaniem? Powinni uczciwie powiadomić inwestora i uzyskać jego pisemną zgodę na permanentne odśnieżanie dachu. Powinni mu powiedzieć o konsekwencjach przeciążenia dachu śniegiem. Gdyby odmówił odśnieżania, alternatywą było wzmocnienie konstrukcji. Czy ten scenariusz był możliwy w tamtych realiach? „Raczej nie, ponieważ wymagał pogłębionej wiedzy budowlanej oraz osobistej odwagi głównych decydentów procesu budowlanego. Prawdopodobnie sprawa znalazłaby się już w 2000 roku w sądzie z pozwem o odszkodowanie, jednak bez ofiar śmiertelnych” - napisali biegli. Ich zdaniem użytkownik hali nie zagwarantował bezpieczeństwa uczestników targów gołębi, bo „nie miał wiedzy, że zakupił pawilon, który nie nadawał się do normalnej eksploatacji”.
Naukowcy krakowscy nie kwestionują usterek montażowych wykazanych w raportach biegłych z Politechniki Śląskiej i Wrocławskiej. Jednak nie miały one istotnego wpływu na nośność hali i katastrofę. Jakość wykonania i montażu konstrukcji „nie odbiegała in minus od standardu wykonania innych podobnych obiektów realizowanych w Polsce w latach 90. i wcześniej”.
Pytanie, kto zawinił i ponosi za całą sytuację odpowiedzialność, jest kłopotliwe - konkludują naukowcy krakowscy. Odpowiedź uczciwa każe wskazać na archaiczne normy krajowe, które nie były dostosowane do projektowania lekkich stalowych hal wielkogabarytowych nowej generacji.
Sytuacja się zmieniła po 2010 roku, kiedy wycofano normy krajowe . Uczestnicy procesu inwestycyjnego hali nr 1 MTK - dodali naukowcy - byli w znacznej mierze ofiarami stanu krajowej normalizacji obliczeń konstrukcji budowlanych w latach 90. Ale brak wiedzy w zakresie projektowania lekkich hal stalowych, prognozowania obciążeń klimatycznych, nie upoważniało do projektowania arbitralnego.
Konstrukcja nośna hali była skomplikowana, dlatego błędów projektu - bez inicjatywy projektanta - nie byli w stanie zidentyfikować inni uczestnicy budowy. Także rutynowe przeglądy nie były w stanie istniejącego zagrożenia ujawnić. Sytuację pogarszał dość powszechny wtedy w Polsce klimat niekompetencji i niefrasobliwości, dlatego tragiczne wydarzenia z 28 stycznia 2006 roku, zdaniem tych biegłych, były nieuchronne.
W latach 1995-2000 wybudowano w Polsce setki podobnych hal nowej generacji, które były najczęściej projektowane identycznie jak hala nr 1 MTK, także na zaniżone obciążenia śniegiem. Skutki tamtych decyzji projektowych odczuwamy do dziś. Polska jest jedynym chyba krajem w Europie, w którym co roku, gdy dochodzi do opadów, zarządcy hal wielkogabarytowych wysyłają na dachy ekipy usuwające śnieg. W innych krajach odśnieżanie dachów jest konieczne tylko w przypadkach nadzwyczajnych, gdy opady mają charakter klęski żywiołowej.
28 stycznia 2006 roku o godzinie 17.15 runął dach hali nr 1 MTK. Odbywała się wówczas międzynarodowa wystawa gołębi. Prócz 65 śmiertelnych ofiar, 26 osób doznało ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Zdaniem prokuratury, zdarzenie to zagrażało zyciu i zdrowiu co najmniej 1.233 ustalonych osób, które w tym czasie przebywały na terenie katowickich targów. Setki straciły majątek w rumowisku.