Kto mógł wiedzieć, że ten mglisty poranek przyniesie piekło wojny
Pierwszy września 1939 roku, początek II wojny światowej, w Bydgoszczy był dniem szoku z powodu ataku Niemiec.Tak jak dziś był to piątek. Mieszkańcy mimo wszystko poszli do pracy, a po południu do kawiarń, kin i kościołów. Codzienne życie przerywały tylko alarmy lotnicze.
Pierwszego września 1939 roku tuż przed godz. 5 rano Niemcy zaatakowały Polskę. Mieszkańcy Kujaw i Pomorza dowiedzieli się o tym z radia. Jeszcze przed południem na ulicach pojawili się kolporterzy specjalnych wydań miejscowych gazet. Na afiszach ogłoszeniowych rozlepiano pośpiesznie odezwę prezydenta Rzeczpospolitej, a później zarządzenia o rygorach wprowadzonego właśnie stanu wojennego.
Pierwsze poranne działania wojenne zaobserwowano poza naszym regionem. Około godz. 10 wojska zajmujące pozycje na północ od Grudziądza dostrzegły nieprzyjacielskie oddziały szykujące się do ataku. W Bydgoszczy i Toruniu w tym czasie było zupełnie spokojnie. Niemcy, co prawda, planowali naloty na te dwa miasta, by zbombardować przede wszystkim lotniska, mosty i dworce kolejowe, ale z powodu gęstej mgły tego ranka nad Polską, atak lotniczy opóźniono.
Tego dnia wszystkie plany, przygotowania, marzenia milionów Polaków legły w gruzach. Choć optymizm mieszał się z trwogą, choć próbowano żyć w miarę normalnie, pod wieczór oblężone były kościoły, w których modlono się za siebie i ojczyznę.
Parę dni później Bydgoszcz i Toruń zajęły niemieckie wojska. Elity przedwojennej Polski natychmiast aresztowano. Między innymi do Fortu VII trafił znany toruński aktor i nauczyciel, Bogusław Magiera. Potem przeszedł obozową gehennę, zmarł w Dachau. Zachowały się jego grypsy pisane w katowni w Forcie VII do żony. Są one niezwykłym świadectwem tamtych niezmiernie trudnych dni, zawierają opisy codziennego życia w niemieckim więzieniu, są niezwykle wzruszające i przejmujące.
Pierwsze samoloty z czarnym krzyżem na skrzydłach nadleciały nad Kujawy i Pomorze 1 września 1939 roku, tak jak się spodziewano, od zachodu. Nad Bydgoszczą pojawiły się tuż po godz. 11, gdy się już poranne mgły ostatecznie rozeszły i pogoda zrobiła się słoneczna. Jednak bomby, ku zaskoczeniu agresorów, spadły na całkowicie opustoszałe bydgoskie lotnisko, gdyż wcześniej stacjonujące tu polskie samoloty odleciały na przygotowane uprzednio lotniska polowe. Po południu nad miastem ponownie zaobserwowano zbliżające się niemieckie samoloty. Tym razem jednak ich przelot musiał mieć charakter wyłącznie rozpoznawczy, gdyż nie zrzuciły bomb na miasto. Wyły syreny alarmowe, ludzie pośpiesznie kryli się w schronach i piwnicach, na stanowiskach artylerii przeciwlotniczej był wielki ruch. Ku rozczarowaniu mieszkańców, na niebie nie widać było nawet do końca dnia polskich aeroplanów, które miały, zgodnie z obietnicami, strzec przestrzeni powietrznej nad większymi miastami.
Samoloty częstowano kulami
Następnego dnia „Dziennik Bydgoski” informował swoich czytelników: „Wczoraj w pierwszym dniu wojny ukazały się w godzinach południowych i popołudniowych pierwsze samoloty wywiadowcze nieprzyjacielskie nad Bydgoszczą. Powitała je nasza artyleria przeciwlotnicza i zorganizowana obrona ludności cywilnej. Wszystkie samoloty częstowano kulami. Gości nieproszonych inaczej się nie wita”.
Reporter przyznał przy okazji, że choć wielu mieszkańców karnie udało się na dźwięk syren do schronów, nie wszyscy dostosowali się do zaleceń władz. „Szereg odłamków pocisków spadło na ulice w różnych punktach miasta. Nie było żadnych ofiar, choć dziecko w pobliżu Fary cudem uniknęło śmierci, kiedy tuż obok spadł odłamek pocisku”.
Dziennik, w porozumieniu z komendantem placu, starał się uspokoić bydgoszczan, pisząc: „Ruch w mieście prawie normalny. Gdyby nie wystawione przed domami posterunki obrony przeciwlotniczej cywilnej i głuche odgłosy artylerii przeciwlotniczej, chciałoby się rzec, że nic się nie dzieje. Tak samo ludzie chodzili do sklepów i kawiarni, do kina, spotykali się i plotkowali na ulicy, snuli plany na najbliższe dni”.
Prasa apelowała jednocześnie, by nie ulegać podszeptom wrogiej propagandy i szkodliwym plotkom, a o rozsiewaniu złych wieści natychmiast informować odpowiednie służby.
W Toruniu zaskoczenie
Alarm na toruńskim lotnisku ogłoszono już o godz. 5 rano, chwilę po tym, kiedy do jednostek alarmowych, czuwających przez całą noc, dotarła wiadomość o rozpoczęciu przez Niemcy działań wojennych. Gdy mgły się rozwiały, kilka polskich samolotów wystartowało do lotów rozpoznawczych w kierunku granicy z Prusami Wschodnimi. Niewiele jednak udało się dojrzeć z powodu mgły.
Niemieckie bombowce Heinkel pojawiły się nad toruńskim lotniskiem dopiero około godziny 13., a mimo tego ten atak był zaskakujący. Wyczekiwano samolotów od północy, z Prus Wschodnich, tymczasem niemieckie samoloty nadleciały od południa. Przez to zaskoczenie nie wystartował ani klucz alarmowy, ani też nie rozpoczęła w porę ostrzału artyleria przeciwlotnicza.
Pierwsze bomby zrzucone przez Niemców spowodowały duże straty. Siedem osób z obsługi lotniska zginęło, 30 zostało rannych, w gruzach legły budynki dowództwa i hangar. Na szczęście nie zniszczono ani jednego samolotu. Natychmiast po odlocie bombowców rozpoczęto ewakuację niektórych maszyn na pobliskie lotnisko polowe „Katarzynka”, inne przemieszczano w mniej widoczne miejsca lub maskowano. Około godz. 17 nastąpił kolejny nalot, który przyniósł dużo większe straty. Zniszczony został m.in. pas startowy lotniska. Stacjonujące w Toruniu myśliwce w tym czasie były już w powietrzu i toczyły zacięte walki nad Pomorzem. Zestrzeliły one trzy niemieckie samoloty, niestety, dwa z myśliwców nie powróciły. Tego dnia swoje pierwsze powietrzne zwycięstwo zanotował słynny pilot ppłk. Stanisław Skalski, stacjonujący wówczas w Toruniu późniejszy autor „Czarnych krzyży nad Polską”.
W pierwszym dniu wojny stacjonujące w Toruniu dowództwo Armii „Pomorze” przeniesione zostało - w związku z zagrożeniem z powietrza - z koszar na Mokrem do Fortu Kniaziewicza.
Niemcom szkoda drogich bomb?
Mieszkańcy Torunia z zadowoleniem przyjęli efekty nadzwyczajnego zarządzenia, na mocy którego na wystawach sklepowych pojawiły się informacje o asortymencie posiadanych produktów spożywczych oraz ich cenach. Z trudem za to godzili się z decyzją o zablokowaniu na siedem dni wszelkich wypłat w bankach z kont oszczędnościowych. Miało to zapobiec panicznemu opróżnianiu kont. Na ulicach panował spokój. Reklamowano zapowiadaną na 2 września premierę otwierającą nowy sezon teatralny, „arcydzieło” Karola Huberta Rostworowskiego - „Przeprowadzka”.
„My, Polacy, nie mamy powodów obawiać się tej wojny” - pisała uspokajająco pomorska prasa. „Dziś nikt nie jest zupełnie bezpiecznym. Jeżeli my jesteśmy narażeni na naloty nieprzyjacielskie, to Niemcy odczują nasze znacznie bardziej, gdyż olbrzymia ich większość mieszka w gęsto rozsianych, uprzemysłowionych miastach, podczas gdy ludność Polski rozproszona jest po wsiach, na bombardowanie których szkoda drogich bomb”.
Jednocześnie zamieszczano „dobre wieści” z frontu i instrukcje zachowania się na wypadek ogłoszenia alarmu lotniczego. Dopiero pod wieczór świadomość grozy wojny zaczęli w naszych miastach budować uchodźcy z miejscowości położonych przy granicy z Niemcami, docierający czasem z całym żywym inwentarzem. Witani byli ze współczuciem, szykowano dla nich przejściowe kwatery.
Na wieczorne msze w kościołach tego dnia wszędzie przyszły prawdziwe tłumy, ludzie nie mieścili się we wnętrzach. Głośne śpiewy i modlitwy roznosiły się po okolicy, a szczególne wrażenie zrobiło na wszystkich odśpiewanie na koniec mszy pieśni „Boże, coś Polskę”.
Wieczorem pierwszego dnia wojny głośna eksplozja wstrząsnęła Fordonem. Niemiecka bomba trafiła dokładnie w ładunki wybuchowe zainstalowane na moście. Środkowe przęsła runęły do wody, skutecznie blokując jakąkolwiek możliwość poruszania się Wisłą. Mieszkańcom tego miasta i okolic wojna ukazała swoje oblicze w całej okazałości.
Zbombardowane dworce
Drugiego dnia wojny było już zupełnie inaczej. Mgły rano nie było. Kolejne naloty za cel miały już nie tylko lotniska, ale i dworce. Bomby spadły na Bydgoszcz Główną i Toruń Miasto. W Bydgoszczy zniszczyły kilka domów w okolicach dworca, a także część ramp i halę towarową oraz zapaliły cysterny zawierające ropę. Słup ognia i dymu widać było w wielu punktach miasta. Groza wojny powoli zaczęła docierać do coraz szerszej rzeszy mieszkańców Kujaw i Pomorza. Wieczorem jeszcze po raz ostatni odbyły się seanse teatralne i kinowe. I znów zapełniły się wszystkie kościoły.