Kto kocha Boga i ludzi, ten środowiska nie truje
Bp Rudolf Pierskała, biskup pomocniczy diecezji opolskiej.
Księże biskupie, zapytam wprost: Czy ktoś, kto pali w piecu opony, butelki plastikowe i inne szkodliwe odpady popełnia grzech?
Jeżeli robi to świadomie, grzeszy. Jeśli jest wierzący, tym bardziej powinien mieć świadomość, że całe stworzenie pochodzi od Boga. Tymczasem wytwarzając smog, szkodzimy sobie, swojemu sąsiadowi i szerzej, zatruwamy środowisko. Nie może tego robić ktoś, kto uznaje Boga za stwórcę, który dał człowiekowi ziemię.
Ale nie po to, żeby ją niszczyć…
I nie tylko do uprawiania, czyli korzystania. Bo ono nie może oznaczać rabunku. Pan Bóg zobowiązuje nas do doglądania ziemi zgodnie z Jego zamysłem, czyli do troski o nią. Raz jeszcze powtórzę: Jeśli wierzę i uznaję Boga za Stwórcę, jestem w sumieniu zobowiązany do troski o ziemię, a więc także o środowisko.
Które przykazanie nam to nakazuje, piąte „Nie zabijaj”?
Wolałbym się odwołać do przykazania, które ma pozytywne przesłanie. To jest przykazanie miłości Boga i bliźniego. Jeśli będę miłował Boga z całej duszy, serca i umysłu, a bliźniego jak siebie samego, jeśli uznam Boga za stwórcę świata, wtedy będę o owo doglądanie ziemi, o troskę o nią dbał. Jeśli Bóg nie jest na pierwszym miejscu, wtedy rodzi się niebezpieczeństwo, że sam sobie stworzę zasady.
To się musimy uderzyć w piersi. Środowiska nie zatruwają tylko ateiści. To jest problem wielu chrześcijan.
Mam nadzieję, że trwa proces zmiany świadomości. Obaj pamiętamy czasy, gdy powszechne było palenie papierosów w miejscach publicznych. Dziś ta wrażliwość jest większa: w pociągu, na przystanku, w wielu innych miejscach praktycznie nikt po papierosa nie sięga.
Z tym małym smogiem poszło zatem lepiej niż z dużym. Jak wjeżdżamy do naszych wiosek wieczorem, nie ma wątpliwości, że w wielu domach truje się środowisko.
Problemem prawdopodobnie jest także egzekwowanie przepisów. Jak ktoś dziś zapali w pociągu, to go obsługa wyprosi. Ale – powtórzę – najważniejsze jest kształtowanie sumienia człowieka. Musimy zrozumieć, że nie jesteśmy właścicielami świata. To jest egoizm, kiedy sypię śmieci do pieca, bo to jest moje, więc mogę robić, co chcę. Nie, bo świat nie jest nasz. Należy do Boga, a dzielimy go z innymi ludźmi. Pan Bóg w dziele stworzenia przygotował dla człowieka wszechświat. I widział, że to, co uczynił, było bardzo dobre. Ale świat pozostaje Jego dziełem.
Wygląda więc, że wielu współczesnych chrześcijan Boga za stwórcę nie ma…
Nie chcę nikogo łatwo oceniać ani osądzać. Ale jestem przekonany, że trzeba ich uwrażliwiać na troskę o ziemię i jej przyszłość. O kolejne pokolenia. Nie może nam być obojętne, co im zostawimy. Na to, że konsekwencje naszego zatruwania środowiska dotykają innych. Powtórzę, musimy zmieniać myślenie ludzi. Nie tylko piętnować i zabraniać, ale kształtować pozytywnie: więcej szacunku dla Boga Stwórcy i dla naszych bliźnich.
Papież Franciszek podpowiada wzorce w ekologicznej encyklice „Laudato si”?
Zwłaszcza drugi rozdział zatytułowany „Ewangelia stworzenia”. Papież zwraca uwagę na trzy relacje, które są warunkiem ekologicznej ważliwości: do Boga, który jest Panem stworzenia, do ludzi, za których powinniśmy się czuć odpowiedzialni i do ziemi, która została nam dana do użytku, ale i do troszczenia się o nią. Jak zerwiemy relację z Bogiem, psuje się nasze podejście do ludzi i do ekologii też. Z drugiej strony, odnowa zaczyna się często od jednego człowieka, który pokazuje, że można inaczej. W skali Kościoła taką postacią był kiedyś święty Franciszek.
Jak przestaję smrodzić i mówię o tym, to inni posłuchają? A może księża powinni częściej w kazaniach przypominać, że wytwarzania smogu nie da się z wiarą pogodzić?
Różne drogi prowadzą do zmiany świadomości, do zmiany sumienia: Dobry przykład tego, kto się przełamał i segreguje śmieci zamiast nimi palić i uparte mówienie o tym, a czasem i kara, jaką trzeba zapłacić. Księża z ambony powinni budzić wiarę w Boga stwórcę. Wytykanie, że ten czy tamten pali byle czym, może przynieść efekt odwrotny. Musimy też uczciwie powiedzieć, mamy dziś w kościołach ułamek naszych mieszkańców. Boję się, że wielu z tych, którzy zanieczyszczają środowisko, tam nie ma. Ich trzeba przekonywać w osobistych spotkaniach, w rozmowie. I to jest zadanie dla księży i dla świeckich.