Kto czyta, nie śpi i żyje podwójnie [rozmowa, infografiki]
Rozmowa z dr. Dariuszem Pniewskim z Instytutu Literatury Polskiej UMK.
- Dlaczego pan czyta?
- A dlaczego pani pisze?
- Dlatego, że pisanie rozwija. Pozwala się lepiej skoncentrować, zebrać myśli, zastanowić się nad czymś głębiej. No i sprawia, że więcej rozumiem.
- Z takich samych powodów czytam. To jedno z najciekawszych doświadczeń, gdy można czytać człowieka na podstawie tego, co napisał.
- Z danych o stanie czytelnictwa w Polsce w 2015r., opublikowanych niedawno przez Bibliotekę Narodową, wynika, że od 2010 roku czytelnictwo maleje.
- Najwyraźniej wśród mężczyzn i osób młodych, ale z drugiej strony najchętniej korzystają z bibliotek ludzie w przedziale wiekowym 15-19 lat. Analizy badaczy wskazują, że są ludzie, którzy albo nic nie czytają (14 proc.), albo czytają wszystko (22 proc.). Czytają ci, którzy chcą się rozwijać i ci, którzy są otwarci na wszelkiego rodzaju doświadczenia, nawet takie, które w realnym życiu niekoniecznie mogą im się przytrafić.
- Stąd pewnie popularność książek o wampirach?
- Tak, zwłaszcza że zwykle jest w nich też wyidealizowany romans, o który trudno w prawdziwym życiu. A to rzecz wciągająca, do tego stopnia, że czytajacy może mieć przekonanie podwójnego życia. Pocieszające jest też, że przynajmniej jedna piąta moich studentów czyta więcej niż zakłada program studiów. Mało tego - przychodzą podpytać, co warto przeczytać albo odpytują mnie z przeczytanych książek. Czytają modną sensację, ale też powieści historyczne, historie alternatywne czy Orbitowskiego, który pisze bardzo przekonująco o pokoleniu, którego młodość przypadła na lata 90. I jedna rzecz wydaje mi się w preferencjach czytelniczych studentów ważna. Oni czytają książki autorów, którzy wydają się ciekawymi ludźmi, z którymi chętnie poszliby na kawę czy piwo. Szukają w ich powieściach własnych przeżyć albo przeżyć rodziców i próbują z tego coś więcej zrozumieć, zwłaszcza w kontekście własnego życia.
- Można się od takich poszukiwań uzależnić?
- Są pożeracze książek, ale traktowałbym to uzależnienie jako zdrowy nawyk, podobnie jak sport. Nałogowi czytelnicy raczej chcą pogłębić własne doświadczenia.
- Jak w takim razie wytłumaczyć wielką popularność "Pięćdziesięciu twarzy Greya"? Ciekawe, jakie doświadczenie chcą pogłębić miliony czytelników tej popularnej książki?
- "Pięćdziesiąt twarzy Greya" to moda. Takie mody pojawiają się w każdej epoce i znikają. Wiem, że to źle zabrzmi, ale nie polecam tej książki tym, którzy dużo czytają.
- Niektórzy mogą się obrazić, że zostali właśnie potraktowani z góry. I zniechęcą się do czytania w ogóle.
- No to inaczej. Jeśli już ktoś przeczyta, radziłbym, aby zastanowił się, co mu to dało. Co zostało po przeczytaniu.
- A skąd się biorą mody na książkę?
- Nie ma na to jednoznacznej odpowiedzi. Mody kreowane były zawsze. W XIX wieku książki były publikowane w odcinkach w gazetach. Teraz taką rolę spełniają seriale telewizyjne, które również odciągają ludzi od czytania. Są też książki, które ni stąd, ni zowąd stają się modne, bo np. wykreuje je rynek. Podobnie jak modną grę czy restaurację. Wydaje mi się, że ci, którzy dużo czytają, to są z reguły ludzie przekorni. Czytanie, analizowanie tekstów uczy krytycznego myślenia. A celem autora “Pięćdziesięciu twarzy Greya” chyba nie było poddanie książki analizie tekstologicznej. Lepszy efekt przyniosłaby ewentualnie analiza psychologiczna postaci. Zostawmy już w spokoju “Pięćdziesiąt twarzy Greya”, bo jeśli jest to książka, która pozwoliła komuś wrócić po długim okresie nieczytania do przyjemności obcowania z tekstem, to jestem za. Nie umniejszam też wartości rozmów wokół tej książki. Wierzę jednak, że osoby, które przeczytały i porozmawiały o tym, co im dał "Grey", sięgną kiedyś po inne teksty.
- W ubiegłym roku 63,1 proc. badanych nie miało w ręku ani jednej książki. Nie przeraża to pana?
- Pierwsze wrażenie jest bardzo negatywne, zwłaszcza w zestawieniu z czytelnictwem we Francji, Niemczech czy Rosji. Tam czytanie jest społeczno-kulturowym nawykiem i wygląda to mniej więcej tak, że 50 proc. czyta, a pozostali – nie. W Czechach, we Włoszech ludzie czytają gazety w kawiarniach, w których przesiadują czasem godzinami. W Moskwie w metrze (byłem, widziałem) od razu po wejściu pasażerowie otwierają książki, gazety i czytniki. Nie chcę myśleć o tym, że skoro u nas tak słabo z czytelnictwem, to trzeba się martwić. Staram się skupiać na tych, którzy jednak czytają. Może u nas nieczytanie to jakaś cecha narodowa? Jesteśmy jednak społeczeństwem, które słabo porozumiewa się ze sobą za pomocą symboli. Powszechny jest u nas wzajemny brak zaufania, trudności z empatią. A bez empatii trudno czytać literaturę. Może czytanie jest elitarne? Trzeba się zastanowić, jak nieczytanie przekłada się na krytyczny stosunek do rzeczywistości.
- No i?
- No i 37 proc. czytających w kraju to smutna informacja. Jednak jest 22 proc. ludzi, którzy wszystko czytają. Ukształtowało ich środowisko lub rodzina, w których istniały silne wzorce czytania, dobre przykłady. Czytelnictwo można kształtować, choćby poprzez modę środowiskową (skoro koleżanka przeczytała, to ja też). I w tę stronę warto iść. Czytają też więcej ci, którzy rozmawiają o książkach, wymieniają się nimi. Uwielbiam słuchać rozmów mojej dorastającej córki z koleżankami - są w stanie fascynująco opisać i zanalizować każdą postać. Spontanicznie odkrywają, że bez czytania przestajemy się porozumiewać. I nie mam na myśli komunikacji typu: byłem, zrobiłem, poszedłem, ale rozmowę pogłębioną o samodzielne myślenie i wyciąganie wniosków.
- Z badań wynika, że czytamy coraz krótsze teksty. 45,6 proc. ankietowanych przyznało, że miesiąc przed badaniem przeczytało tylko jeden tekst dłuższy niż trzy strony maszynopisu.
- To już znak czasów, w których dominują urządzenia służące do szybkiego porozumiewania się. Młodzi ludzie na portalach społecznościowych czy w sms-ach posługują się nawet specjalnym skrótem, gdy ktoś wysyła im tekst przekraczający granice ich cierpliwości - tl;dr (too long so didn’t read). Mimo wszystko pozostaję optymistą.
- Nawet jeśli 57 proc. badanych przyznaje, że czytało tylko w szkole lub na studiach?
- Ludzie wracają do lektur nawet po długim czasie. Znam wiele osób, które z pamięci cytują fragmenty prozy Sienkiewicza, ale innych książek nie czytają. Oglądają wielokrotnie kultowe filmy, jakby szukali w nich poczucia bezpieczeństwa. Wierzę, że można z nieczytania wejść w czytanie, choćby za sprawą mody. Między innymi dlatego widzę nadzieję w młodych ludziach.