Kto chce władzy, czyli krajobraz po wyroku dla prezydent Łodzi Hanny Zdanowskiej
„Decyzja sądu oznacza, że mogę kandydować” - oznajmiła prezydent Łodzi Hanna Zdanowska (PO) po tym, jak usłyszała wyrok skazujący ją na 20 tys. zł grzywny za poświadczenie nieprawdy. Tym samym uciekła do przodu, rozpoczynając kampanię wyborczą.
Niektórzy po tym anonsie oniemieli, bo spodziewali się raczej publicznych przeprosin. Prezydent przecież została skazana, a wcześniej mnożyła deklaracje, że wierzy w niezależność sądów. A skoro tak, to pokajanie się nie stałoby w sprzeczności z tym, że prezydent nawet po wyroku skazującym wciąż czuje się niewinna. Zamiast tego mamy deklarację startu w wyborach...
Skąd ta ucieczka do przodu? Czy to tylko maskowanie oczywistości, że prezydent mijała się z prawdą, bo sąd przecież uznał jej wyjaśnienia za niewiarygodne i sprzeczne z logiką? Otóż 12 marca 2018 r. to dzień, na który czekali wszyscy, albowiem od wyroku zależała przyszłość prezydent Łodzi, jej najbliższego otoczenia, prezesów i zarządów spółek miejskich i innych miejskich instytucji, wreszcie treść wyroku była istotna także dla jej politycznej konkurencji.
W dalszej części czytaj m.in. o tym:
- kto zostanie kandydatem PiS na prezydenta Łodzi?
- jaki związek z wyrokiem na Hannę Zdanowską ma wojewoda łódzki?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień