Kto bogatemu zabroni?
W ostatni czwartek TVP zorganizowała konferencję informującą, że „Wielka Piłka” w latach 2018-22 będzie znowu obecna przy Woronicza.
Z tej radości prezes TVP - Jacek Kurski pozwolił sobie na efektowną inwokację, mówiąc że:
Inaczej smakuje mecz reprezentacji narodowej, polskich zawodników z orłem na piersi, w czasie hymnu narodowego, w telewizji publicznej, a inaczej w komercyjnej.
Lepiej, czy gorzej, tego nie powiedział.
A ja jestem przekonany, że smakuje zawsze tak samo, bez względu na to, kto to pokazuje. Radośnie, gdy nasz zespół wygrywa i zawsze gorzko, kiedy reprezentacja Polski kończy mecz pokonana. Dla widza nie miało to znaczenia, że pierwszy złoty medal ME „Złotek” Andrzeja Niemczyka pokazał w 2003 roku Polsat, a drugi w 2005 TVP. Czy lepiej smakował Polakom srebrny medal MŚ szczypiornistów Bogdana Wenty, pokazany w 2007 r. w Polsacie, czy też ich brąz oglądany w TVP z 2009 roku? Czy bardziej bolała porażka drużyny Leo Beenhakkera na ME 2008, oglądanych w całości w Polsacie, czy też kompromitacja zespołu Franciszka Smudy z „naszych” ME w 2012, ekskluzywnie nadanych w TVP?
Takich zestawień można przywołać dziesiątki, bo od 2002 roku skończył się monopol TVP na pokazywanie zawodników z orłem na piersi, walczących o medale Pucharów Świata, ME i MŚ. I na szczęście, bo w końcu widz mógł posłuchać, porównać a czasami wybrać: Szpakowskiego lub Borka, Swędrowskiego lub Dębowskiego, Włodarczyka lub Laskowskiego. To też był komfort obywateli demokratycznego państwa, w którym transmisja sportowa przestawała być jak w czasach Macieja Szczepańskiego elementem reżimowej propagandy i utrzymania władzy w PRL, a w końcu tylko i aż - zwyczajną, emocjonującą rozrywką.
Daleki jestem od sugerowania, że Jacek Kurski podąża drogą Szczepańskiego, ale coś w tych jego reanimowanych hurtowo Telerankach, Pegazach, Sondach jest mocno sentymentalnego. Mam wrażenie, że robi telewizję przede wszystkim dla siebie, taką jaką zapamiętał z lat dzieciństwa, kiedy polski sport był światową potęgą. Stąd może iluzja, że pokazanie na żywo hokeistów w sobotę w TVP1 sprawi, że wygrają z Włochami, ale to tak nie funkcjonuje.
Nawet najlepsza oprawa meczu Polski nie sprawi, że podniesie się poziom. I kiedy Kurski mówi, że zrobi wszystko i da każde pieniądze (faktycznie już dał), aby polska piłka wróciła na Woronicza, to brakuje mi jeszcze odpowiedzi na najprostsze pytanie - po co?
Po czekającej nas nowej ustawie medialnej, TVP nie będzie miało już bariery finansowej, by gromadzić prawa do ulubionych sportów pana prezesa. Jeśli dzisiaj Jacek Kurski fetuje fakt, że od lata 2018 roku TVP będzie miała wyłączność na pierwszą reprezentację Polski, to co z pozostałymi fragmentami działalności PZPN? Co z reprezentacją U-21, młodszymi kadrami, reprezentacją kobiet, Pucharem Polski, co z Ekstraklasą, co z I ligą? Jeśli po wejściu w życie nowej ustawy konta TVP, Polskiego Radia i PAP ma zasilić około 2 mld zł rocznie, to chyba znajdzie się parę groszy na kompleksowe załatwienie sprawy polskiej piłki przez medium narodowe. To dopiero będzie - naprawdę - smaczne zjawisko.
Autor: Marian Kmita, dyrektor Polsatu Sport