Księżom głos się łamie na mszy dla pięciu osób
To pewnie pierwszy taki wielki post w historii polskiego Kościoła. Prawie bez wiernych w świątyniach i prawie bez ofiar składanych na tacę. Jedno i drugie jest dla parafii niełatwą próbą.
Kiedy w ostatnią niedzielę stanąłem przy ołtarzu w pustej katedrze, mając gdzieś tam daleko w ławkach pięć osób, to chociaż wiem, że nie ma innego wyjścia, bo zdrowie ludzi trzeba chronić, miałem łzy w oczach - przyznaje ks. dr Waldemar Klinger, proboszcz opolskiej katedry. - Jak 35 lat jestem księdzem, zawsze dotąd zachęcałem i zapraszałem ludzi do kościoła. Pierwszy raz muszę ich wypraszać. Oczywiście, pociechą jest, że akurat msze św. z katedry są szeroko transmitowane przez środki społecznego przekazu, więc mam poczucie, że służę ludziom. Ale wszystko to łatwe nie jest.
Jeśli chodzi o transmisje nabożeństw wiele parafii - także małych, wiejskich - postawiło na więź ludzi z własnym kościołem i duszpasterzem. Sami lub z pomocą mieszkających w parafii informatyków księża prowadzą - często pierwszy raz w historii parafii - transmisje mszy św. na facebooku. Gdyby liczyć statystyki, liczba uczestników takich transmisji znacznie przewyższa liczbę obecnych w kościele w przeciętną niedzielę. Ale taka statystyka może być myląca. Po pierwsze, transmisja przyciąga odbiorców spoza parafii, czasem z bardzo daleka, np. z Duisburga albo ze Stambułu. Po wtóre, liczą się do niej zarówno ci, którzy w czasie transmisji próbowali się modlić przez całe nabożeństwo, jak i ci, którzy „wpadli” tylko na chwilę.
O ile jednak uczestnictwo w mszy św. jest przez sieć możliwe - choć niedoskonałe, bo w naszych komputerach i telewizorach szufladek na hostie nie ma - to już spowiadać się przez telefon ani przez internet nie można. Powtórzyła to i podkreśliła niedawno Stolica Apostolska.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień