Księża zdradzają adoptowanym, kim są ich prawdziwi rodzice
Adoptowani dowiadują się od księży w parafiach, kim są ich biologiczni rodzice. Walczy z tym Kościół i Helsińska Fundacja Praw Człowieka.
Księgi parafialne zawierają wiele informacji o adopcjach, a z braku przepisów księża często się nimi dzielą. Jednak wkrótce Kościół uszczelni przepisy.
Pan Marcin z Łodzi został adoptowany jako niemowlę. Nowi rodzice nie ukrywali prawdy, ale łodzianin nie szukał swoich korzeni. Jednak gdy postanowił się ożenić, przeszłość go dopadła.
- Pojechałem po świadectwo chrztu do małej parafii na krańcu Polski - opowiada pan Marcin. - Proboszcz wydał dokumenty i powiedział, że jeśli tylko chcę, wszystko mi o mojej rodzinie opowie. Znał doskonale moich biologicznych rodziców. Od lat są jego parafianami.
Łodzianin nie wie co zrobić. - Wtedy prawie wybiegłem z plebanii. Ale teraz coraz częściej o nich myślę - dodaje.
Problem przepływu informacji o adopcjach zauważyła Helsińska Fundacja Praw Człowieka. Zgłosiła się do niej kobieta, która wraz z mężem adoptowała dziecko. Maluch otrzymał nowy akt urodzenia z wpisanymi do niego przybranymi rodzicami. Jednak na wystawianych przez pierwszą parafię świadectwach chrztu dziecka wciąż pojawiali się biologiczni rodzice. Na dodatek pewnego dnia z rodziną skontaktowała się obca kobieta. Podobno dane dziecka udostępnił jej ksiądz, bo w biologicznej rodzinie była chrzestną dziecka.
Fundacja postanowiła zawalczyć o uporządkowanie problemu. W marcu napisała apel do abp. Stanisława Gądeckiego, przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski. Teraz zgłosiła problem do Rzecznika Praw Obywatelskich, Rzecznika Praw Dziecka oraz Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych, prosząc o nowe regulacje.
„Przyszłe, ujednolicone przepisy dotyczące zasad przetwarzania danych osobowych adoptowanych dzieci powinny gwarantować poufność danych oraz respektować prawo do prywatności - zarówno przysposobionego, jak i rodziców adopcyjnych” - podkreśla fundacja.
Problem z kościelnymi dokumentami znany jest Annie Wysockiej-Stasiak, dyrektor Regionalnego Ośrodka Adopcyjnego w Łodzi, wcześniej pracownicy domu dziecka.
- Pamiętam jedną taką historię - mówi Wysocka- Stasiak. - Podczas przygotowań do ślubu z kościelnych dokumentów wynikło, że dziewczyna została adoptowana. Chłopak nie chciał się żenić z kimś, o kim nie wiadomo skąd pochodzi. Do ślubu nie doszło - wspomina dyrektor Ośrodka Adopcyjnego w Łodzi.
Anna Wysocka-Stasiak podkreśla, że takie sytuacje zdarzają się coraz rzadziej, bo coraz mniej rodzin ukrywa przed dziećmi prawdę o adopcji.
Jej zdaniem, niedopuszczalne jest jednak oferowanie informacji o przysposobieniu osobom, które sobie tego nie życzą.
- Poszukiwanie biologicznej rodziny powinno wynikać z wyłącznej inicjatywy osoby adoptowanej - mówi.
Sama często ma do czynienia z adoptowanymi osobami, które po osiągnięciu pełnoletności szukają biologicznych rodziców. Niektóre robią to już w kilka dni po otrzymaniu dowodu osobistego.
Problem adopcji w księgach parafialnych dostrzegł też sam Kościół. Nie ma jednolitych przepisów i każda diecezja reguluje te kwestie inaczej, a czasem regulacji nie ma i decyduje wyczucie księdza. Przykładowo w archidiecezji łódzkiej informację o adopcji notuje się na marginesie aktu chrztu, tak samo jak bierzmowanie, ślub czy święcenia kapłańskie.
Chłopak nie chciał się żenić z kimś, o kim nie wiadomo skąd pochodzi. Do ślubu nie doszło
Konferencja Episkopatu Polski podczas 375. Zebrania Plenarnego, które odbyło się 13 - 14 marca 2017 r., uchwaliła „Dekret ogólny dotyczący sporządzenia i modyfikacji aktu chrztu w związku z przysposobieniem”.
- Ma on na celu ochronę danych osób, które zostały adoptowane - podkreśla ks. Andrzej Rytel-Andrianik rzecznik Konferencji Episkopatu Polski. - Jednak moc obowiązującą dekret ten uzyska dopiero po uznaniu go przez Stolicę Apostolską i po opublikowaniu przez Konferencję Episkopatu Polski. Obecnie jesteśmy na etapie oczekiwania na decyzję Stolicy Apostolskiej - wyjaśnia.