Księża? Tak samo grzeszni jak my [rozmowa]
Większość księży to „wrażliwcy” - mówi Jan Grzegorczyk, autor powieści o księdzu Groserze. - A my najbardziej boimy się, że nagle ktoś zobaczy naszą prawdziwą twarz.
- Pojawiają się głosy, że samobójstwa wśród duchownych świadczą o ich braku wiary, że w znacznym procencie nie wierzą w Pana Boga i miłosierdzie?
- Coraz mniej ludzi wierzy w miłosierdzie człowieka. Dlatego w tak skrajnych przypadkach mamy do czynienia z chorym miłosierdziem. Wstrząsnął mną przypadek księdza, który powiesił się, a na stoliku, na którym stanął - zostawił kartkę: „Jezu, ufam Tobie”. Czy to nie przykład braku wiary w miłosierdzie człowieka i jednak wiary w miłosierdzie Boga? Jean-Paul Sartre powiedział kiedyś, że samobójstwo jest największym przejawem niewiary. Jego zdaniem popełniając samobójstwo mówimy Bogu: „nie”. Odczytuję to inaczej: samobójstwo księdza w paradoksalny sposób jest dla mnie przejawem wiary w Boga, a niewiary w człowieka. Człowiek boi się człowieka. Jest moja relacja z Panem Bogiem i moja relacja z drugim człowiekiem. Kiedy one się rozchodzą - robi się niebezpiecznie. Pojawiają się choroby, które mogą się zakończyć w tak dramatyczny sposób. Kiedy ksiądz ma dobre relacje z kolegami, ze swoim biskupem, to nie powinno dojść do samobójstwa. Tylko często relacje księża - biskup nie są dobre. Znam wielu księży, którzy szukali w biskupie ojca i go nie znaleźli.
- Duchownym - bohaterom swoich powieści nie oszczędziłeś nawet najgorszych problemów.
- Przez 30 lat pracowałem w poznańskim miesięczniku „W drodze” i nasłuchałem się najróżniejszych opowieści duchownych. W powieściach pisałem także o samobójstwach księży. W naszym społeczeństwie proporcje rozkładają się podobnie, dotyczą także księży. Oni z kilku powodów mogą mieć z tym większy problem. Większość z księży to jednostki wrażliwe społecznie. Wszystko, co dotyczy ich duszy i zaplątanego życia - ma na nich wpływ. Po większości z nas - problemy - spływają. Rozwiązujemy je, otrząsamy się i idziemy dalej, a oni nie. No i nie mają co z nimi zrobić. Uważam, że największym lękiem człowieka jest to, że pewnego dnia ludzie zobaczą nas innymi niż się kreujemy. To podstawowy lęk człowieka. A ksiądz jest wychowany do takiego lęku. Ma grać osobę - wzór dla społeczeństwa, a skrywa w sobie te same problemy i lęki.
- Kiedy ksiądz odsłoni swoją prawdziwą twarz, to zobaczymy, że jest zwykłym, grzesznym człowiekiem, który np. ukrywa swój alkoholizm?
- Procent księży nadużywających alkoholu nie odbiega od średniej naszego społeczeństwa. Tylko duchowni mają większy problem z wyjściem z tej choroby. Potrafią długo ukrywać alkoholizm, pudrują, tuszują nałóg i dopiero kiedy przewrócą się pod ołtarzem - okazuje się, że mają poważny problem.
Jan Grzegorczyk. |
To dziennikarz, autor książek m.in.: „Adieu. Przypadki księdza Grosera”, „Trufle”, „Cudze pole”, „Jezus z Judenfeldu”, „Puszczyk”, „Chaszcze”. Ostatnio: „Święty i błazen”rozmowy z ojcem Janem Górą. |
- A samotności księży?
- Nie wiem, czy jest w nich zazdrość, ale na pewno wielka tęsknota. Wielu księży tęskni za rodziną, za dotykiem, czułością. A tego nie ma. I zaczyna się chore szukanie dotyku i miłości - pojawia się alkohol, romans, z którym nie wiadomo, co począć. A kiedy rodzi się dziecko, to już w ogóle robi się grecka tragedia. Społeczeństwo nie daje łatwych rozwiązań. Czy kiedy posypał się celibat, to ksiądz ma dalej udawać, że w nim jest? Czy ma trwać w obłudzie i udawać, że służy wyższemu celowi? Nasze społeczeństwo pod tym względem jest doskonale podzielone.
Obowiązują dwie mentalności, dwie moralności. Czy romans księdza świadczy o tym, że jest on prawdziwym człowiekiem, mężczyzną, czy to przejaw zdrady Chrystusa? Mamy tu różne wzorce w ocenie księdza, a czasami wypowiadają je te same osoby, które potrafią jednocześnie księdza napiętnować i za to samo docenić. Nie jesteśmy poukładani jako społeczeństwo wobec problemów z kapłaństwem i z celibatem.
- Czy zakonnice również przeżywają podobne problemy?
- Różnica jest taka, że problemy księżowskie zostały wcześniej medialnie odkorkowane. Zakonnice - jeszcze kilka lat temu - żyły w świecie totalnie zamkniętym. A kiedy trzymasz zamknięty garnek na ogniu - para buzuje. Czyli wśród sióstr najprawdopodobniej było więcej chorób, bo jeśli czegoś nie umiesz rozwiązać, to idziesz w chorobę, którą wyciszało się lekami. Człowiek tu i tam jest taki sam. Problemy księży nie różnią się od problemów zakonnic. Dawka świętości i tęsknoty za bliskością, miłością, także cielesną - nie ma różnic. Tylko inaczej się o tym mówiło. Moim zdaniem ani zakonnica, ani ksiądz nie są bardziej grzeszni czy święci od każdego z nas.