Książę stracił nawet... łóżko
80 lat temu książę pszczyński pisze testament. Mało brakowało, żeby nie mógł spadkobiercom zostawić wyposażenia wspaniałego zamku. Wszystkie meble i przedmioty trafiły na licytację.
Takiej licytacji jeszcze w Polsce nie było. Nigdy nie doszło do wyprzedaży osobistych rzeczy z rodowej siedziby arystokracji, wprost z ich salonu, jadalni i sypialni. Ale spotkało to księcia pszczyńskiego Jana Henryka XV von Hochberga. Komornik niemal wyrywał mu poduszki spod głowy i wystawiał na aukcji; to wydarzenie odbiło się głośnym echem w całej Europie.
Książę w okresie międzywojennym zalegał z podatkami, ale prowadził bardzo wystawne życie. Polskie władze skarbowe straciły w końcu cierpliwość, tym bardziej, że proniemiecka postawa von Plessów była znana. Najstarszy syn księcia działał w Volksbundzie i walczył przeciw Polakom w III powstaniu śląskim.
Pewnego dnia 1934 roku w zamku w Pszczynie pojawili się panowie z teczkami. Urzędnicy zaczęli po kolei pieczętowano przedmioty, bez specjalnego szacunku dla zbiorów księcia. Na przykład 1524 zabytkowe księgi z księgozbioru wyceniono na jedną złotówkę. Ekipa nie ominęła niczego. Wpisano na listę otomany, stoły, dywany, maszyny do pisania, biurka, lustra, szafy, firanki. Ze ścian ściągano liczne poroża, z półek wypchane zwierzęta, z gablotek broń.
Nie pogardzono umywalkami czy miednicami z dzbankami. Mile widziane były oczywiście dzieła sztuki, ale uznano, że nie stanowią zbyt łakomych kąsków. Książę nie był kolekcjonerem, po prostu wybierał rzeczy do ozdoby rezydencji. Z kuferków księżnej Marii Katarzyny, drugiej po Daisy żonie księcia, wyciągnięto biżuterię i ją opisano, podobnie jak drobiazgi z szuflad. O szafach biegli też nie zapomnieli, na aukcję nadało się futro księcia. Rzeczoznawcy zajrzeli do garażu i opieczętowali dwa samochody marki ford. Na listę dostało się również kilkanaście powozów. Jak podaje Jerzy Polak w pracy o tej licytacji (Muzeum w Pszczynie, 1983 rok), całe wyposażenie zamku zamknęło się w sumie zaledwie 45 tys. zł. W tym czasie zaległości podatkowe księcia sięgały sumy 11 046 592 zł. Jan Henryk XV von Hochberg o mało nie dostał zawału serca po tej wycenie.
Zbiory pokoleń od XVIII wieku, w tym meble, obrazy, rzeźby, i taka groszowa wycena? Rzeczywiście wszystko otaksowano bardzo tanio. Urzędnicy jednak nie wiedzieli, że z tego szacunku skorzysta ostatecznie sam książę. Na początku był zszokowany sytuacją. Wiedział, że w Polsce Potoccy, Radziwiłłowie czy inne rody magnackie też zalegały z podatkami na ogromne sumy, licytowano im czasem ziemię i posiadłości, ale nigdy nie zlicytowano im własnej sypialni czy gabinetu, jak to zdarzyło się jemu. Nie doszło również do opieczętowania sprzętów w pałacach arystokracji, publicznej wyprzedaży ich osobistych pamiątek. Jan Henryk liczył na podobną ugodę, jego ród nie miał jednak takich zasług w historii Polski jak tamte arystokratyczne familie.
Von Plessom nie udało się powstrzymać kompromitującej licytacji. Wyznaczonego dnia przybyli do Pszczyny handlarze, antykwariusze i różni ludzie, zwabieni sensacyjną wyprzedażą. Niewiele zachowało się archiwów z tamtej aukcji, zaledwie trzy dokumenty. Wiadomo jednak, że część mebli udało się księciu wyłączyć ze sprzedaży, bo uznano, że są własnością jego byłej żony, Daisy. Rzekomo, a być może naprawdę Daisy nie zabrała tego dobytku do swojej nowej siedziby. Chodziło między innymi o pięć szaf, 19 foteli, osiem dywanów, toaletkę, biurko, łóżko, dwa zegary, dwa lustra, dwa żyrandole, parawan, umywalkę. Biegli wycenili piękne meble Daisy ledwie na około 4 tys. zł.
Reszta wyposażenia zamku poszła pod młotek. W dniu licytacji w czasie oględzin po komnatach kręcą się podejrzani osobnicy, trzaskają szufladami, siadają na fotelach i przymierzają książęce futro, ale sam książę zachowuje stoicki spokój. Okazuje się, że zdobył pieniądze z środków na inwestycje browaru i zamówił podstawionych ludzi, którzy zaraz wykupią jego rzeczy. Niska kwota licytacyjna jest więc bardzo korzystna dla von Plessów, którzy dość tanim kosztem odzyskali swoje sprzęty.
Nie wszystko jednak udało wykupić. Ktoś sprzątnął sprzed nosa ludziom von Plessa 20 krzeseł z pokoju Hindenburga, stoliki z łazienki, kilka dywanów, pianino i inne drobniejsze przedmioty.
Niektórzy kupcy odsprzedali księciu nabyte rzeczy w tej samej cenie. Licytacja sporo kosztowała i nie przyniosła państwu spodziewanych korzyści. Ale może nie chodziło wcale o zdobycie gotówki, lecz upokorzenie pysznego Prinza z Pszczyny.
Zamek w Pszczynie powstał już w XI lub XII wieku, postawiony przez książąt piastowskich. Od tego czasu wielokrotnie zmieniał wygląd. W średniowieczu miał wielu właścicieli, należał do książąt opolsko -raciborskich, opawskich oraz cieszyńskich.
W latach 1765-1847 zamek przeszedł na własność książąt Anhalt-Köthen-Pless, a od 1847 roku książąt Hochberg von Pless z Książa. W latach 1870-1876 przebudowali stary zamek, który uzyskał wtedy obecny kształt architektoniczny w stylu neobarokowym.
Podczas II wojny światowej i w latach powojennych Zamek w Pszczynie nie doznał zniszczeń. Zachowało się niemal w całości oryginalne wyposażenie wnętrz, dlatego zamek stanowi dzisiaj jeden z najcenniejszych zabytków architektury rezydencjonalnej w Polsce. W 1946 roku zamek zamieniono w muzeum. Do dzisiaj jest tutaj Muzeum Zamkowe w Pszczynie.