Ksiądz w dom, Bóg w dom. Jeśli ktoś otworzy
Przychodzi ksiądz do wdowy. - Nie mam pieniędzy, żeby do koperty włożyć, ale mam bigos w weku. Zagrzać księdzu? - kobiecina pyta kapłana.
Nie tylko z takimi sytuacjami księża, chodzący po kolędzie, mają do czynienia. Twierdzą, że czasem, gdy pójdą odwiedzić wiernych, wszystko wygląda inaczej niż wtedy, gdy te rodziny przychodzą się pomodlić co tydzień.
Wzruszająca wizyta
- Na kolędzie nieraz łezka w oku mi się zakręci - przyznaje ks. dr Mariusz Kuciński, proboszcz parafii pw. Świętego Mateusza w bydgoskim Nowym Fordonie. Już dziewiąty rok w tym kościele chodzi od domu do domu z kolędą. Nie chce mówić, kiedy się wzrusza, bo to delikatne, intymne sprawy.
Czy przyjmiesz księdza chodzącego po kolędzie?
53 Tak
47 Nie
Chętnie za to powie, że on i inni kapłani z jego parafii w tym roku odwiedzą około trzech tysięcy rodzin.
Są parafie, które w niecały miesiąc zakończą kolędowanie. Choćby ta pw. Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa przy ul. Niesiołowskiego w Toruniu. Tutaj ostatnie odwiedziny duszpasterzy odbędą się 24 stycznia. Więcej „pracy” mają duchowni z kościoła pw. Świętego Stanisława we Włocławku (ul. Żeromskiego). Jeszcze 6 lutego pójdą do swoich wiernych z noworocznym błogosławieństwem Bożym.
Kalkulator w dłoń
Jeden kapłan odwiedza dziennie 20-30 rodzin. Ile te rodziny wkładają do koperty?
- Zwykle 10 lub 20 złotych - odpowiada ks. Kuciński.
- A u nas przeważnie 20-30 złotych - dodaje ks. Krzysztof Buchholz z parafii pw. Matki Bożej Królowej Męczenników przy ul. Bołtucia w Bydgoszczy.
Średnio co czwarta rodzina nie daje nic. Są też takie, które dają 200 złotych w kopercie. To jednak przypadki jeden na kilkaset. W najlepszym wypadku „dniówka” dla duchownego wynosi ponad 2 tysiące złotych. To natomiast - znowu - rzadkość.
Ile księża zbiorą podczas kolędowania?
- W naszym przypadku jest to mniej więcej 40 tysięcy złotych - mówi ks. Kuciński. - To cała kwota zebrana przez wszystkich kapłanów z naszej parafii.
Czasem jest to 15-16 tysięcy złotych, a niekiedy - ponad 100 tysięcy.
Księża rozliczają się z pieniędzy, które zebrali od wiernych. Część funduszy trafia do kurii na cele ogólnodiecezjalne. Ułamek jest przekazywany na seminarium duchowne, a część - na cele parafii. To, co zostanie, jest dzielone pomiędzy księży w danej parafii.
Pieniądze i tak szybko zostaną wydane. - Przeznaczymy je na budowę kościoła - zaznacza proboszcz z „Mateusza”. Podobnie zrobi wielu księży, którzy mają kościół w budowie albo ten, w którym pilnie trzeba zrobić remont.
Przykro się robi, gdy księża wiedzą, że w domu ktoś jest, ale nikt nie otwiera drzwi, bo nie ma odwagi, żeby powiedzieć: - Nie przyjmę kolędy.
Śmiesznie też bywa. - Gdy kolęduję w wieżowcu, zaczynam od parteru. Na niższych piętrach jakoś jeszcze śpiewam, ale im wyżej, tym bardziej się męczę na schodach. Wchodzę z ministrantami do mieszkania na 10 czy 11 piętrze, ledwo dyszę i tak samo ledwo śpiewam: „Przybieżeli do Betlejem pasterze”. Pan Bóg wybaczy ten mój śpiew - żartuje ks. Kuciński.
Dobrze, że duet ministrantów księdzu pomaga.