Ksiądz pedofil się nawrócił - pisał do Watykanu generał zakonu Chrystusowców. Ksiądz pedofil zasługiwał na drugą szansę? [27.09.2019]
Czy ksiądz pedofil Roman B., który brutalnie wykorzystywał seksualnie 13-letnią dziewczynę, zasługiwał na drugą szansę i nawrócił się? Są nowe fakty w głośnej sprawie księdza pedofila Romana B. Jak się dowiedzieliśmy, po jego wyjściu z więzienia, w 2013 roku władze Zakonu Chrystusowców wysłały pismo do Kongregacji Nauki Wiary w Watykanie pisząc m.in. o nawróceniu księdza pedofila. - Wspólnota zakonna jest dla niego nieodzownym wsparciem i umocnieniem w przemianie życia i dążeniu ku dobremu – pisał do Watykanu ksiądz Tomasz Sielicki, ówczesny generał zakonu. Roman B. pozostawał księdzem jeszcze kilka kolejnych lat. Został wykluczony dopiero w 2017 roku, ponad 9 lat po aresztowaniu. Wówczas, gdy sprawą interesowały się media, a sąd zajmował się pozwem jego ofiary o rekordowe odszkodowanie, które ma wypłacić Zakon Chrystusowców.
Ksiądz Roman B. został aresztowany w czerwcu 2008 roku w woj. zachodniopomorskim. Tuż przed wyjazdem na misję do Anglii. Zatrzymano go za wielokrotne wykorzystywanie seksualne 13-latki pochodzącej z patologicznej rodziny. Zyskał jej zaufanie oraz jej rodziców, powiedział, że się nią zaopiekuje, zabrał do innej miejscowości. Tam załatwił szkołę, mieszkanie (w tym mieszkanie jego matki) i ją wykorzystywał. Gdy protestowała, miał straszyć, że odeśle ją do rodziców alkoholików. Jak opowiadała później dziewczynka, gwałcił ją również na terenie plebanii oraz domów zakonnych. Jej zdaniem inni księża musieli to zauważyć. Oni zaprzeczają.
WIĘCEJ: Pedofilia w Kościele: udało nam się porozmawiać z księdzem pedofilem Romanem B.
W procesie karnym Romana B. jeden z sędziów stwierdził, że uczynił z nastolatki swoją seksualną niewolnicę. Skazano go najpierw na 8 lat więzienia, ale ostatecznie wyrok zmniejszono do 4 lat odsiadki.
Ksiądz pedofil się nawrócił: Roman B. potraktowany łagodniej, bo... ma zaburzenia popędu
Jako okoliczność łagodzącą w sprawie karnej i skrócenie kary do 4 lat więzienia, sąd odwoławczy uznał zaburzenia Romana B. Chodziło o opinię psychiatrów, którzy co prawda uznali go za poczytalnego, ale stwierdzili u niego ograniczoną zdolność kierowania postępowaniem. Miał osobowość nieprawidłową i zaburzenia pedofilijne. Odczuwał pociąg fizyczny do dziewczynek, fantazjował, a w końcu wcielił to w życie. Dodatkowo, jak wynikało z badań, był mało krytyczny wobec swoich zachowań, nie szanował wartości wyższych, podporządkowywał je własnym potrzebom, chciał dominować w relacji z młodymi osobami.
WIĘCEJ:Pedofilia w Kościele: ofiara Romana B. przyzwyczaiła się do krzywdy? Tak twierdzi prawnik zakonu
Roman B. do winy przyznał się „częściowo”. Pewne zdarzenia potwierdzał, ale zaprzeczał, by dochodziło do pełnych stosunków z nastolatką. Jednocześnie przyznał, że zrobił jej test ciążowy. W sądzie bronił się, że między nim, a dziewczynką było uczucie, które skrzętnie ukrywali przed wszystkimi. W czasie odbywania kary był regularnie odwiedzany przez przełożonych. Jego ofiara nie dostawała takiego wsparcia ze strony Kościoła. A gdy trafiła do Domu Dziecka, była tam namawiana przez jedną z wychowawczyń do wycofania zeznań przeciwko księdzu, bo przecież Roman B. „ją kocha”.
Zobacz wideo: Milion złotych odszkodowania dla molestowanej przez księdza. Sąd utrzymał wyrok
Generał Zakonu Chrystusowców pisze ws. księdza pedofila: ksiądz nawrócił się, jest wysoko oceniany przez współbraci
Ksiądz pedofil Roman B. wyszedł na wolność w 2012 roku. Trafił do domu zakonnego w Puszczykowie pod Poznaniem. W tej głośnej sprawie zdziwienie budził fakt, że przez bardzo długi okres nie został wydalony z kapłaństwa i z zakonu.
Czytaj też: Puszczykowo: manifestacja pod zakonem Chrystusowców ws. wycofania kasacji
Teraz poznaliśmy nowe szczegóły dotyczące postawy Chrystusowców wobec księdza pedofila. W 2013 roku, rok po wyjściu z więzienia księdza Romana B., ówczesny generał Chrystusowców wysłał pismo do watykańskiej Kongregacji Nauki Wiary. Pytał o dalszy sposób postępowania ze skazanym zakonnikiem. Generał zakonu, w piśmie do Watykanu, sprawę postawił następująco:
- W więzieniu Roman B. korzystał z kapelana, zabiegał o kontakt z przełożonymi, zawsze podporządkowywał się ich decyzjom. Prosił o możliwość pozostania w zakonie, rozpoczął proces naprawiania winy przez pokorną służbę. Obecnie posługuje w Puszczykowie starszym współbraciom i jest przez nich wysoko ceniony. Może odprawiać msze św. Przeszedł długą drogę nawrócenia, uznał winę i chciał odpokutować. Jest nadzieja, że jego postawa przyniesie oczekiwane owoce. Jego obecna sytuacja stanowi szansę dla rozwoju wiary. Wspólnota zakonna, przy wsparciu przełożonych, jest dla niego nieodzownym wsparciem w utrwalaniu przemiany i dążeniu ku dobremu
– wynika z pisma ks. Tomasza Sielickiego, ówczesnego generała Chrystusowców.
WIĘCEJ: Pedofilia w Kościele: prawicowy publicysta porównał ofiarę księdza pedofila do prostytutek
Czy należy przez to rozumieć, że Chrystusowcy chcieli, by ksiądz pedofil pozostał duchownym? Poprzedni generał, ksiądz Tomasz Sielicki, pracuje obecnie w USA. Nie odpowiedział na nasze pytania przesłane mailem. Obszernego maila przysłał nam za to ksiądz Marek Grygiel, nowy rzecznik prasowy Towarzystwa Chrystusowego. Przekonuje, że nie można sprawy stawiać tak, że zakon chciał, by "pedofil nadal był księdzem". Wskazuje, że tamto pismo powstało w okresie trwających procedur kanonicznych.
- Mowa jest o liście z 2013 r. W żaden sposób nie odzwierciedla on stanowiska w tej sprawie obecnych władz zgromadzenia. Całość dokumentacji została przesłana do Stolicy Apostolskiej i ostatecznie przez nią rozstrzygnięta w roku 2018 – wskazuje ks. Marek Grygiel.
Z jego odpowiedzi wynika również, że treści pisma z 2013 roku ani odpowiedzi Watykanu nie ujawni. - Wszelka dokumentacja procesowa w tego typu sprawach jest obłożona tajemnicą z mocy prawa, czyli sekretem papieskim – zaznacza ks. Grygiel.
Pedofil Roman B. przestał być księdzem. Dziewięć lat po aresztowaniu
Jak się dowiedzieliśmy, ksiądz pedofil Roman B. został wydalony z kapłaństwa dopiero dekretem z 19 grudnia 2017 roku, a z zakonu decyzją z czerwca 2018 roku. Działo się to w okresie, kiedy media, w tym „Głos Wielkopolski”, pisały o sprawie pedofila nadal noszącego sutannę, odprawiającego msze św. w Puszczykowie. Z kolei poznańskie sądy rozpatrywały sprawę rekordowego odszkodowania, o które wystąpiła jego ofiara. Pozwała zakon, a sądy ostatecznie uznały, że Chrystusowcy mają jej zapłacić 1 mln zł odszkodowania oraz dożywotnią rentę, bo jako pracodawca odpowiadają za działania swojego księdza.
WIĘCEJ:Budowniczy Lichenia okazał się pedofilem. Wcześniej doczekał się pomnika z Janem Pawłem II
Ksiądz pedofil się nawrócił: dlaczego do wydalenia księdza Romana B. doszło ponad 9 lat po jego aresztowaniu?
- Z Kodeksu Prawa Kanonicznego wynika, że to Kongregacja Nauki Wiary zajmuje się przestępstwem naruszenia przez duchownego szóstego przykazania z osobą poniżej 18 lat. Przepisy nie podają czasu trwania takiego postępowania. Kara wydalenia ze stanu duchownego w tym przypadku nie jest karą obligatoryjną. Przy czym kongregacja zwykła wymierzać w tych przypadkach właśnie takie kary. Każdy przypadek rozpatrywany jest indywidualnie z zachowaniem stosownych procedur i zgodnie z przepisami prawa kanonicznego. Nie ma czegoś takiego jak „szybki tryb”. Jest prawo, jest procedura kanoniczna, które muszą być respektowane, przecież podobnie jest też w sprawach cywilnych – odpowiada nam ksiądz Marek Grygiel. Dodaje, że w tamtym okresie nie było jeszcze w Kościele wypracowanej praktyki postępowania w tego typu przypadkach.
SPRAWDŹ: Arcybiskup Stanisław Gądecki zasłania się tajemnicą zawodową ws. księdza molestującego ministranta
Ofiara księdza pedofila Romana B. czeka na decyzję Sądu Najwyższego. A były ksiądz ma zachować zasady celibatu
Dlaczego zakon, po wyjściu z więzienia Romana B., dał mu kolejną szansę? Obecny rzecznik zaznacza, że trudno mu rozstrzygać, jaki był tok rozumowania władz zakonu sprzed dwóch kadencji. I dodaje: - Zależy co oznacza „kolejna szansa”. Roman B. należał wciąż do zgromadzenia, był zobowiązany ślubami zakonnymi, nie mógł sam nabywać środków i żyć poza obowiązującymi go ślubami wieczystymi, do momentu wydania ostatecznego wyroku – odpowiada ks. Marek Grygiel.
Dlaczego Chrystusowcy regularnie odwiedzali w więzieniu księdza pedofila, a nie pomogli wówczas jego ofierze?
- Odwiedzanie sprawcy przestępstwa w więzieniu było uczynkiem miłosierdzia, zaś zakon i jego przełożeni bezwzględnie potępiali i nadal potępiają tego typu przestępcze działania, które podjął sprawca przestępstwa na swój własny rachunek, niwecząc w ten sposób wszelkie zasady kapłańskiego i zakonnego życia, działając jednocześnie na szkodę zakonu. Zakon nie miał żadnego kontaktu z pokrzywdzoną, a kiedy jej adwokat skontaktował się z naszym pełnomocnikiem to spełnienie żądań strony przeciwnej było niemożliwe – przekonuje ksiądz Marek Grygiel.
Roman B. nie jest księdzem od grudnia 2017 roku, a zakonnikiem od czerwca 2018 roku. Gdy wydalono go z kapłaństwa jednocześnie zobowiązano go dalszego przestrzegania celibatu. Chrystusowcy i ich adwokat zapewniają, że decyzje są prawomocne, a Roman B. nie składał odwołań. Nie wiadomo, gdzie obecnie przebywa były ksiądz.
Z kolei ofiara Romana B., której dwa poznańskie sądy przyznały rekordowe odszkodowanie od Chrystusowców, czeka obecnie na rozpatrzenie kasacji. W Sądzie Najwyższym złożyli ją prawnicy zakonu. Zakon Chrystusowców zaznacza, że miał prawo złożyć kasację w procesie o odszkodowanie i z tego skorzystał.
- Towarzystwo Chrystusowe nie podważa ani nie relatywizuje krzywdy, jaka została wyrządzona przez Romana B. Tym niemniej korzystając ze swoich konstytucyjnych praw pragnie zwrócić się do Sądu Najwyższego z prośbą o rozstrzygnięcie, czy przy wydawaniu zapadłego wyroku nie doszło do „naruszenia prawa materialnego przez błędną jego wykładnię lub niewłaściwe zastosowanie”. Zastosowana wykładnia rodzi poważne wątpliwości i stanowić może przestrzeń do nadużywania tego przepisu w przyszłości wobec innych instytucji, nie tylko kościelnych. Podstawą kasacji nie jest spór o wysokość zadośćuczynienia, a zasady i odpowiedzialność za czyn, którego dopuścił się sprawca przestępstwa na swój własny rachunek, godząc tym samym w dobro zakonu - podkreśla rzecznik Chrystusowców ksiądz Marek Grygiel.
W internecie pojawiła się już petycja, by Chrystusowcy wycofali kasację i tym samym zakończyli trwający spór. Ale zakon oraz ich prawnicy nie zamierzają tego robić.