Ks. Jarosław Grzegorczyk. Idźmy śladem Łotra. Dobrego Łotra
O odradzaniu się życia, ożywianiu wiary, ale i zeświecczeniu świąt, o Judaszu, sprzątaniu swojej duszy i Bożym miłosierdziu - mówi ks. Jarosław Grzegorczyk.
O Zmartwychwstaniu Chrystusa mówimy, że to święto Wielkiej Nocy. Dlaczego?
Ks. Jarosław Grzegorczyk: Ponieważ jest to ta noc, w której dokonuje się zbawienie świata. Przez mękę, śmierć i zmartwychwstanie Chrystus nam otwiera drogę do nieba. Nie ma ważniejszej i większej nocy niż ta, która daje człowiekowi życie wieczne. A dlaczego noc? W Ewangelii czytamy, że wczesnym rankiem, po upływie szabatu, pobożne kobiety poszły namaścić ciało Jezusa. Gdy przyszły na miejsce, okazało się, że grób jest pusty. Zmartwychwstanie zatem dokonało się w nocy. Nie potrafimy powiedzieć ani jak to się stało, ani o której konkretnie godzinie. Wie o tym jedynie ta najważniejsza noc. Nad ranem grób był już pusty.
Żeby uwierzyć, że Pan zmartwychwstał, nawet niektórym apostołom potrzeba było dowodów. Tomasz miał zobaczyć rany Jezusa. A jak współczesnych ludzi można przekonać, że Jezus zmartwychwstał?
Opieramy się na Ewangelii, która mówi nam najpierw to, że grób był pusty, a później, że Zmartwychwstały Jezus ukazywał się swoim uczniom, spotykał się z nimi, rozmawiał. Wspomniany Tomasz dotknął ran Jezusa, nie dotykał ducha, lecz rany na ciele Jezusa. Dotknął i uwierzył. Kiedy Jezus ukazał się uczniom nad Morzem Tyberiadzkim, to po nadzwyczajnym połowie ryb i po rozmowie z Nim, nikt nie odważył się pytać kim On jest, ponieważ dobrze wiedzieli, że to jest właśnie Pan. Zmartwychwstanie jest faktem, prawda ta jest poświadczona przez uczniów. Współcześni ludzie mają to, co mieli chrześcijanie minionych dwudziestu wieków, Świętą Ewangelię. Im wystarczyło i nam powinno to wystarczyć. Ale do tego potrzebna jest oczywiście wiara. Takie dzieło Boga jak zmartwychwstanie wymyka się bowiem poznaniu naukowemu.
Czyli błogosławieni ci, którzy nie widzieli, a uwierzyli.
Tak. Błogosławieni ci, którzy uwierzyli. Na tym to polega. Dotykamy spraw Bożych. Człowiek dzisiejszy zapewne chciałby osobiście się przekonać, namacalnie dotknąć, zobaczyć, poznać naukowo. Tyle że w tej materii tak się nie da. Przestrzeń pomiędzy Bogiem a człowiekiem wypełnia wiara. Odkupienie ludzi dokonało się przez mękę, śmierć i zmartwychwstanie. Jeśli będziemy wierzyć tylko w to, że Jezus istotnie przyszedł na ziemię, a nie uwierzymy w Jego zmartwychwstanie, to mentalnie, duchowo pozostaniemy w mroku śmierci. Gdyby Chrystus nie zmartwychwstał, jak mówi św. Paweł, to daremna byłaby nasza wiara.
Czy święta wielkanocne są dla nas szansą, by narodzić się do nowego życia?
Święta wielkanocne poprzedza Wielki Post. Przez 40 dni duchowo przysposabiamy się do spotkania ze Zmartwychwstałym Jezusem, naszym Panem i Bogiem. Przygotowujemy się do przeżycia, już zapewne któryś raz w życiu, tego największego wydarzenia w naszej wierze chrześcijańskiej. Wielki Post jest drogą i czasem. Dobrze jest kiedy człowiek na tę drogę wejdzie i kiedy ten święty czas sobie podaruje. U Izajasza czytamy „szukajcie Boga dopóki pozwala się znaleźć”. Wielki Post to jest ten czas, kiedy Bóg łatwiej daje się znaleźć. Po zakończeniu Wielkiego Postu zaś mamy jakże bogate w treści Triduum Paschalne.
Tylko czy my z tego korzystamy? Faktycznie, w Niedzielę Wielkanocną do kościołów zmierzają tłumy. Ale wśród nich jest bardzo wiele osób, które przychodzą do świątyni tylko w jeden dzień w roku. Później kościoły omijają z daleka.
Niestety, nie każdy przyjmuje, że wiara wymaga, jak mówił papież Benedykt XVI, decyzji, by być z Panem, by być z Nim każdego dnia. Wiara to decyzja, a nie sporadyczne wizyty w kościele. Jeśli wierzę w Pana Boga, w Jego obecność, w Jego miłość, to staram się na tę miłość odpowiadać codziennie i uczestniczę we mszy św. w każdą niedzielę. Kiedyś przy jednym z kościołów widziałem zawieszony baner o treści „Rekolekcje dla tych, który nie wiedzą, co zrobić ze swoją wiarą”. Jest jakaś część katolików, która chyba nie wie, co zrobić ze swoją wiarą, ożywić ją czy pozostać letnim, a może w ogóle ją wygasić? Ale mamy też wielu katolików, którzy mimo różnych trudności trwają w wierze i regularnie uczestniczą we mszy św. niedzielnej.
Znam zadeklarowanych ateistów, którzy w Wielką Sobotę idą święcić pokarmy, a w Niedzielę Wielkanocną dzielą się jajkiem. Czy tych świąt nie sprowadziliśmy jednak głównie do pewnych zwyczajów, takiej świeckiej tradycji?
Oczywiście, mamy w Polsce pewien element zeświecczenia tych wspaniałych i najważniejszych świąt chrześcijańskich. I wygląda na to, że u niektórych ludzi z tych świąt pozostała jednie święconka. Tylko jaki ona ma wtedy sens? Co ten zwyczaj człowiekowi daje, jeśli nie jest wyrazem jego wiary w Boga. No, może poczucie, że jednak uczestniczy w jakimś ważnym społecznie wydarzeniu religijnym. Ale czy to wystarczy do zbawienia? Tymczasem, Jezus w Ewangelii mówi: ja Jestem Drogą i Prawdą i Życiem, nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie. By dojść do Nieba, trzeba być z Jezusem na ziemi, bo On jest Drogą, która tam zaprowadzi. To są sprawy bardzo poważne, a niestety człowiek od nich często ucieka i lekceważy je. Oby ta święconka pomogła ludziom zgiąć kolana przed Jezusem, bo On czeka.
Ale te obrzędy też są nam potrzebne?
Oczywiście, że są. Poprzez te różne obrzędy i znaki liturgiczne, zwyczaje, przeżywamy całe misterium naszego zbawienia. Jako ludzie potrzebujemy tego. Tylko że obrzędy i zwyczaje nie są celem samym w sobie. One zawsze coś wyrażają, do czegoś odsyłają, np. święcone jako znak nowego życia, życia od Boga. To znak, że to życie od Kogoś otrzymujemy. Daje nam je Ten, który w Wielki Piątek umarł za nas na krzyżu, a później zmartwychwstał.
Niektórzy przygotowując się do świąt skupiają się na świątecznych porządkach.
Jeśli przed świętami sprzątamy swoje mieszkanie, to nie możemy powiedzieć, że to jest złe. To jest oznaka, jak te święta są dla nas ważne. Ale jeśli tylko na tym poprzestaniemy, a nie przygotujemy naszego serca dla Boga, nie oczyścimy naszej duszy z grzechów, nie przystąpimy do spowiedzi, nie uczestniczymy w nabożeństwach, to pytanie, gdzie w tych świętach jest Pan Bóg? Święta bez Boga, chyba tak to można określić.
Nigdy nie jest za późno, by posprzątać swoją duszę?
Za późno nigdy nie jest i mamy wiele przykładów na to, że ludzie w różnych momentach swojego życia wracają do Pana Boga. Bóg cały czas człowieka szuka, bo jest miłosierny i nie chce stracić nikogo ze swoich umiłowanych stworzeń. To sam człowiek się oddala i unika spotkania z Nim, łudząc się, że bez Boga będzie łatwiej. Rzecz jasna, wiara jest osobistą decyzją człowieka, nikogo do niej nie można zmusić. Kruchość i ograniczoność naszego ziemskiego życia świadczą jednak, że bez Boga wszystko traci sens. Nigdy więc nie jest za późno.
A jak Bóg szuka człowieka? Czy także przez cierpienie, chorobę?
Szukamy Boga w różny sposób. Na pewno podstawowym miejscem spotkania jest Słowo Boże. Ono jest lampą, która oświeca nasze drogi i pokazuje, co w życiu przysłania nam Pana Boga. Boga szukamy w naszym sumieniu, które jak mówił św. Jan Paweł II jest „duchowym sanktuarium”. Sumienie należy badać, ale zawsze w świetle Dekalogu. Oceniać swoje myśli i czyny na fundamencie prawa Bożego. Pyta pani czy przez cierpienie i chorobę odnajdujemy Boga. To kwestia niezmiernie trudna i delikatna, bo wobec cierpienia i chorób jesteśmy po ludzku tak często po prostu bezradni. Papież Franciszek w Krakowie podczas Światowych Dni Młodzieży sam stwierdził, że na pytanie dlaczego jest cierpienie, dlaczego ciężka choroba dotyka akurat tego człowieka, nie umie odpowiedzieć. Wydaje się, że w sprawie ludzkiego cierpienia to lepsze bywa nieraz milczenie niż mówienie. Ale też faktem jest, że wielu ludzi dotkniętych cierpieniem w pewnym momencie przybliża się do Boga, odnajduje Go. Dużo o tym mogą powiedzieć sale szpitalne i szeptane tam modlitwy. Tak, Bóg działa w różny sposób, także i w cierpieniu.
W czasie Triduum Paschalnego naszą uwagę zwracają też dwie szczególne postacie: Judasz I Dobry Łotr. Ten pierwszy to uczeń Jezusa, który zdradził Pana, a potem żałując swojego czynu popełnia samobójstwo. Jak Kościół sobie radzi z Judaszem?
Kościół nie koncentruje się zbytnio na Judaszu. Jest to postać bardzo tragiczna. Judasz, ten który był wśród najbardziej zaufanych ludzi Jezusa, wydał Go za 30 srebrników, sprzedał bez żadnych skrupułów. No, ale po fakcie przyszła smutna refleksja i Judasz sobie z tym już nie poradził. Wydaje się, że on z tą zdradą po prostu nie odniósł się do Pana Boga, nie prosił Go o przebaczenie, nie liczył na Jego miłosierdzie, zwątpił we wszystko. Nie przebaczył też i sobie. Judasz jest dla nas przestrogą, by nigdy nie pójść tą straszną drogą, by nie zdradzić Boga.
Czy Judasz został na wieki potępiony? Co Kościół o tym myśli?
Kościół nigdy nie orzeka, czy ktoś jest potępiony. To nie jest jego zadanie i nie do tego został powołany. Losy człowieka po śmierci, choćby najbardziej grzesznego, Kościół oddaje w ręce Boga miłosiernego. Natomiast to, co Kościół powinien, to ukazywać drogę prowadzą do nieba i przestrzegać przed tą prowadzącą do potępienia.
Przeciwieństwem Judasza jest Dobry Łotr. Najpierw był przestępcą, a w chwili swojej śmierci uwierzył w Zbawiciela.
I to jest objaw wielkiego Bożego miłosierdzia. Wystarczyła jedna chwila, jedno spotkanie z miłosiernym spojrzeniem Pana, by usłyszeć: dziś ze mną będziesz w raju. Prośba Dobrego Łotra zawierała w sobie żal jego szczery za grzechy. O to, co się dzieje kiedy człowiek żałuje i u Jezusa szuka ratunku.
To nasz pierwszy święty?
Skoro raj, to niebo. A jeśli niebo, to święty. I to jest dla ludzi bardzo dobra wiadomość. Jeśli człowiek żałuje i pokornie prosi Boga o miłosierdzie, to je otrzymuje. Choć po ludzku rzecz ujmując, jakby nie zasłużył. Ale na tym między innymi właśnie polega miłosierdzie. Dobry Łotr uwierzył, że Jezus jest Bogiem. I znowu pojawia się wątek wiary. Bez tej wiary pewnie by Jezusa zlekceważył. Dobry Łotr jest postacią, która daje nadzieję.
Dziś Wielki Piątek i znów będziemy przeżywać śmierć Jezusa na krzyżu. Jeżeli co roku wracamy do tych najważniejszych momentów naszej wiary, to dlaczego data świąt wielkanocnych jest ruchoma?
Jezus zmartwychwstał dokładnie w dzień po uroczystości Paschy żydowskiej. Termin więc Wielkanocy związany jest z tym żydowskim świętem, a obchodzi się je w judaizmie na wiosnę, gdy księżyc znajduje się w pełni. Sobór w Nicei w 325 roku uchwalił, że za pełnię wiosenną uważa się tę, która wypada po zrównaniu dnia z nocą, czyli po 21 marca. Tak więc Wielkanoc może się wahać pomiędzy 22 marca a 25 kwietnia. Oczywiście zawsze w niedzielę. Natomiast nawiązując do Wielkiego Piątku pamiętajmy, że to ogromnie ważny dzień. Dla wielu z nas jest to moment skruchy, żalu. Spowiedź w Wielki Piątek nabiera szczególnego wymiaru. Człowiek jedna się z Panem Bogiem, patrząc na krzyż, po którym spływają krople krwi. I wie, że to z powodu jego grzechów Jezus umiera na krzyżu. Ten krzyż odsyła nas do nas samych.
W tym roku Wielkanoc Kościół katolicki będzie obchodził wspólnie z Kościołem prawosławnym. To wyjątkowe chwile w naszym mieście?
Na pewno. To takie ważne i piękne chwile, gdy jako wierni Kościoła katolickiego i Kościoła prawosławnego razem przeżywamy czas zmartwychwstania Jezusa. Jesteśmy braćmi w wierze, żyjemy blisko siebie, nasze rodziny często są mieszane. Wspólne świętowanie jeszcze bardziej nas jednoczy.