W sobotę, 23 lipca, Polska awansowała do finału Drużynowego Pucharu Świata. Zwycięskiego składu się nie zmienia? Nasz trener był innego zdania i odstawił pupila.
Trzy dni temu biało-czerwoni wygrali półfinał w duńskim Vojens, choć awans przypieczętowali dopiero w ostatnim biegu. Najlepszym naszym zawodnikiem był leszczynianin Piotr Pawlicki, ale na podobnym poziomie pojechali przedstawiciele lubuskich drużyn: Patryk Dudek z Ekantor.pl Falubazu Zielona Góra i Bartosz Zmarzlik ze Stali Gorzów. Rezerwowym był z kolei kolejny żużlowiec „Myszy” Krystian Pieszczek, który obserwował turniej z parkingu. Najsłabiej radził sobie wrocławianin Maciej Janowski, który w pięciu biegach uzbierał tylko siedem punktów.
Skromny dorobek kapitana „Orłów” sprawił, że już w weekend zaczęto przebąkiwać, że trener Marek Cieślak może dokonać zmiany w składzie na finałowy turniej w Manchesterze. - Ciekawość to pierwszy stopień do piekła - żartował selekcjoner, zapytany, czy będzie coś zmieniał w zwycięskim zestawieniu. Na poważnie dodał jednak, że potrzebuje trochę czasu do namysłu, zanim dokona wyboru. To znaczyło, że ma pewne wątpliwości.
Bomba wybuchła ostatecznie w niedzielę późnym wieczorem, gdy tuż przed północą Janowski poinformował za pomocą jednego z portali społecznościowych, że zabraknie go w Wielkiej Brytanii. - Doszła mnie dziś informacja, że nie wystąpię w finale DPŚ. Trzymamy kciuki za chłopaków - napisał na Facebook’u zawodnik Betardu Sparty.
W poniedziałek od rana trwały dywagacje, kto zastąpi „Magica”, wychowanka i ulubieńca Cieślaka. Trener biało-czerwonych miał ograniczone pole manewru, bo mógł skorzystać tylko z żużlowców wcześniej zgłoszonych do DPŚ. Oprócz pięciu zawodników, których zabrał ze sobą do Vojens, miał w odwodzie jeszcze kapitana zielonogórzan Piotra Protasiewicza, Krzysztofa Kasprzaka i Przemysława Pawlickiego ze Stali, Grzegorza Zengotę (Fogo Unia Leszno) oraz Pawła Przedpełskiego (Get Well Toruń). Najwyżej stały notowania dwóch pierwszych, najbardziej doświadczonych, którzy z Cieślakiem już kilka razy triumfowali w DPŚ. Ostatecznie wybór padł na „Kaspera”, który odrodził się w tym roku po nieudanym poprzednim sezonie.
To była jedna z najtrudniejszych decyzji w mojej trenerskiej karierze
- To była jedna z najtrudniejszych decyzji w mojej trenerskiej karierze - przyznał bez ogródek szkoleniowiec Polaków. - Boli mnie to, ale musiałem tak postąpić. Obecnie Maciek ma poważny problem, jest strasznie wolny. Na krótkich, technicznych torach jeszcze jakoś sobie radzi, ale na długich nie ma prędkości. Niestety, nie mam pojęcia z czego to wynika... Czy to tylko wina sprzętu, czy prawda leży gdzie indziej. Ponieważ finał odbędzie się w Manchesterze, gdzie trzeba być szybkim, musiałem zdecydować się na taki krok.
Dlaczego Cieślak postawił na byłego indywidualnego wicemistrza świata, a nie choćby na Protasiewicza? - Ubiegłoroczne kłopoty Krzysztof już dawno ma za sobą. Jest w wysokiej formie, robi wyniki nie tylko w polskiej czy zagranicznych ligach, ale też w SEC. Co istotne, jako jedyny z naszych chłopaków jeździł w Manchesterze. Nie widziałem go tam w akcji, ale od innych osób słyszałem, że radził sobie nieźle. Dlatego sentyment odłożyłem na bok i wybrałem zawodnika Stali. W sobotę przekonamy się, czy mój nos znów mnie nie zawiódł - uzasadnił trener.
W przeszłości Kasprzak był pewnym punktem naszej drużyny, z którą zdobył już cztery złote medale i jeden srebrny. Na 25 biegów, w których jechał, tylko dwa razy nie zdobył choćby punktu, w tym raz na skutek defektu. W sumie uzbierał 50 „oczek” w pięciu finałach. Trener biało-czerwonych liczy, że stalowiec ponownie go nie zawiedzie.