- Przez 30 lat znalazłem blisko 700 ciał. Większość za 200 zł. Czy to wygórowana cena? - pyta. Mieszka w starej kamienicy, jeździ 19-letnim „mercem”.
Krzysztof Jackowski, jasnowidz z Człuchowa, za wizytę inkasuje przeciętnie 200 złotych. „Nowościom” mówi, że żadnego majątku materialnego się nie dorobił.
Jak u lekarza specjalisty
Specjalnością Krzysztofa Jackowskiego jest poszukiwanie osób zaginionych. Najczęściej okazuje się, że jest to poszukiwanie zwłok. Czasem wystarczy, że siądzie w mieszkaniu nad zdjęciem zaginionego, dotknie jego rzeczy osobistych i... już wie. Wskaże rodzinie przybliżone miejsce, przekaże jakieś okoliczności, które pojawią się w jego wizji. Często jednak poszukiwania oznaczają wyprawy w teren, poświęcenie czasu i energii.
- Przez trzydzieści lat mojej pracy odnalazłem blisko 700 ciał. Większość za 200 złotych. Czy to wygórowana cena? - pyta i zaiesza głos. - Humorystycznie rzecz ujmując, taksa u mnie taka, jak u lekarza specjalisty.
Co mówią klienci?
Ludzie, którzy zgłaszają się do jasnowidza z Człuchowa, najczęściej są już pod ścianą.
- Naturalnym jest, że najpierw liczą na policję. Gdy tej nie udaje się odnaleźć osoby zaginionej, szukają pomocy u prywatnego detektywa. Ci jednak potrafią wysoko się cenić. Detektyw o chyba najbardziej znanym w Polsce nazwisku, ten bardzo „medialny”, bierze za swoje usługi od 10 tysięcy złotych wzwyż. Wiem to od swoich klientów - mówi Krzysztof Jackowski. - Gdy poszukiwania detektywistyczne nie przynoszą efektów, zrozpaczony człowiek zgłasza się do mnie - jasnowidza - jako do ostatniej już instancji.
Jackowski podkreśla, że jego stawka za wizytę jest niezmienna od lat. I taka sama w przypadku sprawy prostej, jak i skomplikowanej. To, ile wołają za swoje usługi prywatni detektywi i inni jasnowidzący, pozostawia bez komentarza. - To obciąża ich sumienie. Nie moje - podkreśla.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień