Krystyna Kondratiuk stworzyła w Łodzi wielkie, wyjątkowe muzeum
Krystyna Kondratiuk stworzyła w Łodzi Muzeum Włókiennictwa. Rozsławiła polską tkaninę artystyczną, była matką dwóch reżyserów filmowych.
Krystyna Kondratiuk była łodzianką. W dokumentach zachował się tylko jej oficjalny życiorys. Czytamy w nim, że urodziła się jeszcze przed wybuchem I wojny światowej, 1 grudnia 1913 roku. Jej ojciec był łódzkim tkaczem. Skończyła szkołę powszechną. Nie miała dwudziestu lat, gdy zaczęła pracować w fabryce Scheiblera. Potem znalazła zatrudnienie w Szkole Włókienniczej. To wszystko świadczyło, że jeszcze przed wojną musiała zdać maturę.
W latach 30. XX wieku przeniosła się do Białegostoku. Pracowała tam jako instruktor tkactwa. Potem wyjechała do Pińska. Tu w 1936 roku przyszedł na świat je starszy syn Andrzej. W Pińsku założyła i prowadziła Poleski Bazar Przemysłu Ludowego. W czasie wojny razem z rodziną została wywieziona do Kazachstanu. Tam w 1943 roku urodził się jej młodszy syn Janusz.
Po wojnie Kondratiukowie wrócili do Łodzi. Krystyna uczyła w Liceum i Technikum Handlowym. Studiowała też na Uniwersytecie Łódzkim. W roku 1952 uzyskała tytuł magistra sztuki, ze specjalnością muzeologia. Otrzymała też dyplom nauczyciela zawodu, który uprawniał ją do nauczania w szkołach średnich. Przez pewien czas wykładała też sztukę powszechną i ludową w Państwowej Wyższej Szkole Plastycznej w Łodzi. Jednak jednym z najważniejszych wydarzeń w jej życiu było rozpoczęcie pracy w łódzkim Muzeum Sztuki. Założyła w nim Dział Tkactwa. Ale marzenia miała większe. Chciała, by w Łodzi powstało muzeum poświęcone włókiennictwu.
- Muzeum powstawało i z niczego i z nikogo - opowiadała w 1973 roku w wywiadzie udzielonym Radiu Łódź. - Zaczęłam pracę sama i przez pewien okres byłam zupełnie sama, z tym tylko, że pomagali mi ludzie, którzy rozumieli, że naszemu miastu takie muzeum jest potrzebne. Pomagali mi i ci, którzy byli współinicjatorami założenia takiego muzeum. Wielu działaczy nad tym myślało. Nie wiem, czy pierwsza myśl, zaczątek, nie należał do pana Ajnenkiela. To chyba on pierwszy rzucił taką myśl, żeby we włókienniczym mieście powstało muzeum historii włókiennictwa. Miałam zawsze oparcie moralne i nie tylko moralne w kolektywie Muzeum Sztuki, a nasze muzeum powstawało właśnie przy Muzeum Sztuki.
Jak już wspomnieliśmy, zaczęło się od Działu Tkactwa, który potem stał się od oddziałem Muzeum Sztuki, a w końcu powstało Muzeum Historii Włókiennictwa. Norbert Zawisza, wieloletni dyrektor Centralnego Muzeum Włókiennictwa, wspomina, że Łódź zawsze chciała mieć taką placówkę. Marian Minich, ówczesny dyrektor Muzeum Sztuki, wystosował w kwietniu 1956 roku pismo do Edwarda Kaźmierczaka, który był wtedy przewodniczącym Rady Narodowej.
- Niech mi wolno zwrócić uwagę, że już w 1946 roku omawiałem sprawę utworzenia Muzeum Włókiennictwa z Eugeniuszem Jankielem następnie referowałem ją kilkakrotnie w Ministerstwie Kultury i Sztuki, wstawiałem tę pozycję do budżetu muzealnego w latach 1949-1951, aż w końcu w 1952 roku udało się uzyskać w Ministerstwie Kultury i Sztuki zatwierdzenie otwarciu działu włókiennictwa artystycznego.
Dział Tkactwa Artystycznego, którego kierownikiem była pani Krystyna, jeszcze pod koniec grudnia 1952 roku zorganizował wystawę „Początki włókienniczej Łodzi”. Mieścił się on w budynku Muzeum Sztuki, w dawnym pałacu Poznańskiego, na rogu ul. Gdańskiej i Więckowskiego.
Warunki nie były najlepsze. Działowi Tkactwa wydzielono pięć sal. Z czasem zbiory działu były coraz większe. Krystyna Kondratiuk zaczęła starania o przydzielenie nowego lokalu. Początkowo Dział Tkactwa miał się przenieść do pałacyku przy ul. Gdańskiej 38. Po wojnie zajął go Wojewódzki Inspektorat Państwowej Inspekcji Handlowej. Na przeniesienie tam Działu Tkactwa nie zgodziło się Ministerstwo Handlu Wewnętrznego.
Nie ustawano jednak w poszukiwaniach. Krystyna Kondratiuk i jej współpracownik Adam Nahlik uznali, że znakomitym miejscem, w którym mógłby się mieścić Dział Tkactwa byłaby Biała Fabryka, czyli budynek dawnych zakładów Ludwika Geyera, po wojnie noszących imię Feliksa Dzierżyńskiego.
Informacja o tym pomyśle pojawiła się w „Głosie Robotniczym”. Czytamy w nim, że starszy asystent Muzeum Sztuki Adam Nahlik zauważył, że okna w pewnej hali tej fabryki są do połowy zamurowane cegłą. Za czasów Geyera miano bowiem tak robić, by podczas pracy robotnice nie wyglądały na ulicę. - W tej hali można urządzić salę odtwarzającą straszliwe warunki pracy w kapitalistycznej fabryce - pomyślał asystent Nahlik. Tę opowieść za „Głosem Robotniczym” podchwyciły inne łódzkie gazety. Szybko okazało się, że okna owszem, były zamurowane, tylko nie wychodziły na ulicę...
W ówczesnej prasie czytamy artykuły, w których wręcz domagano się utworzenia w mieście Muzeum Włókiennictwa.
- Jest pewnego rodzaju anomalią, że Łódź, polski Manchester nie posiada takiego muzeum! - grzmiały gazety.
Zbiory Działu Tkactwa szybko rosły. Wystawy eksponowano w kilku specjalnie wydzielonych salach w Muzeum Sztuki, w zakładach włókienniczych Łodzi, wielu instytucjach kulturalnych. Cieszyły się wielkim zainteresowaniem, nie tylko w Łodzi. Toteż postanowiono dział „usamodzielnić” jako Oddział Muzeum Sztuki. Decyzję tę podjęto w marcu 1959 roku. Ale już 1 stycznia 1960 roku zadecydowano, że w mieście powstanie nowa placówka muzealna, Muzeum Historii Włókiennictwa. Jej dyrektorem została właśnie Krystyna Kondratiuk. Ostatecznie otwarto je w gmachu tzw. Białej Fabryki przy ul. Piotrkowskiej 282, należącej kiedyś do Ludwika Geyera.
Już wtedy zakładano otwarcie na terenach wokół fabryki skansenu. Miały się w nim znaleźć stare domki tkaczy, miano tam też umieścić młyn. Ale na pomyśle się skończyło. Na utworzenie Skansenu Łódzkiej Architektury Drewnianej przy Muzeum Włókiennictwa trzeba było poczekać do pierwszej dekady dwudziestego pierwszego roku.
Ale wróćmy do Muzeum Włókiennictwa. Powstało ono głównie dzięki Krystynie Kondratiuk, ale też duże zasługi miał jej współpracownik Adam Nahlik. Było to pierwsze takie muzeum nie tylko w Polsce, ale i na świecie.
- Pierwszy zespół był śmiesznie mały, to znaczy najpierw ja - „na początku było słowo”, na początku była pani Kondratiukowa, a później przyszedł mój student z drugiego roku. Dr Nahlik, obecny wicedyrektor, wtedy był i studentem, i młodszym asystentem na pół etatu - opowiadała Krystyna Kondratiuk. - Nie mogłam mieć dużo pomocy od człowieka, który uczył się i przychodził tylko na kilka godzin. Ale po upływie pół roku, został u nas już na stale. Przez przynajmniej pięć lat pracowaliśmy tylko we dwójkę. To był cały zespól tych, którzy stworzyli w najtrudniejszym okresie, najbardziej pionierskim to, co później już się tylko rozwijało.
W muzeum można było oglądać stare maszyny włókiennicze. Jednak wielką siłą muzeum stało się to, że kolekcjonowało tkaninę artystyczną. Krystyna Kondratiuk promowała też młodych artystów, tkaczy. To ona w gruncie rzeczy decydowała, którzy z plastyków jako pierwsi Polacy będą mogli prezentować w 1962 roku swoje prace w Lozannie, na Biennale Tkaniny. Tam zaczęła się międzynarodowa kariera polskiej tkaniny artystycznej.
Pracownicy muzeum bardzo dobrze wspominają, że była surową, ale sprawiedliwą szefową. Potrafiła zmobilizować do pracy cały zespół. Jedna z jej współpracownic wspomina, że nie raz dostawała od niej burę, ale kiedy pojechały razem do ministerstwa, do Warszawy, to szefowa bardzo ją wychwalała, nie powiedziała na nią złego słowa.
Z muzeum przez krótki czas związani byli jej synowie, Janusz i Andrzej. Współpracowali z muzealną pracownią fotograficzną. Obaj zostali znanymi reżyserami. Starszy Andrzej, który zmarł w czerwcu ubiegłego roku, reżyserował między innymi „Hydrozagadkę”, „Wniebowziętych” czy „Gwiezdny pył”. Młodszy Janusz ma na koncie takie filmy jak „Dziewczyny do wzięcia”, „Klakier”, „Teren prywatny” czy „Milion dolarów”.
Żoną Andrzeja Kondratiuka była popularna przed laty aktorka Iga Cembrzyńska. Znamy ją choćby ze „Stawki większej niż życie”. Pani Iga miała bardzo dobry kontakt ze swoją teściową. Odwiedzała ją w Łodzi, bywała na wystawach organizowanych przez Krystynę Kondratiuk.
- Kiedyś miałam jeszcze bliską przyjaciółkę - mamę Andrzeja, Krystynę - mówiła w jednym z wywiadów Iga Cembrzyńska. - Zawierzałam jej najskrytsze tajemnice, razem wyjeżdżałyśmy na urlop. Kilka la temu Krystyna odeszła. Teraz Andrzej jest nie tylko mężem i kochankiem, ale i najbliższym przyjacielem.
Krystyna Kondratiuk już w latach 60. wpadła na pomysł zorganizowania w łódzkim muzeum Ogólnopolskiego Triennale Tkaniny Przemysłowej i Unikatowej. Pomysł ten udało się zrealizować dopiero w 1972 roku. Już trzy lata później w Łodzi miało miejsce Międzynarodowe Triennale Tkaniny Przemysłowej i Unikatowej.
- Początkowo było ono ogólnopolskie, a z czasem stało się międzynarodowe - tłumaczy Piotr Jaworski, emerytowany kustosz Centralnego Muzeum Włókiennictwa. - Wystawiali na nim swe prace wybitni artyści z całego świata. Przy czym to nasze triennale, w przeciwieństwie do lozańskiego biennale nie funkcjonowało na zasadzie konkursu. Ale prace na nie przysyłali zaproszeni artyści. Nie było wtedy takiej komunikacji jak dziś. W każdym kraju ustanawiano tzw. konsultanta, którym był zazwyczaj krytyk sztuki. Komitet organizacyjny łódzkiego Triennale zwracał się do niego z prośbą o wytypowanie jednego czy dwóch interesujących artystów, którzy mogliby pokazać swoje prace w Łodzi. My nie mieliśmy wpływu na to, jaki to będzie artysta, jaka praca. Zupełnie inaczej wyglądało to na Biennale w Lozannie. Tam wysyłano projekt pracy, slajdy. I tamtejsze jury wybierało kilkadziesiąt najlepszych, które miały być potem prezentowane na wystawie.
- Była to kobieta z niesłychaną energią - mówi Piotr Jaworski. - Miała mnóstwo pomysłów i co najważniejsze, potrafiła je zrealizować. Potrafiła pozyskać pieniądze na ich realizację. Przekonać odpowiednie osoby, że warto to robić. Poza tym udało się jej wykupić wszystkie prace pokazywane na łódzkim Triennale. Kiedy prezentowano wystawę Magdaleny Abakanowicz w Miejskiej Galerii Sztuki to pokazywano na niej około piętnastu prac tej artystki z naszej kolekcji.
W 1975 roku muzeum przy ul. Piotrkowskiej stało się Centralnym Muzeum Włókiennictwa. W następnym roku Krystyna Kondratiuk przeszła na emeryturę. Choć została honorowym kustoszem muzeum, to rzadko w nim bywała. Chyba, że organizowano wystawy „jej” artystów. Następcą pani Krystyny został Adam Nahlik. Chociaż razem tworzyli to muzeum, z czasem ich drogi się rozeszły... Krystyna Kondratiuk zmarła 1 maja 1999 roku.
- Odegrała wielką rolę nie tylko w kulturze łódzkiej - zapewnia Piotr Jaworski. - Ona wypromowała polską tkaninę artystyczną. Miałem przyjemność spędzić z panią Krystyną trzy dni, gdy przygotowywałem wystawę z okazji 20-lecia naszego muzeum, które przypadało w 1980 roku. To dzięki niej powstało Muzeum Włókiennictwa, jako osobna placówka. Miało to być początkowo muzeum historii przemysłu włókienniczego. Ona zaś chciała iść w stronę tkaniny artystycznej. Wydawało się, że na ściśle technicznym muzeum Łódź nie zrobi kariery. Natomiast na tkaninie artystycznej tak. Nikt wcześniej nie zajmował się nią poważnie. Uważała, że ona będzie stanowiła o przyszłości tego muzeum. Kiedy więc powstało od razu stworzyła dział tkaniny artystycznej.
To, że dzieło Krystyny Kondratiuk jest dalej żywe świadczy wystawa, która niedawno zostanie otwarta w Centralnym Muzeum Włókiennictwa. Nosi tytuł „Bunt materii”. Jest przeglądem piętnastu edycji Międzynarodowego Triennale Tkaniny w Łodzi - najważniejszej i jedynej tego typu prezentacji tkaniny artystycznej na świecie. Wystawa przedstawia blisko 30 prac najwybitniejszych twórców międzynarodowego formatu. Między innymi Magdaleny Abakanowicz, Wojciecha Sadleya, Jolanty Owidzkiej, Marii Chojnackiej, Katarzyny Józefowicz czy Izabeli Gustowskiej.
Wystawa ma pokazać, jak wielorakie oblicza ma tkanina, która oferuje twórcom tak szerokie bogactwo rozwiązań formalnych, że można mówić o jednej z najbardziej różnorodnych z dziedzin sztuki współczesnej. Zobaczymy realizacje artystów polskich i zagranicznych, bowiem Triennale swoją siłą oddziaływania nadal obejmuje cały świat.