Kryminalna Nowa Sól? – To tylko czarna legenda – mówią mieszkańcy
Kilka dekad Nowa Sól była miejscem akcji mrocznych opowieści o tajemniczych zabójstwach, wojnach gangów i narkotykowych bossach. Czy świat barek, ul. Wesołej i chłopców z winkla to już tylko legenda?
Lech Jankowiak nie bez dumy spogląda codziennie na swoją ulicę. Dla postronnych jest smutna, szara, ze swoimi odrapanymi kamienicami, krzywymi chodnikami i wszechobecnymi antypolicyjnymi napisami, z których najłagodniejszy brzmi „Psy do budy”. Dla pana Leszka to przez cały czas jest ulica Wesoła, ulica, przy której urodził się, żyje, a i pewnie zakończy ziemska wędrówkę...
– Oj kiedyś to tutaj się działo – mówi. – Ludzie bali się tędy przejść, i to nie tylko po zmroku. Swoi byli bezpieczni, ale z obcymi to już bywało różnie... Ale teraz to tutaj spokój. Część chłopaków wymarła, inni jeszcze po więzieniach.
To tylko drobiazg
„Teraz jest już spokój...”. Stąd nie tylko na Wesołej pewne poruszenie wywołał niedawno opublikowany ranking najniebezpieczniejszych miast w Polsce, w którym Nowa Sól znalazła się na dziesiątej pozycji.
Klasyfikację oparto na liczbach z 2014 roku. Informacje pochodzą z wojewódzkich komend policji i dotyczą przestępstw o charakterze kryminalnym, gospodarczym, przestępstwa drogowe, przeciwko życiu i zdrowiu oraz przestępstwa przeciwko mieniu oraz stopnia ich wykrywalności przez policję w zakończonych postępowaniach przygotowawczych dla powiatów oraz miast na prawach powiatu. Oto w Nowej Soli statystyka przestępstw w przeliczeniu na tysiąc mieszkańców wynosi 40,9. Wykrywalność ich plasuje się na poziomie 83 procent.
– Oczywiście jestem trochę zaskoczony, ale z liczbami trudno polemizować – konstatuje nowosolski prokurator rejonowy Łukasz Wojtasik. – Jednak jeśli przyjrzymy się tym danym dokładniej, to okaże się, że lwia część tych mniej więcej 3 tys. spraw w roku to sprawy najdrobniejsze, przeciwko mieniu, jazda na podwójnym gazie. Spraw o zabójstwo mieliśmy dwie, a przecież jeszcze nie tak dawno było ich pięć i więcej.
Skąd zatem zaskoczenie?
Przede wszystkim za sprawą towarzystwa, w którym Nowa Sól się znalazła. I tu nie chodzi nawet o Poznań. Ale Sopot? Tak, można tłumaczyć napływem turystów. A Kościan? Spokojne, wielkopolskie miasto, takie od pokoleń. – Wcześniej złą statystykę tłumaczyłbym bezrobociem, które dopadło miasto o charakterze wielkoprzemysłowym – kończy Wojtasik. – Teraz ten argument upada: rozwijamy się, pracodawcy wręcz szukają ludzi.
Pytany o opinię urzędnik magistratu tylko kręci głową
– Prezydent Tyszkiewicz to chyba do GUS-u pojedzie robić porządek – mówi nie do końca żartem. – Nie tak dawno byliśmy symbolem „Polski w ruinie”, a teraz zostaliśmy... Dzikim Zachodem.
Jednak prezydent Nowej Soli Wadim Tyszkiewicz do tej klasyfikacji podchodzi spokojnie. – Dobrze, przestępczość, ale popatrzmy na poziom wykrywalności – podkreśla. – Natomiast liczba tego statystycznego drobiazgu świadczy o aktywności policji, straży miejskiej, które nie przechodzą do porządku dziennego nad pozornie błahymi naruszeniami prawa. To chyba widać, że Nowa Sól staje się miastem czystym, schludnym i bezpiecznym. I dbają o to sami mieszkańcy. Żona nie chce już ze mną chodzić na spacery czy jeździć na wycieczki rowerowe, gdyż ciągle robię obchód, zwracam komuś uwagę...
Taki „lajf”
– Te antypolicyjne napisy to już tylko folklor – zapewnia Zbigniew Miechowicz, także z Wesołej. – I taka żartobliwa tradycja.
Innym mieszkaniec dorzuca, że tutaj nawet jak do drzwi zapuka dzielnicowy, to wszyscy krzyczą, że puka zbyt głośno.
– Taki „lajf” – śmieje się.
Ulica Wesoła, okolice portu rzecznego, świat hoteli robotniczych...
Kiedyś było łatwo przedstawić teorie dotyczące złej sławy miasta. Wesoła? W okresie repatriacji „w kupie” lokowano niepożądany element z innych regionów. Na rzecznych barkach do niewielkiej Nowej Soli przypływało wszystko co najgorsze: narkotyki, prostytucja. Jak tłumaczy starszy wiekiem mieszkaniec okolic portu: „Wie pan, to była k... i złodziej”. Z kolei monokultura dwóch bardzo dużych jak na lokalne warunki zakładów pracy, do których robotników ściągnięto z całej Polski, sprawiała, że była to najprawdziwsza mieszanka wybuchowa. Do tego sława miasta cygańskiego...
– Nasze miasto jest trochę legendą – dodaje Marian Wójcik spotkany na ul. Arci-szewskiego. – Było kilka głośnych na cała Polskę spraw. Te narkomańskie tragedie, tzw. sprawa cygańska, rozpuszczenie zwłok ofiar zabójstwa w fabryce krasnali, a później przemyt, juma, złodzieje samochód, chłopcy z winkla. Przecież na ulicach miasta dochodziło do regularnych bitew między gangami. Zresztą dziś niektórzy z tych ludzi są szanowanymi, zamożnymi obywatelami.
– Czyli to tylko kryminalna mitologia?
– No nie, jest kilka miejsc, gdzie w dbałości o portfel i facjatę lepiej się nie pokazywać. Na przykład okolice sklepu nocnego przy Moniuszki, rejon cmentarza. Jest tam taki placyk ze sklepem na rogu...
To jest tylko „to”
– Wie pan, ja tutaj parkuję samochód, a nie mam pieniędzy na lakiernika –tłumaczy niechęć do zwierzeń mężczyzna mieszkający przy ul. Wandy. To przy cmentarzu.
Tutaj wyraźnie widać rysę na wizerunku bezpiecznego miasta.
– Ja o nich nawet nie mówię w formie osobowej, to „to” - kręci głową młoda kobieta.
- Nie mogę nawet specjalnie narzekać, gdyż „to” ma mnie za swoją. Ale patrzę, co się dzieje, zwłaszcza po zmroku. „To” obsiada całą okolicę, pije, ćpa, wydziera się i awanturuje. I jest nieobliczalne. Wrzaski, bójki... A jak im na flaszkę lub prochy zabraknie...
– Nie daj Boże, gdy im się jakaś twarz nie spodoba – dodaje towarzyszący jej starszy mężczyzna. – Bo prawie wszyscy wartościowi młodzi ludzie wyjechali. W Polskę lub poza granice.
Młody mężczyzna w kapturze. Pytany o to, czy czuje się tutaj bezpiecznie, szczerzy uzębienie. Niekompletne.
– Ja? Co ty? Niech się mnie boją
– cwaniaczy, by po chwili przybić „piątkę” koledze. Powtarza mu pytanie o to, czy w mieście, na „kwadracie” jest bezpiecznie.
– Kto pyta?
– „Gazeta Lubuska”.
– J...ć gazety.
Dwie ulice dalej spotykamy strażnika miejskiego Dariusza Niczyporowskiego. Przy nodze dorodny owczarek niemiecki.
– Trzeba tutaj się pokazać. Nasz widok czy kolegów z policji studzi nastroje – dodaje.
– Często ludzie mówią, że dzięki nam czują się bezpieczniej. Ale nie sądzę, aby Nowa Sól była jakimś niebezpiecznym miastem. Mamy mnóstwo rzeczy porządkowych, ludzie mówią, że się czepiamy i pewnie to sprawia, że w papierach spraw jest dużo. Ale myślę, że w innych miastach nikt się psią kupą nie przejmuje... A my walczymy o porządek.
– Dla mnie Nowa Sól jest bezpieczna – śmieje się kobieta spotkana przy cmentarzu. – Widzi pan te parasolkę w koszyczku przy moim rowerze? Zostawiam ją tutaj, gdy robię zakupy. Już kilka lat nikt mi jej nie ukradł. Kiedyś było to nie do pomyślenia...