Kroją banki, więc one też kroją. Swoich klientów [rozmowa]
Rozmowa z doktorem Mieczysławem Groszkiem, wiceprezesem Związku Banków Polskich, uczestnikiem Welconomy Forum in Toruń.
- To nie jest najlepszy moment dla sektora bankowego, znalazł się w niepewnej sytuacji, ma poważne powody do obaw. Co jest teraz najbardziej niebezpieczne?
- Najgroźniejszy jest brak określenia pełnych skutków obciążeń, jakimi uderzono w branżę finansową. Sektor musi się podporządkować mnóstwu regulacji - unijnych i krajowych. Przejawia się to w drastycznym wzroście obciążeń finansowych, zyski topnieją z dnia na dzień. Nie jest dobrze!
- Z czym muszą się zmagać bankowcy?
- Na pewno z wymaganiami unijnymi, by dostosowywać polskie przepisy do europejskich. W kraju mamy zaś ochronę oszczędności w SKOK-ach i już nastąpiły ogromne wypłaty dla ich klientów z Bankowego Funduszu Gwarancyjnego, który w całości finansują banki. Problemy kas kosztowały branżę 3 mld zł, a dodatkowo upadek SK Banku ponad 2 mld zł, czyli łącznie w ubiegłym roku ponad 5 mld zł. Trzeba było te straty w BFG uzupełnić, stąd podwyżki opłat do funduszu. W tym roku będzie to więcej o 30 procent, czyli 2,3 mld zł.
Banki straciły też na obniżkach opłaty interchange, w zeszłym roku były dwie - w styczniu i lipcu. Szacujemy, że w 2016 roku, w porównaniu do poprzedniego, przychody spadną z tego powodu czterokrotnie, do 350-400 mln zł. Bolączką są również utrzymujące się niskie stopy procentowe, na czym najbardziej cierpią instytucje aktywne kredytowo, w tym banki spółdzielcze. Trzeba też było wpłacić 600 mln zł do Funduszu Wsparcia Kredytobiorców, przeznaczonego dla kredytów hipotecznych zarówno w walutach, jak i w złotych. Do 20 marca nastąpią natomiast pierwsze płatności podatku bankowego wprowadzonego w lutym. Wynosi on 0,44 proc. wartości aktywów, czyli dla sektora kolejne 4,5 mld zł rocznie dodatkowego obciążenia. Obciążenia spowodowały, że zyski banków spadły w zeszłym roku o około 4 mld zł. Jeśli do tego dodać tzw. domiary kapitałowe, nastąpiło zmniejszenie zdolności do finansowania gospodarki.
To wszystko stwarza ryzyko działalności bankowej. Bardzo duże ryzyko i trzeba mieć tego świadomość! Można już mówić o ryzyku destabilizacji systemu, choć rozmawiamy przecież przed „czarnym scenariuszem”, na chwilę przed koniecznością zapłaty podatku bankowego.
- Jednak podatek bankowy to przecież nic nowego, obowiązuje w wielu krajach. Inna sprawa, że nigdzie nie jest tak duży, bo na przykład w Niemczech to 0,02-0,06 proc., w Wielkiej Brytanii 0,105 proc., w Szwecji 0,036 proc., w Finlandii - 0,125 proc., we Francji - 0,25 proc. Tylko na Węgrzech mają 0,53 proc., ale się z tego wycofują.
- Na Węgrzech jest podobna sytuacja jak w Polsce, ponieważ również wygrywają hasła populistyczne. Jednak nareszcie policzyli, że 0,53 proc. to jednak za dużo. Okoliczności wprowadzenia podatku bankowego w krajach zachodnich były natomiast zupełnie inne. Rządy najpierw - na początku światowego kryzysu - dołożyły się, by ratować sektor bankowy, a gdy sytuacja w sektorze się poprawiła, postanowiły odebrać w różny sposób, w tym za pomocą podatku bankowego, to, co wcześniej wyłożyły na jego ratowanie.
Podatek bankowy w Europie
- Wróćmy na polskie podwórko. Na pomoc jeszcze przecież cały czas czekają frankowicze, co też nie będzie za darmo.
- Prezydencki projekt ustawy jest nieprawdopodobnie drogi dla banków. Narodowy Bank Polski wyliczył jego koszt na 44 mld zł, ale ZBP uważa, że to będzie 80-85 mld zł. Na tyle oszacowaliśmy łączne koszty projektu prezydenta, w tym przewalutowanie kredytów po „kursie sprawiedliwym” , możliwość oddania nieruchomości, by się pozbyć długu, oraz utrzymanie oprocentowania ze „starego” kredytu, czyli znacznie niższego niż rynkowe dla kredytów złotowych.
- Banki rekompensują sobie straty, przerzucając je na pracowników i klientów. PKO BP chce zwolnić ponad 800 osób, Getin Bank 720. Zwolnienia nie ominą też najprawdopodobniej Deutsche Banku, który do końca lutego zamierza zamknąć 25 placówek. Wzrosły między innymi opłaty za podstawowe usługi i marże kredytów hipotecznych.
- Ekonomia rządzi się swoimi prawami, więc banki szukają sposobów, by zaoszczędzić, stąd redukcja zatrudnienia. I tak np. PKO BP podniósł opłaty, a jednocześnie obniżył stawki za korzystanie z bankowości elektronicznej. Ma to zachęcić klientów do większej aktywności online, a przy okazji będzie potrzebnych mniej pracowników do obsługi w oddziałach. Ten trend ma charakter rozwojowy.
- W Toruniu mówił Pan o „Planie na rzecz odpowiedzialnego rozwoju”, zwanym programem Mateusza Morawieckiego, który proponuje bilion złotych na zbudowanie dobrobytu Polaków.
- Od strony wizji dla kraju oceniam ten plan pozytywnie. Jest kompleksowy, dobrze definiuje - nazywa je pułapkami rozwoju - oraz trafnie pokazuje kierunki modernizacji naszej gospodarki. Dużym walorem jest też łączne widzenie spraw gospodarczych i społecznych. Słabością planu Morawieckiego jest dosyć ogólne potraktowanie spraw sfinansowania poszczególnych zadań. Chociażby roli sektora finansowego, czyli banków i rynków kapitałowych. Problemy branży, o których mówiliśmy powyżej, jeśli zostaną zlekceważone, mogą być istotnym ograniczeniem realizacji planu odpowiedzialnego rozwoju. A przecież wola i potencjał polskich banków mogą być ważnym czynnikiem rozwoju. Udowodniliśmy to w minionych 26 latach, wspierając gospodarkę i budując zdrowy, niemal wzorcowy sektor bankowy.