Krakowski słowik próbuje przekrzyczeć uliczny zgiełk
Hałas na alei 29 Listopada w Krakowie nie ustaje prawie nigdy. No, może koło trzeciej-czwartej w nocy trafiają się chwile ciszy, ale już koło piątej wzmaga się szum, a o szóstej ruch idzie pełną parą.
Ruch i ryk silników. Gdyby doliczyć do tego łoskot przejeżdżających tamtędy pociągów, to wiadukt, którym aleja 29 Listopada przeskakuje nad torami - 2700 metrów od Rynku Głównego - można by uznać za miejsce zurbanizowane do granic ludzkiej wytrzymałości. Bo jaka jeszcze plaga mogłaby się przytrafić? Jeszcze chyba tylko samoloty mogłyby tam latać.
I przez takie właśnie miejsce przy al. 29 Listopada, gnany pewną paląca potrzebą, przechodziłem przedwczoraj około północy, idąc do sklepiku na stacji benzynowej. Godzina jeszcze dosyć młoda była, więc falangi aut pędziły na złamanie karku w tę i we w tę, gdy z wielkim zdziwieniem stwierdziłem, że z krzaków przy torach słychać… śpiew słowika.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień