Trzynastoletni ułan Armii Ochotniczej z 1920 r. Sądzony w II Rzeczpospolitej za działalność w KPP i dwukrotnie więziony w PRL. Trockista handlujący diamentami w latach 30 i dolarami po wojnie.
Współpracownik czołowych działaczy trockistowskiej IV Międzynarodówki, zamieszany w sprawę „Listu do partii” Kuronia i Modzelewskiego. Wszystko to zmieściło się w bogatym, a mało znanym życiorysie Kazimierza Badowskiego.
Urodził się w 1907 r. w Regowie Starym, niedaleko Radomia, gdzie jego ojciec zarządzał majątkiem ziemskim. Początki jego drogi przypominają bohatera „Przedwiośnia”. Jak on pochodził z rodziny o szlacheckich korzeniach. Był świadkiem rewolucji 1917 r., co prawda nie w Baku, ale w Kijowie, dokąd przesiedlono jego rodzinę z okolic Dęblina. Podobnie jak Baryka ruszył na ochotnika do walki z bolszewikami - fałszując metrykę, żeby go przyjęto - a po powrocie z wojny, wcześnie osierocony, uległ wpływom znajomych komunistów i związał się z Komunistyczną Partią Polski. Mając zaledwie dwadzieścia lat był już członkiem Okręgowego Komitetu KPP na Wielkopolskę i Pomorze.
Pierwsze aresztowania i przesłuchania za działalność komunistyczną omal nie przeszkodziły mu w zdaniu matury w Radomiu, a udział w procesie poznańskiej KPP na przełomie 1926 i 1927 r. zakończył jego studia ekonomiczne na Uniwersytecie Poznańskim. Cały oddał się partii, która wysłała go do Czechowic, gdzie pod przykrywką Związku Zawodowego Pracowników Przemysłu Chemicznego prowadził dalej komunistyczną robotę.
Zagrożony przez policję skorzystał jednak w 1928 r. z pomocy brata i wyjechał do Antwerpii w Belgii, gdzie ukończył trzyletnie studia w Wyższej Szkole Handlowej, a następnie przez dwa lata praktykował w firmach handlujących tekstyliami i diamentami do celów przemysłowych, a jednocześnie związał się z Komunistyczną Partią Belgii. Był to czas rozłamu w ruchu komunistycznym i wyodrębnienia się frakcji trockistowskiej. Badowski miał bezpośrednie kontakty z liderami KPB, którzy przeszli na pozycje trockistowskie - Georgesem Vereekenem czy Leonem Lesoil. Sam pozbył się wówczas złudzeń co do stalinowskiej wersji komunizmu i trwale związał z trockizmem.
Po powrocie do kraju w 1933 r. nie działał już w KPP. Pracował jako nauczyciel szkół handlowych, przez jakiś czas był też przedstawicielem firmy handlującej diamentami przemysłowymi. Od 1936 r. mieszkał w Krakowie, uczył w Żeńskiej Szkole Handlowej przy ul. Loretańskiej.
Wojna i po wojnie
Wojnę przeżył w miarę spokojnie dzięki żonie, z pochodzenia Niemce. Mieszkał w dzielnicy niemieckiej Krakowa, pracował dalej w szkole i jako buchalter w jednej z firm. Sam odmówił podpisania volkslisty, ale nie angażował się też w żadną działalność konspiracyjną.
Po wojnie początkowo unikał politycznego zaangażowania, póki w 1947 r. jego dawny znajomy z gimnazjum i KPP, związany z Ministerstwem Bezpieczeństwa Publicznego lekarz dr Julian Oknowski, nie polecił go swojemu koledze Leonowi Gecowowi. Gecow był delegatem MON w PCK, przeprowadzał wymianę kadr i szukał kandydata na stanowisko okręgowego pełnomocnika w Krakowie. Badowski się zgodził i przez dwa lata kierował krakowskim PCK, wtedy wstąpił do PPR, wkrótce przemianowanego na PZPR.
Karierę tę przerwało aresztowanie 11 czerwca 1949 r. Sprawa wydawała się błaha - wsypała Badowskiego była uczennica, z którą po wojnie handlował dolarami. Bezpieka nie doszukała się tu politycznych wątków i przekazała sprawę Komisji Specjalnej do Walki z Nadużyciami i Szkodnictwem Gospodarczym, która skazała go na pół roku obozu pracy. Badowski jednak do obozu nie trafił. Miesiąc po nim został bowiem aresztowany Leon Gecow, zamieszany w słynną sprawę amerykańskiego działacza lewicowego Noela Fielda. Gecow był oskarżany o trockizm - Badowski został więc przesłany do więzienia na Mokotowie, gdzie kolejne pół roku przesłuchiwano go w związku z tą sprawą. Dopiero w maju 1950 r. – po alarmach Komisji, że czas obozu pracy dawno minął - sprawę Badowskiego umorzono, a miesiąc później został zwolniony z więzienia.
Powrót do trockizmu
Do działalności politycznej powrócił po odwilży 1956 r. Starał się o rehabilitację przed partią - wtedy dopiero powiedziano mu, że jego sprawa została w 1950 r. umorzona. Nawiązywał kontakty z działaczami rewolucyjnego ruchu studenckiego z okresu Października, takimi jak Bernard Tejkowski czy Andrzej Ogorzałek. Przede wszystkim jednak odświeżył kontakty z belgijskimi i francuskimi trockistami. Do Pierre’a Franka, niegdyś sekretarza Lwa Trockiego, działacza Komunistycznej Partii Internacjonalistycznej i szefa sekcji francuskiej IV Międzynarodówki, wysłał odpis swojego wniosku rehabilitacyjnego z opisem wszystkich szykan, jakich doznał w czasach stalinowskich.
W drugiej połowie lat 50. korespondował z takimi postaciami międzynarodowego ruchu trockistowskiego, jak przywódca IV Międzynarodówki Michelis Raptis, znany jako Michel Pablo, jak jeden z liderów IV Międzynarodówki i inicjator działań w kierunku Polski Ernest Mandel, jak działacz tzw. frakcji lambertystowskiej, znany później historyk i sowietolog, koordynator kontaktów z Polską Pierre Broué. Otrzymywał w korespondencji liczne francuskie, belgijskie, angielskie czy holenderskie pisma trockistowskie. We wspomnieniach francuskich trockistów Badowski figuruje jako główny przedstawiciel tego ruchu w Polsce.
Kontakty z trockistami nie ograniczały się do listów. Kilkakrotnie odwiedzali go w Krakowie przedstawiciele tego ruchu. Najważniejszy z nich był Georges Dobbeleer - działacz IV Międzynarodówki, a jednocześnie członek socjalistycznej organizacji młodzieżowej, która miała oficjalne kontakt z polskim Związkiem Młodzieży Socjalistycznej. Z tego tytułu Dobbeleer siedmiokrotnie odwiedzał Polskę, a obok spotkań z ZMS kontaktował się z osobami bliskimi trockizmowi.
Za pośrednictwem Dobbeleera, Badowski poznał z jednej strony Ludwika Hassa, przedwojennego trockistę, który szereg lat spędził na zesłaniu w ZSRS, a z drugiej Karola Modzelewskiego, który wspólnie z Jackiem Kuroniem i grupą młodych pracowników naukowych opracowywał właśnie niezależny raport o sytuacji politycznej w Polsce.
Sprawa powielacza
Jego kontakty nie umknęły SB. Był pod czujnym okiem bezpieki od kwietnia 1958 r., kiedy to KGB przekazało polskim służbom informację o kontaktach Badowskiego z IV Międzynarodówką. Kontrolowano jego korespondencję, sprawdzano kontakty. Mimo to bezpieka nie zorientowała się, że Badowski otrzymał od wysłanników z zachodu powielone uchwały IV Międzynarodówki, które potem przekazał Hassowi, a ten rozkolportował je w zaufanych kręgach warszawskich. Nie wiedziała też, że kolejny Belg przekazał Badowskiemu powielacz, ukryty w skrzynce-apteczce, rzekomo przywiezionej dla ZMS.
Wiedział natomiast o tym powielaczu Karol Modzelewski, który zastanawiał się właśnie w jaki sposób powielić wspomniany raport. Mimo oporów Hassa, który nie uznawał Modzelewskiego i Kuronia za prawdziwych trockistów, Badowski był skłonny udzielić im wsparcia. Po dłuższych dyskusjach z Modzelewskim uznał, że jest to „przekroczenie Rubikonu”, pierwsza poważna i nielegalna próba zaprezentowania alternatywnej drogi rozwoju politycznego. Do przekazania powielacza nie doszło, Modzelewski otrzymał jednak od Badowskiego sporą liczbę matryc białkowych, które też mogły być wykorzystane w tym celu.
Nim raport Modzelewskiego i Kuronia został ukończony, bezpieka wtargnęła na spotkanie ich grupy, zarekwirowała notatki i wsadziła wszystkich na 48 godzin. Po wyjściu Modzelewski i Kuroń napisali słynny „List do partii”, w którym próbowali tłumaczyć swoje stanowisko. Kolportaż tego listu zakończył się ich aresztowaniem 20 marca 1965 r. Tego samego dnia został aresztowany Hass, a 25 marca Badowski.
Na początku planowano wspólną rozprawę Modzelewskiego, Kuronia, Hassa i Badowskiego, ostatecznie rozdzielono te sprawy. Hass i Badowski oraz współpracujący z nimi młody historyk Romuald Śmiech nie zostali oskarżeni o pomoc w przygotowaniu „Listu do partii”, a tylko o kolportaż ulotek z uchwałą IV Międzynarodówki. W styczniu 1966 r. cała trójka skazana na trzy lata więzienia.
Badowski został zwolniony w maju 1967 r., po odbyciu 2/3 kary. Nie utrzymywał już kontaktów politycznych. Wciąż był jednak pod okiem bezpieki. Odnotowywano m.in., że ten starszy pan regularnie chodzi do Bibliotece Jagiellońskiej, gdzie wciąż czytuje nieortodoksyjnych autorów marksistowskich, takich jak Róża Luksemburg czy Izaak Deutscher.