Magda Hejda

Krakowianie oddali głosy dla kotów. Mruczkom będzie łatwiej przeżyć

Kocia enklawa na działkach przy ul. Podedworze. W lecie brak domków nie jest jeszcze problemem, gorzej będzie zimą Fot. Magda Hejda Kocia enklawa na działkach przy ul. Podedworze. W lecie brak domków nie jest jeszcze problemem, gorzej będzie zimą
Magda Hejda

W przyszłym roku na krakowskich podwórkach stanie około 350 budek przeznaczonych dla wolno żyjących kotów.

Takie domki są potrzebne, bo przestrzeń życiowa miejskich dachowców drastycznie się kurczy. Ogródki działkowe zamieniają się w place budowy, koty z dnia na dzień tracą miejsca, w których od pokoleń były karmione, miały kryjówki chroniące je przed zimnem i wilgocią. Większość piwnic też jest dla nich niedostępna, bo zarządcy nieruchomości wstawiają kraty i okienka do otworów piwnicznych.

- Zimą ktoś zawiadomił nas, że podwórkowy kot mocno krwawi, zgłaszający nie wiedział, jaka jest tego jest przyczyna - mówi Anna Zawistowska z Krakowskiej Fundacji Pomocy Zwierzętom „Stawiamy na Łapy”.

Wolontariusze odłowili kota i wtedy okazało się, że krwawią uszkodzone opuszki łap. Kot wyrzucony z piwnicy, przycupnął gdzieś pod krzakiem i przymarzł do ziemi. Biedaka udało się uratować, ale inne kocie bidy, pozbawione zimą dostępu do piwnic, zamarzają.

Dzięki pomysłowi Krzysztofa Kwarciaka i wsparciu krakowian, którzy zagłosowali na zgłoszony przez niego do budżetu obywatelskiego projekt „Zadbajmy o bezdomne koty”, wiele krakowskich dachowców zdoła przetrwać zimę.

Krzysztof Kwarciak, radny VII Dzielnicy, od lat dokarmia wolno żyjące koty, sam w domu ma trzy mruczki. Wszystkie uratowane, zabrane z ulicy. Na jego „koci projekt” zagłosowało 4838 osób. Zgodnie z intencją pomysłodawcy budki mają być rozmieszczone na terenach należących do miasta. Wybór konkretnych lokalizacji nastąpi po przeprowadzeniu konsultacji z organizacjami pozarządowymi zajmującymi się opieką nad wolno żyjącymi kotami.

Również mieszkańcy, zwłaszcza karmiciele, będą mogli proponować miejsca instalacji domków. Drewniane budki zostaną ocieplone, niewielkie otwory wejściowe będą skutecznie broniły psom dostępu do wnętrza. Rozpylenie specjalnych feromonów ma zwabić koty do nowego lokum. Projekt zakłada jeszcze pomoc weterynaryjną (na leczenie chorych, wolno żyjących kotów jest 30 tysięcy złotych) i zakup trzech ton karmy suchej i mokrej. Całe przedsięwzięcie będzie kosztowało 135 tysięcy złotych.

Dobre wzory przychodzą z innych polskich miast

Myślę, że przy wyborze domków warto skorzystać ze sprawdzonych rozwiązań stosowanych z powodzeniem w innych miastach. Wydział Środowiska Urzędu Miasta Gdyni realizuje program „Koci dom” już od 2005 roku. Gdyńskie kocie budki są drewniane, ocieplone styropianem, podzielone w poziomie i pionie, co daje cztery oddzielne przestrzenie dla kotów. Zdejmowany dach ułatwia karmicielom sprzątanie, wymianę siana albo legowisk.

Każdy domek ma zadaszony podest, na którym można wykładać karmę. Jedzenie nie namaka, nie zasypuje go śnieg. Do programu finansowanego przez gdyński urząd miasta włączyły się nie tylko organizacje pozarządowe, ale i administracje budynków.

Miejsce ustawienia budki proponują ci, którzy codziennie opiekują się kotami - ich karmiciele.

Trzy lata temu do miast, które troszczą się o przetrwanie wolno żyjących kotów, dołączył Poznań. Tam urząd miasta też finansuje zakup kocich domków. Mieszkańcy mogą zgłaszać potrzebę ustawienia domku do rad osiedli albo organizacji pozarządowych, które opiekują się poznańskimi dachowcami.

Z kolei dzięki głosom oddanym w zeszłym roku w ramach warszawskiego budżetu partycypacyjnego z nadejściem tej jesieni również praskie koty dostaną ocieplane budki.

Domki i sterylizacja potrzebne są od zaraz

Zgodnie z obowiązującymi procedurami, zwycięskie projekty są realizowane w następnym roku. Szkoda, że krakowskie koty będą mogły schronić się w domkach zakupionych z budżetu obywatelskiego najwcześniej w pierwszych miesiącach 2018 r.

Budki są bardzo potrzebne i to od zaraz. Właśnie dostałam dramatyczny list z prośbą o pomoc dla wolno żyjących kotów na działkach przy ulicy Podedworze. Marta od dwudziestu lat opiekuje się żyjącymi tam dachowcami. Z własnej kieszeni finansuje karmę, leczy, sterylizuje, a podrzucane kocięta przygotowuje do adopcji. W jej altanie koty mają schronienie. Niestety, koci problem zaczął narastać.

- Odkąd deweloper zaczął budować przy ulicy Bochenka, koty były i są masowo przywożone przez robotników i wyrzucane na działki. Najczęściej są to matki z młodymi - mówi opiekunka kotów i dodaje, że sprawa rozmnażania całkowicie już wymknęła się spod kontroli, liczba kotów rośnie lawinowo.

Wprawdzie miasto finansuje akcje sterylizacji wolno żyjących kotów, które odławiane są do klatki-łapki i zawożone do lecznic przez organizacje pomagające zwierzętom.

Problem w tym, że karmicielka kotów zajmuje się teraz obłożnie chorą najbliższą osobą, której nie może bez opieki zostawić w domu. Kobieta nie jest w stanie czatować przy klatce, a czas nagli.

Bez pomocy ludzi dobrej woli nie wysterylizujemy kotów. Potrzebni są wolontariusze mieszkający w rejonie ulicy Podedworze, Bochenka, którzy dysponują czasem i mogą we wrześniu sprawdzać, czy do ustawionych na działce klatek złapały się koty.

Chętnych prosimy o kontakt z redakcją: tel. 601 600 398 lub z karmicielką: 66martaw@gmail.com Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami i Krakowska Fundacja Pomocy Zwierzętom „Stawiamy na Łapy”, które biorą udział w akcji sterylizacji wolno żyjących kotów, obiecały mi, że zawiozą na zabieg odłowione koty. Zwierzaki po okresie rekonwalescencji wrócą na działki, ale to nie koniec kłopotów. Grunt, na którym żyją koty, wykupił deweloper. - Do 30 września musimy opuścić działki, teren będzie ogrodzony - martwi się karmicielka. Koty pozbawione swoich dotychczasowych kryjówek mogą przetrwać właśnie w domkach. Tylko gdzie je postawić? Rozmawiałam z przedstawicielem dewelopera. Również karmicielka spotkała się z jego pełnomocnikiem. Czy będzie mogła dokarmiać i odławiać zwierzęta na działkach do momentu rozpoczęcia budowy? Czy na terenie nowej inwestycji znajdzie się miejsce na domki dla kotów? Czekamy na decyzję dewelopera.

***
Hipcio czeka na dom

Ma dziesięć lat, ostatni rok spędził w krakowskim schronisku. Nie wiadomo, jakie ma za sobą przeżycia, ale jakiś człowiek postarał się, żeby gatunek ludzki budził w Hipciu strach. Jest bardzo nieufny, wycofany, ale nie ma w nim zupełnie agresji. Najbardziej przyciąga uwagę jego spojrzenie - autentycznie skupione, poważne. W boksie ze stoickim spokojem znosi szczekliwe towarzystwo, jednak prawdopodobnie najlepiej czułby się jako jedynak. To wyjątkowo ładny pies, niestety, większość czasu spędził w schronisku na oddziale szpitalnym i nie miał okazji olśnić odwiedzających swoją urodą. Hipcio ma poważną niedomykalność zastawki. Przez rok jego stan ani nie pogorszył się, ani nie poprawił, więc pewnie jeszcze ma przed sobą trochę życia. Ze względu na problemy z sercem powinien trafić do mieszkania na parterze lub z windą. Hipcio potrzebuje człowieka, który krok po kroku spróbuje do niego dotrzeć. To nie będzie łatwa adopcja. Czy kiedyś na widok opiekuna radośnie zamacha ogonem? Nie wiadomo, ale jedno jest pewne - podarowanie tak bardzo skrzywdzonemu zwierzakowi poczucie bezpieczeństwa to wielka rzecz. - Mogłoby się wydawać, że psy, które nie szukają kontaktu z człowiekiem, nie potrzebują go. Nieraz okazuje się jednak, że właśnie one zostają najwierniejszymi przyjaciółmi - mówi Ola Jakubowicz wolontariuszka ze schroniska. Jeśli możecie zabrać Hipcia z azylu do siebie, dzwońcie, tel. 512 269 209

Magda Hejda

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.