Kraków bez samochodów? Jak otrzeźwiejemy!
Komentarze w internecie do projektu krakowskich drogowców ograniczającego ruchu samochodów w centrum miasta potwierdzają to, że jesteśmy przyspawani do samochodowych foteli, jak politycy do władzy po wygranych wyborach.
Kupując auto, większość z nas jest przekonana, że nabywa także prawo do wjeżdżania tam gdzie się podoba, wszędzie gdzie są jakiekolwiek drogi. Gdyby wytyczono szeroką ścieżkę na Giewont czy Kasprowy Wierch, to znaleźli się by inaczej myślący, którzy uważaliby, że mając auto mają prawo tam wjechać. Taka prześladowcza mania gnębi nie tylko posiadaczy klasycznych czterech kółek. Właściciele terenówek, quadów czy motocykli crossowych są przekonani, że lasy i parki narodowe stworzono właśnie dla nich. Dlatego szlaki turystyczne są ich pełne.
Tymczasem projekt dla krakowskiego centrum jest bardzo stonowany. O komunikacyjnej rewolucji w Krakowie można by mówić gdyby w obrębie do II obwodnicy mogły jeździć auta tylko tam mieszkających, bez żadnych wyjątków dotyczących radnych czy urzędników. A dostawy do sklepów możliwe byłyby jedynie pojazdami elektrycznymi.
Pomysł wzbudził negatywne emocje, gdyż został podany od zadniej strony. Największy nacisk położono na ograniczenia ruchu aut, znacznie mniejszy na udogodnienia w komunikacji miejskiej. To co jest oferowane to za mało, by przekonać krakowian do porzucenia swoich pojazdów.
W kilku europejskich miastach, do których lubimy przyrównywać Kraków, tworzy się w centrach bezpłatne połączenia, kursujące często i regularnie. A podczas alarmu smogowego darmowa komunikacja jest dla wszystkich, nie tylko dla legitymujących się dowodem rejestracyjnym.
Brakuje nam także planów rozwoju komunikacji, nie tych dwu-trzyletnich, ale 10-15 letnich. Ma rację prezydent Jacek Majchrowski, że Kraków jest zbyt mały na metro. Paryż otrzymał je gdy przekroczył 2 miliony mieszkańców. Tyle, że my nie mamy stworzonych planów na taką przyszłość. Jeżeli nie stać nas teraz na metro, to może na podziemny ruch tramwajowy na wybranych trasach np. pod centrum, Alejami Trzech Wieszczów.
To teraz trzeba wytyczyć trasy podziemnej kolei, zabezpieczyć działki pod budowę naziemnej infrastruktury. Tak, by przyszłe władze przystępując do budowy nie musiały kupować ziemi, którą obecne władze wcześniej sprzedały. Prezydent miasta, jeżeli nie chce być zapamiętany jedynie jako rządzący nieprzerwanie najdłużej, powinien planować inwestycje na przyszłość, które zrealizują inni.
Tyle że najlepsze ustawy i plany nie pomogą, jeżeli nie będą regularnie czyszczone ulice i chodniki na których zalegają tony pyłów. A w Krakowie zimą nie spotkałem żadnej zamiatarki. Nic nie pomoże i smog zabije nas sprawnie i szybko, jeżeli będziemy palić kiepskiej jakości węglem, śmieciami i zgodzimy się by 60 tys. górników szantażowało 30 milionów rodaków.