Kpt. Gracjan Fróg dowódca 3. Wileńskiej Brygada AK. Zabity przez UB
„Szczerbiec” nie miał postury herosa, średniego wzrostu, korpulentny, z okrągłą twarzą. Ale miał serce i ducha Rzymianina, tak jakby imiona Gracjan Klaudiusz, nadane mu na chrzcie, wyznaczyły jego życiową drogę.
Jeden z najzdolniejszych oficerów wileńskiej Armii Krajowej urodził się na Podkarpaciu, w małej wsi Laskówka, koło Dynowa.
Niewielu z dzisiejszych mieszkańców wsi znało osobiście rodzinę Frógów. Jedną z ostatnich, a może nawet ostatnią, jest Janina Surmacz. Jej ojciec Tomasz Surmacz przyjaźnił się z ojcem Gracjana, Stanisławem, który był kierownikiem miejscowej szkoły. Połączyła ich wywózka na Sybir.
Frógowie spędzili w Laskówce 13 lat. Opuścili ją w 1923 roku i przenieśli się pod Tarnobrzeg.
Życzenie ojca wypowiedziane nad kolebką syna
Przyszły dowódca 3. Wileńskiej Brygady AK był pierworodnym synem Stanisława i Bronisławy. Urodził się trzy lata przed wybuchem I wojny. W czasie chrzcin ojciec miał wypowiedzieć życzenie, by syn został polskim oficerem, co w czasach zaboru austriackiego wydawało się całkowicie nierealne.
– Tak spełniło się życzenie skromnego kierownika szkoły, wypowiedziane w małej wiosce, zagubionej wśród podkarpackich wzgórz nad kolebką syna – napisał we wspomnieniach brat Gracjana, o 8 lat młodszy Zbigniew.
Gracjan od dzieciństwa miał zamiłowanie do munduru. Udzielał się w harcerstwie, marzył o bohaterskich czynach i służbie wojskowej. Miał szaloną fantazję, która nieraz była przyczyną jego kłopotów. Po maturze wstąpił do Szkoły Podchorążych Piechoty w Ostrowi Mazowieckiej. Po trzech latach nauki, jako zdobywca jednej z trzech pierwszych lokat, miał prawo wyboru pułku. Zdecydował się na służbę w 2. Pułku Strzelców Podhalańskich w Sanoku. Tu zaczął zdobywać pierwsze doświadczenia jako dowódca.
W Sanoku zasłynął jako posiadacz najpierw angielskiego motocykla, a potem auta Austro-Daimler, którym szalał, wykosztowując się na benzynę. Drugą jego pasją, oprócz motoryzacji była broń, której niezłą kolekcję posiadał. Jego miłością był pies Lulu. Pupil przeszedł specjalne szkolenie i w razie potrzeby stawał w obronie swojego pana. Nie tylko z tego powodu budził w Sanoku sensację, ubrany w specjalną uprząż potrafił ciągnąć człowieka na nartach. Już w Wilnie pogryzł się z wściekłym psem. Gdy wystąpiły pierwsze oznaki choroby Gracjan musiał go własnoręcznie zastrzelić.
Ucieczka za ucieczką
Młody żołnierz nie pozostał wierny piechocie. Po odbyciu szkolenia w Centrum Wyszkolenia Broni Pancernej w Modlinie przeniósł się do wojsk pancernych.
W Modlinie poznał swoją wielką miłość i przyszłą żonę, Janinę. Małżeństwo doczekało się syna Andrzeja, który urodził się w Wilnie w listopadzie 1939 roku.
Gracjana Fróga nie było przy narodzinach dziecka, bo we wrześniu poszedł bronić kraju. Walczył w 33 Dywizjonie Pancernym. Po bitwie pod Tomaszowem Lubelskim trafił do niewoli. Z obozu jenieckiego uciekł i przedarł się do Przemyśla. To była pierwsza z jego słynnych ucieczek.
W Przemyślu został aresztowany przez Rosjan. Udało mu się kolejny raz zbiec i dotrzeć do Wilna. Żołnierska dusza i temperament nie pozwoliły mu długo siedzieć bezczynnie. Młody porucznik przystąpił do wileńskiej konspiracji. Przybrał pseudonim „Młot”, a potem „Góral”. Był jednym z współorganizatorów Lotnego Oddziału im. Króla Bolesława Chrobrego”.
W marcu 1941 r. został aresztowany przez NKWD. Zostałby wywieziony, gdyby nie polscy kolejarze, którzy od pociągu jadącego w głąb Rosji odczepili wagon z więźniami.
„Szczerbcowi” byli najlepsi
Gdy wojska niemieckie po zaatakowaniu ZSRR wkroczyły do Wilna porucznik złożył przysięgę Armii Krajowej i od tej pory nosił pseudonim „Szczerbiec”. Dowodził utworzonym we wrześniu 1943 roku oddziałem, który został nazwany 3. Wileńską Brygadą AK. Jest on uważany przez historyków za najlepszy pod względem uzbrojenia, umundurowania i wyszkolenia w całym Okręgu Wileńskim.
O jego skuteczności świadczy udział w licznych akcjach zbrojnych, min. w czerwcu 1944 r. „Szczerbiec” i jego podkomendni opanowali Troki, zdobywając duże ilości broni. Najkrwawszą bitwę oddział stoczył pod Murowaną Oszmianką w maju 1944 r., w której „Szczerbiec” został ranny, walcząc z kolaborującymi z Niemcami oddziałami litewskimi.
Najbardziej znaną operacją, w której brała udział 3.WB, jest walka o wyzwolenie Wilna. Przeprowadzono ją w lipcu 1944 r., wspólnie z Sowietami. Po operacji „Ostra Brama” dowódca 3. WB otrzymał awans do stopnia kapitana. W tym samym miesiącu został zdradziecko aresztowany przez NKWD i wywieziony do obozu pod Riazaniem. W marcu 1946 r. udało mu się z obozu zbiec. Była to jedna z najsłynniejszych ucieczek z sowieckiego łagru. Wrócił do Polski i dołączył do żony i dzieci, którzy mieszkali już w Łodzi. Bojąc się aresztowania wyrobił sobie „lewe” papiery i ukrywał się pod nazwiskiem Leśniewski.
Próba ułożenia sobie normalnego życia nie była łatwa. Były żołnierz miał problemy ze znalezieniem stałego zajęcia. W końcu, mając przeszkolenie medyczne został pielęgniarzem.
Nie kajał się, nie opluwał samego siebie, nie wkopywał innych
W 1947 r. „Szczerbiec” spotkał swojego dawnego przełożonego z partyzantki, który zamierzał skaptować go do konspiracyjnej organizacji. Według relacji brata, miał odrzucić tę propozycję, gdyż uważał ją za nierealną. Konspiratora szybko nakryto, a w jego domu znaleziono listy z nazwiskami spiskowców, w tym Gracjana Fróga.
Oskarżono go o współpracę z Niemcami oraz działanie przeciwko partyzantce radzieckiej i osadzono w więzieniu na Mokotowie, gdzie przeszedł okrutne śledztwo.
– Mimo wymyślnych tortur brat nie przyznał się do absurdalnej winy – wspomina Zbigniew Fróg – Nie kajał się, nie opluwał samego siebie, nie wkopywał innych, zwłaszcza swoich podwładnych. Rozmawiałem z tymi, którzy z nim w jednej celi więziennej przebywali. Wszyscy podkreślali jego męstwo i odporność psychiczną. Nie tylko sam się nie załamał, ale jeszcze podtrzymywał na duchu innych.
Proces był utajniony, ale na ostatnią rozprawę mogła stawić się rodzina. Po rozprawie więźniowi pozwolono pożegnać się z żoną.
– Trzymał się dzielnie, nie był załamany, dodawał otuchy. Był blady, wyczerpany, zmęczony, ale nie pokazywał tego po sobie – wspominał brat.
Wojskowy Sąd Rejonowy w Warszawie skazał dowódcę 3. Wileńskiej Brygady na karę śmierci. Prezydent Bolesław Bierut nie skorzystał z prawa łaski, ale to sędzia na aktach sprawy napisał: Nie zasługuje na łaskę, bo ciąży na nim niewinnie przelana krew i zdrada Ojczyzny.
Gracjan Fróg został stracony w dniu 11 maja 1951 r. Rodzinie nie wydano ciała. Symboliczny grób kapitana znajduje się na Powązkach.
W 1956 r. Frógowie wystąpili do sądu o jego rehabilitację. „Szczerbiec” po długich staraniach został zrehabilitowany, ale sprawców wykonanego na nim mordu sądowego nigdy nie ukarano.
Rodzina wierzyła w jego powrót
– Babcia Janina przez wiele lat wierzyła, że dziadek wróci – mówi Maciej Fróg, wnuk Gracjana.
Wiara małżonki brała się z informacji rozpowszechnianych przypuszczalnie przez UB, że „Szczerbiec” został wywieziony do ZSRR. Krążyły pogłoski, że był widziany w „ubeckich” katowniach.
– Pamiętam z dzieciństwa, że babcia ciągle miała nadzieję. Pokazywała mi pamiątki po dziadku. Jedną z nich były szachy, własnoręcznie przez niego wykonane w obozie w Riazaniu. Widniały na nich wypisane przez dziadka, daty wszystkich potyczek, które stoczyła 3. Wileńska Brygada – wspomina Maciej Fróg.
Wnuk Gracjana nie wychowywał się razem z ojcem, ale to nie znaczy, że postać dziadka była mu obca.
– Zawsze miałem świadomość, że mam dziadka, który był wielkim bohaterem – podkreśla mężczyzna. – Nie jestem natomiast depozytariuszem jego osobistej historii. Więcej dowiedziałem się o nim z Internetu, niż z przekazów rodzinnych. Z uwagi na zerwanie ciągłości historii rodzinnej brakuje mi tej wiedzy. Nie posiadam też wielu pamiątek po dziadku. Szachy miały stać się moją własnością, gdy dojdę do pełnoletniości. Tak się jednak nie stało. Jedyną pamiątką, która do mnie należy, jest album z fotografiami. Znajduje się w tej chwili w gablocie na Rakowieckiej.
Powrót kapitana z zapomnienia
Maciej wraz z żoną Renatą i dziećmi Alicją, Anną i Piotrem stali się „frontmenami” boju, który rozgorzał kilka lat temu i wciąż się toczy. Jest to bój o przywrócenie pamięci o dowódcy 3. Wileńskiej Brygady AK.
– Jako potomek w prostej linii mam w tej sprawie skromną rolę do odegrania – podkreśla wnuk. – Biorę udział w uroczystościach poświęconych dziadkowi. Zabieram na nie dzieci, bo staram się, by były dumne z nazwiska. I są dumne.
– Po śmierci Gracjana rodzina rozpierzchła się, ale w ostatnich latach Pan Bóg dał, że na nowo żeśmy się zeszli – mówi Maria Fróg, mieszkanka Podhala.
W czasach PRL pamięć o „Szczerbcu” pogrzebano, tak jak jego ciało, z nadzieją, że nie ujrzy ona nigdy światła dziennego.
– Któregoś roku przyjechał do nas „Jureczek” i powiedział, że tak dłużej nie może być, że o Gracjanie musi stać się głośno – wspomina Maria.
„Jureczek” to kpt. Jerzy Widejko, który miał 11 lat, gdy w 1944 roku stał się „dzieckiem pułku”. Sierotę przygarnął oddział „Szczerbca”.
Na początku przywracanie pamięci o dowódcy 3. WB szło opornie, aż Maria wraz z przyjaciółka Heleną wpadły na pomysł, że pojadą do Ministerstwa Obrony Narodowej.
– Wparowałyśmy do ministerstwa i ja mówię: dokąd to tak będzie z Gracjanem? Żebym to ja, baba, szukała pamięci o Gracjanie? – wspomina góralka ze Spytkowic.
Pamięć powoli wracała. W 2018 r. kpt. Gracjan Fróg został patronem 4. Warmińsko-Mazurskiej Brygady Obrony Terytorialnej.
– Inicjatywa nie wyszła od nas, ale od oficerów – podkreśla Maciej Fróg. – Jestem najbardziej dumny z tego, że jeden z oddziałów Wojska Polskiego nosi nazwisko dziadka i tym samym moje nazwisko.
Rok później w Laskówce w 75. rocznicę bitwy pod Murowaną Oszmianką odsłonięto obelisk poświęcony oddziałowi i jego dowódcy. Szkoła Podstawowa w rodzinnej wsi Żołnierza Niezłomnego otrzymała imię kpt. Gracjana Fróga.
W zeszłym roku, w 70. rocznicę śmierci „Szczerbca” w dniu 11 maja w Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL w Warszawie odsłonięto tablicę upamiętniającą dowódcę 3. Wileńskiej Brygady AK.
Niezapisany ostatni rozdział
– Przyjaciółka Helena, gdy zaczęła się cała akcja z Gracjanem, powiedziała mi, że pójdzie do Sanktuarium Matki Bożej w Ludźmierzu, prosić, by Pani Ludźmierska nam pomogła – mówi Maria.
Pomoc Królowej Podhala jest bardzo potrzebna, by wreszcie odkryta została ostatnia tajemnica dotycząca śmierci legendarnego dowódcy.
– W jego historii jest jeszcze jeden rozdział, nienapisany. Dzień, w którym będziemy mogli powiedzieć, że zidentyfikowane zostały szczątki Pana Kapitana – powiedział podczas uroczystości w Warszawie prof. Krzysztof Szwagrzyk, wiceprezes Instytutu Pamięci Narodowej.
– Wierzę głęboko, że tak się stanie. Na pewno tak będzie – dodaje dzisiaj. – Wiemy, że zwłoki kpt. Gracjana Fróga zostały przewiezione na wojskowe Powązki i pochowane na „Łączce”. W latach 2012 – 2017 jej teren został w całości przebadany. Wydobyliśmy wszystkie szczątki. Mamy materiał porównawczy i zrobimy wszystko, by do tej identyfikacji doszło.
To Maciej Fróg oddał materiał porównawczy do badań DNA. Stało się to na początku prac wykopaliskowych.
– Mam wiarę, że szczątki dziadka zostaną zidentyfikowane, ale ta wiara słabnie z roku na rok, bo nie sądziłem, że będzie to tak długo trwało – mówi wnuk. – Kilka lat temu rozmawiałem z prof. Szwagrzykiem. Powiedział, że trzeba być cierpliwym.