"Koziegłowy to nie kurort" - mówi „zadymiacz”, u którego w hostelu ulatniał się czad
We wtorek wieczorem straż pożarna, gminna i powiatowy inspektor nadzoru budowlanego interweniowali w noclegowni w Koziegłowach przy markecie Biedronka. Z rozszczelnionego komina ulatniał się czad, który mógł otruć wynajmujących tam pokoje Ukraińców.
To nie pierwszy raz, gdy gęsty dym spowił okolice przy markecie Biedronka w Koziegłowach. Z komina tamtejszej noclegowni notorycznie w okresie zimowym ulatnia się czarny dym i nie ma czym oddychać. We wtorek wieczorem zadymienie było jednak znacznie większe niż zazwyczaj.
- We wtorek po godzinie 18. zadziałał monitoring przeciwpożarowy na Dziewiczej Górze. Otrzymaliśmy informację, że coś dzieje się w Koziegłowach. Przyjechałem tutaj przed godz. 19., akcja już trwała, na miejscu była OSP Czerwonak, jednostki państwowej straży pożarnej, policja - wymienia Waldemar Flugel, zastępca wójta gminy Czerwonak.
W wyniku podjętych działań strażacy ujawnili rozszczelnioną instalację kominową na posesji przy ulicy Piaskowej, tuż przy Biedronce. W wyniku rozszczelnienia doszło do uwolnienia znacznych ilości tlenku węgla wewnątrz budynku zajmowanego przez Ukraińców.
- Urządzenia pomiarowe stężenia czadu wskazywały poziom 700 jednostek. Dopuszczalna norma to... 30 - mówią strażacy z OSP Czerwonak.
Jak tłumaczy się z palenia w piecu właściciel hostelu? Co w tej sprawie mają do powiedzenia władze gminy? O tym przeczytasz w dalszej części artykułu.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień