Koszykarki KSSSE AZS PWSZ Gorzów uniknęły pogromu, choć walczyły z mistrzyniami Polski
W pierwszej połowie dominacja Wisły Can-Pack Kraków nie podlegała dyskusji, ale potem akademiczki postarały się, aby wrócić do domów z podniesionym czołem. Ostatecznie przegrały 65:79.
Czasy, gdy gorzowianki rywalizowały z „Białą Gwiazdą” jak równe z równymi to już zamierzchła przeszłość. W sobotę nasze chciały przede wszystkim uniknąć wysokiej porażki oraz nabrać kolejnego przekonania, że przed najważniejszymi pojedynkami w rundzie zasadniczej z najgroźniejszymi rywalkami w walce o utrzymanie są w dobrej formie. Patrząc na wynik z pewnością można być optymistą - i nie ma się co czepiać, że odrabianie strat zaczęliśmy wtedy, gdy na parkiecie nie było już największych wiślackich gwiazd.
Dla krakowianek najważniejsza jest na razie Euroliga, ale już pierwsza kwarta pokazała jak mocna jest to ekipa. Co prawda po trzech minutach nasze prowadziły 7:5, ale jeszcze w tej części meczu gospodynie odzyskały prowadzenie, a w drugiej rozpoczęły ucieczkę na bezpieczny dystans. Go-rzowianki starały się, aby stało się to jak najpóźniej, ale i tak rywalkom udało się zbudować 20-punktową przewagę. Kilka razy nasze uszczknęły z niej kilka punktów, ale dopiero w drugiej połowie sprawy przybrały korzystniejszy dla nas bieg.
Złożyły się na to m.in. trójki Moniki Naczk i niewiele gorsza skuteczność od krakowianek (46,3 proc. za dwa), co było zasługą również bardzo dobrej obrony. Niestety, zabrakło koncentracji przy wykonywaniu rzutów wolnych (aż sześć przestrzelonych prób na 15) - szkoda, bo być może wynik byłby jeszcze bardziej przyjemny dla oka. W trzeciej odsłonie, gdy było już 55:36 dla Wisły Can-Pack, akademiczki zerwały się do odrabiania dystansu i w kilka minut zmniejszyły go do 11 punktów (44:55 w 15 min).
Po tym dobrym fragmencie gospodynie wróciły jednak na właściwy tor i tym razem to one popisały się dziewięciopunktową serią. W tym momencie jakiekolwiek nadzieje na zwycięstwo - jeśli takie były - prysły jak bańka mydlana, bo stało się jasne, że przy tak dużej dysproporcji sił (mimo braku w ekipie „Białej Gwiazdy” kontuzjowanej rozgrywającej Christiny Ouviny) gościom nie uda się przechylić szali na swoją korzyść. Mimo to gorzowianki dzielnie walczyły do końca, tym bardziej, że w czwartej kwarcie młodzież KSSSE AZS PWSZ miała możliwość konfrontacji z rówieśniczkami.
- W pierwszej połowie nie wyszłyśmy zbyt agresywnie w obronie i dlatego straciłyśmy ponad pięćdziesiąt punktów. Doszło do tego dużo strat i głupich błędów z naszej strony, po których wiślaczki oddały sporo celnych rzutów. To w dużej mierze zaważyło, że przegrałyśmy z mistrzem Polski - oceniła Naczk.
Wisła Can-Pack Kraków - KSSSE AZS PWSZ Gorzów 79:65 (23:17, 29:15, 12:13, 15:20)
Wisła Can-Pack: Peters 14, Turner 11 (2x3), Ziętara 9 (1), Szott-Hejmej 9, Nicholls 0 oraz Żurowska-Cegielska 14, Zohnova 10, Misiuk 9 (1), B. Puter 3 (1), M. Puter i Grabska po 0.
KSSSE AZS PWSZ: Brown 12 (1), Goodrich 8, B. Jaworska 6, Szajtauer 4, Dźwigalska 0 oraz Naczk 12 (3), Cain 11, Sobek 6 (2), K. Jaworska 6, Czarno-dolska 0.
Sędziowali: Grzegorz Ziemblicki (Kraków), Karina Pełka (Bytom), Arkadiusz Wojna (Kraków).
Widzów: 250.