W ostatnią sobotę minęła kolejna rocznica wielkiego pożaru Chicago, który wybuchł 8 października 1871 r. Był to prawdziwy kataklizm: płomienie strawiły całkowicie 18 tys. domów, a ponad 100 tys. ludzi zostało pozbawionych dachu nad głową. W ogniu zginęło około 300 osób. Straty oszacowano na 222 milionów ówczesnych dolarów. Według dzisiejszej wartości USD odpowiada to miliardom!
Dlaczego wracam dziś do tego wydarzenia?
Ponieważ na jego przykładzie chcę pokazać niewspółmierność przyczyn i skutków, jaka czasem charakteryzuje wielkie wydarzenia.
Skala katastrofalnego pożaru w Chicago sprawiła, że ludzie usilnie poszukiwali odpowiednio doniosłej przyczyny. No i znaleźli ją.
Rolę podpalacza przypisano... komecie.
Nawet wskazano konkretną!
Winowajczynią miała być kometa 3D/Biela, którą wykrył 27 lutego 1826 roku astronom-amator Wilhelm von Biela. Ustalił on, że widziano ją już wcześniej, w latach 1772 i 1805, i obliczył jej okres obiegu: 6 lat i 226 dni. Nie było w tym nic nadzwyczajnego – ot, odkrycie, jakich wiele.
Ale właśnie ta kometa wywołała prawdziwą sensację, gdy podczas kolejnego pojawienia się w pobliżu Ziemi w 1845 roku dosłownie na oczach obserwatorów rozpadła się na dwie komety z oddzielnymi ogonami!
Z dużym zainteresowaniem czekano więc na powrót „bliźniaczek”. Tymczasem nie pojawiły się wcale.
Hipoteza, jaką postawiono, była taka:
Kometa 3D/Biela uległa dalszemu rozpadowi i zamieniła się w rój meteorytów, które zmieniły kierunek lotu, wdarły się w atmosferę Ziemi i spadły jak ognisty deszcz na nieszczęsne miasto Chicago. Setki rozpalonych w atmosferze fragmentów komety wywołały setki równoczesnych pożarów w wielu miejscach miasta, co stworzyło sytuację nie do opanowania.
To była przyczyna współmierna do wielkości skutku. Kosmiczne źródło kosmicznego kataklizmu!
Zwolennikom tej teorii nie przeszkadzał fakt, że szczątki komety 3D/Biela powinny były dotrzeć w okolice Ziemi dopiero 27 listopada 1872 r., a pożar wybuchł 8 października 1871. Z taką rozpadającą się kometą wszystko jest możliwe...
Tymczasem prawdziwa przyczyna pożaru była zupełnie inna:
Otóż na podstawie badań rozprzestrzeniania się ognia ustalono, że podpalaczką była... krowa. Co więcej, dowiedziono, że była to krowa Patricka i Catherine O`Leary. Krowa ta, zniecierpliwiona opóźniającą się porą udoju, wymachiwała ogonem i przewróciła lampę naftową w oborze. Od lampy zapaliła się obora, od obory dom, potem sąsiednie domy (w większości drewniane) itd.
Jesienią 1871 roku panowała w USA susza, upalna pogoda i silny wiatr. Niczego więcej do szerzenia się pożaru nie potrzeba.
Przytaczam tę historię, żeby podkreślić, iż wbrew częstemu przekonaniu wydarzenia o ogromnej skali i ogromnym znaczeniu mogą być spowodowane zupełnie banalnymi przyczynami.
Takimi, jak machnięcie krowiego ogona.