Kosmiczne potwory rodzą się w Łączniku
Wyobraźni to mi faktycznie nie brakuje – przyznaje ze skromnym uśmiechem Sebastian Kucharski z Łącznika. Bo trzeba wielkiej wyobraźni, żeby z przeciętej gaśnicy zrobić stalowe botki dla Minionków.
Transformers, Star Wars, Predator, Obcy, Wall-E, Minionki. Sebastian Kucharski z Łącznika w powiecie prudnickiem każdy z tych filmów obejrzał dziesiątki razy.
- Znam je tak dobrze, że nie potrzebuję nawet fotosów filmowych. Nie robię projektów ani planów, bo to tylko wydłuża czas budowy robota - opowiada o swojej pasji Sebastian Kucharski. - Buduję z części, które mam i które wykorzystuję według własnej inwencji twórczej.
Roboty z Łącznika nie są zresztą wiernym odzwierciedleniem filmowych pierwowzorów. Przypominają je kolorem, posturą, wyglądem ogólnym, ale szczegóły czy rodzaj użytych części to artystyczna wizja pana Sebastiana. Teraz zresztą filmy fantastyczne, ich bohaterowie i efekty specjalne powstają na ekranie komputera, a nie na realnym planie filmowym.
Co się da zrobić z samochodu?
W 1984 roku amerykańska firma Hasbro, producent zabawek, wypuściła na rynek nowy rodzaj zabawek dla chłopców o nazwie Transformers. Małe samochodziki zamieniały się w roboty po prostym wykręceniu kilku części. Seria okazała się strzałem w dziesiątkę. Transformersi to dziś cały przemysł zabawkarski, serial animowany, komiksy, cztery części pełnometrażowego filmu o walce dwóch klanów kosmicznych robotów - dobrych Autobotów ze złymi Decapticonami.
Kiedy pięć lat temu dzieci poprosiły Sebastiana Kucharskiego, żeby im zrobił robota, twórca z Łącznika bez wahania zainspirował się właśnie Transformersami. Dzieci zresztą do dziś są najwierniejszymi widzami i recenzentami nietypowej twórczości.
Sebastian Kucharski jest z wykształcenia hutnikiem. Całe zawodowe życie prowadził firmę budowlaną. Rok temu zaczął się jednak przebranżawiać, widząc, jak duże zainteresowanie budzą jego nowe wyroby - roboty. W maju ubiegłego roku otworzył w zabudowaniach gospodarczych swojego domu w Łączniku wystawę swojej twórczości. Do jesieni kilka tysięcy osób kupiło bilet i zwiedziło Fabrykę Robotów, bo tak nazwał to miejsce. A swoją firmę w internecie nazwał „Art from scrap”, czyli sztuka ze złomu.
- Zainteresowanie jest bardzo duże - przyznaje pan Sebastian. - Nie spodziewałem się, że będzie tylu chętnych. Przychodzą całe rodziny z dziećmi. Wszyscy przecież oglądamy te filmy.
Na zimę musiał jednak wystawę zamknąć, bo w budynku nie ma ogrzewania. Ruszy na nowo w kwietniu.
- Budowa robota w zależności od stopnia skomplikowania trwa co najmniej 200 godzin, tych bardziej prostych. Te skomplikowane pochłaniają nawet 700 godzin pracy - opowiada Sebastian Kucharski. - Ten żółty na wystawie, inspirowany filmem „Transformers”, powstawał przez ponad 700 godzin. Budowałem go w ciągu 10 miesięcy, bo wtedy mogłem poświęcać na to tylko wolne chwile.
Tworzenie zaczyna od objazdu po szrotach, autozłomach, znajomych stacjach kontroli pojazdów. Jak sam szacuje, ok. 80 procent jego robotów składa się z gotowych części, głównie samochodów, ale też z rolniczych maszyn, ciągników.
Jeden z robotów nosi nawet nazwę Roborolnik, bo powstał głównie z części rolniczego ciągnika. Inny ma w sobie wmontowane części... narciarskiego wiązania. Z samochodów najchętniej wykorzystuje elementy blacharskie, karoserię, różnego rodzaju wahacze, przewody. Potem te wszystkie łożyska, wały, felgi musi wyczyścić ze smarów, zakonserwować, dobrać kształtem i kolorem, połączyć.
Do pracy używa prostych narzędzi, dostępnych w większości mechanicznych warsztatów. Spawarki, szlifierki, czasem tylko na gorąco wygina i kształtuje jakieś części. Na swojej stronie w internecie zamieścił film, na którym w zwolnionym tempie pokazuje, jak składa 100-kilogramowego droida, czyli robota-żołnierza z „Gwiezdnych wojen”.
Około 20 procent maszyn wykonuje sam. Jak choćby te buty dla sympatycznych Minionków z amerykańskiego serialu animowanego. Wymyślił je z przeciętej małej gaśnicy, do której dorobił stalowe cholewki i sznurowadła. Sam robi też z blachy broń, miecze dla maszyn bojowych. Niektóre z Transformersów z Łącznika są sterowane za pomocą pilota i potrafią ruszać głową, rękoma w nadgarstkach, łokciach i ramionach. Innym świecą się straszliwie oczy w głębi stalowej czaszki.
- Staram się udoskonalać swoje konstrukcje - opowiada pan Sebastian. - Natomiast najtrudniejsze w trakcie budowy jest utrzymanie równowagi robota. Największe ważą ponad 900 kilogramów i mierzą blisko 4 metry. Muszą więc być stabilne, żeby były bezpieczne.
Roboty dźwignią handlu
Swoje roboty początkowo zawoził na wystawy i zjazdy miłośników science fiction. Pokazał je w internecie. Od roku Sebastian Kucharski poświęcił się wyłącznie produkcji robotów. Żyje z tego. W warsztacie spędza po kilkanaście godzin dziennie.
- Pracuję, póki mam wenę, ale chęci i weny mi nie brakuje - opowiada ze śmiechem.
Na przydomowej wystawie w Łączniku zostawił sobie te najbardziej ulubione. Transformersy, które nazywa kolorami - żółty i niebieski. Jest też Predator, Obcy, wesołe Minionki i duża ilość pomniejszych bohaterów filmów science-fiction. Inne projekty wykonuje na konkretne zamówienia firm i kolekcjonerów. Ma kontakt z ludźmi na całym świecie.
- Bardzo często wysyłam swoje wyroby do kolekcjonerów za granicą, ale są to tylko drobniejsze rzeczy ze względu na duże koszty transportu ciężkich robotów - opowiada Sebastian Kucharski. - Kilka większych robotów zostało sprzedanych do odbiorców w całej Polsce. Zamawiają głównie firmy. Dwie ostatnie zamówiły u mnie roboty, żeby przyciągnąć klientów do swojego stanowiska na targach.
Pan Sebastian tworzy nie tylko filmowe stwory. Zajmuje się sztuką użytkową inspirowaną fantastyką. Jednym z jego dzieł jest szklany stolik wsparty na postaci filmowego Obcego. Ciekawe, komu smakować będzie kawa wypita w takim towarzystwie. Szlifierką wykonuje także obrazy w metalu i płaskorzeźby. Obraz „Alien”, z dwiema twarzami potworów ze statku kosmicznego Nostromo, waży 7 kilogramów, choć ma zaledwie pół metra szerokości.
Sebastian Kucharski pracuje obecnie nad swoim największym zamówieniem i projektem. Nie może jeszcze mówić o szczegółach, ale to będzie głośna inicjatywa. Jedna z firm chce postawić przy autostradzie A4 nietypową reklamę. 16-metrowego autorobota. Bo taki robot z pewnością przyciągnie uwagę każdego kierowcy i pasażera.
- Na razie powstaje rama, obliczona przez techników, żeby to wszystko stabilnie utrzymać - opowiada Sebastian Kucharski. - Ja będę doczepiał do niej poszczególne elementy w czasie montażu na miejscu. Kończę także kilka innych, autorskich projektów. Na przykład motocykl według filmu „Terminator”, choć nie będę nim jeździł po ulicach. Odpalę go tylko na imprezach i pokazach.