Kościół, który jest jednym wielkim skarbem
- To nasza perełka. Perełka Ziemi Lubuskiej - mówi ksiądz proboszcz Olgierd Banaś. I zaprasza nas do XIV-wiecznego zabytku w Klępsku.
Klępsk - pierwsza za Sulechowem miejscowość na trasie do Babimostu. Drewnianego kościółka nie można tu przeoczyć. Stoi przy głównej drodze, a tabliczka kieruje gości na parking na tyłach świątyni. Ksiądz proboszcz i zarazem kustosz Olgierd Banaś zaprasza do środka. Czy wśród skarbów, które tu widzimy, jest jakiś jeden, cenniejszy niż wszystkie inne? - Nie. Perełką jest cały kościół - stwierdza duchowny.
To co, zwiedzamy i podziwiamy? Po pierwsze i najważniejsze: zanim ruszymy do Klępska, skontaktujmy się z przewodnikami, którzy oprowadzą nas po świątyni i opowiedzą wyjątkową historię. Nie ma sensu wpatrywanie się w empory, loże kolatorskie i ołtarz czy zadzieranie głowy i obserwowanie polichromii na sklepieniu bez fachowego komentarza, odkrywającego kolejne tajemnice. Dzwońmy do przewodników (numery telefonów: 68 385 16 48, 606 554 582, 505 801 640).
Historia znana w Australii
Moim przewodnikiem jest proboszcz Banaś. - Kościół fundowało społeczeństwo w XIV wieku. Historia świątyni związana jest z przemianami, jakie miały miejsce na tej ziemi, czyli przejście w czasach reformacji na luteranizm po 1517 roku. Pierwszy pastor przybył tu w roku 1576 i od tego momentu zaczyna się nowa historia tego kościoła, związanego z dziejami mieszkańców wsi Klemzig. Zarówno ten pastor, jak i jego następcy przekształcali wystrój świątyni, doprowadzając wnętrze do takiego, jakie widzimy dziś. Myśl była taka, by przedstawić historię zbawienia poprzez Biblię, Stary i Nowy Testament, a jednocześnie wplatając w to dzieje miejscowości poprzez wypisywanie dat, imion i nazwisk fundatorów, właścicieli Klępska, a także portrety trumienne, które tu się znajdowały i po 250 latach trafiły do muzeum w Międzyrzeczu - tłumaczy duchowny.
Kościół fundowało społeczeństwo w XIV wieku
Niezwykle istotną datą w historii wsi i kościółka był rok 1838. To pokłosie decyzji króla Prus, który chciał doprowadzić do zjednoczenia protestantów i zmienił zasady sprawowania nabożeństw, także Eucharystii. - Zaangażowany pastor z Klemzig rzucił wtedy hasło: Nie zgadzamy się z tym, by uczestniczyć w tej unii, by zrezygnować ze swojej luterańskiej tradycji. Zmobilizował setki ludzi i podjął decyzję, by wyruszyć do Australii, tam osiąść i bronić swojej kultury, swojej wiary - wspomina ksiądz Banaś. - W czasie, jak ja jestem w Klępsku, a to już 27. rok, rozpoczęły się przyjazdy potomków tych pierwszych emigrantów. W księgach pamiątkowych mam wpisanych ponad sto takich odwiedzin naszej świątyni. Potomkowie tych emigrantów przyznają się do tego kościoła, którego historia znana jest nie tylko w Lubuskiem, ale też w Australii.
Karmi młode własną krwią
Najstarszą datę, jaka widnieje w świątyni w Klępsku, można wypatrzyć na przepięknej chrzcielnicy. - Rok 1581 wskazuje na to, że kiedy tu przyszli, chcieli urządzić kościół według tradycji luterańskiej, czyli zwrócić uwagę na chrzest. U luteranów chrzcielnica stała w centrum kościoła - wyjaśnia kustosz. Ponad chrzcielnicą góruje ambona z 1614 roku. Kosz jest inkrustowany postaciami czterech ewangelistów: Mateusza, Marka, Łukasza i Jana z atrybutami. Na bocznych filarkach przy drzwiczkach na kazalnicę widnieją podobizny reformatorów: Marcina Lutra i Filipa Melanchtona.
Ambona to drugi ważny element w Kościele luterańskim. Tymczasem my zwracamy się ku elementowi trzeciemu - w stronę ołtarza z XVI wieku, który jest połączeniem dwóch kultów. Kult katolicki to część środkowa (fachowo nazywa się retabulum): tryptyk Matka Boska z Dzieciątkiem i figury świętych. - Święta Katarzyna z kołem, którym była zgniatana. Święta Jadwiga, bardzo pospolita na Dolnym Śląsku, która jest fundatorką kościoła w Trzebnicy i tu trzyma ten kościół - wylicza proboszcz Banaś. Kult luterański to część dolna (predella) i górna (zwieńczenie) ołtarza: obraz ostatniej wieczerzy, gdzie cztery świece symbolizują cztery ewangelie, a także rzeźbiona grupa ukrzyżowania.
Co próbuje nam powiedzieć empora przy ambonie? - Pastor chciał tu przekazać dwie myśli. Możemy być zbawieni i tego oczekujemy, a obrazują to baranek i krzyż Chrystusa z jednej strony oraz Niebieskie Jeruzalem z drugiej. Ale jednocześnie jesteśmy zahaczeni poprzez życie ziemskie, zmysłowe i dlatego te pięć wytwornych pań pośrodku symbolizuje pięć zmysłów: smaku, wzroku, słuchu, dotyku, powonienia. I teraz jest walka. Żyjemy życiem ziemskim, które doświadczamy poprzez zmysły, ale mając na horyzoncie zbawienie, czyli niebo - objaśnia kustosz. Po przeciwnej stronie mamy zaś obrazy z życia Chrystusa, jak czyni cuda (uzdrawia chorego, ucisza burzę, przemienia wodę w wino...) i przebacza wielkim grzesznikom (Zacheuszowi, Piotrowi...).
Istotne, choć niezbyt wyeksponowane, są też dwa pelikany, które w gnieździe własną krwią karmią młode. - To jest symbol Chrystusa, który przelał krew na krzyżu. Historia mówi, że pelikan ma karmić młode nawet swoją krwią - zaznacza ksiądz Banaś.
A teraz zadzieramy głowy i wpatrujemy się w polichromie na sklepieniu. - To historia zbawienia przedstawiona w Starym i Nowym Testamencie. Ważny moment to zwiastowanie: „Zdrowaś Mario, łaski pełna, Pan z Tobą...”, czyli to pozdrowienie anielskie - przypomina proboszcz z Klępska. - Stary Testament po lewej stronie, Nowy Testament po prawej, kilkadziesiąt scen. Szczytem historii zbawienia jest zmartwychwstanie, które kończy się Sądem Ostatecznym.
Tymczasem w nawie z góry obserwuje nas... - Kilkunastu proroków i dwunastu apostołów, którzy tę Dobrą Nowinę, ewangelię, zbawienie nam przekazywali - podpowiada kustosz. - Na emporach Księga Rodzaju, stworzenie Adama i Ewy, sześć scen. I dekalog, dziesięć przykazań Bożych...
Zachwyceni i poruszeni
- Proszę wpisać się do księgi pamiątkowej - zachęca ksiądz Banaś. Przewracam kartki, czytam: „Fantastyczny, wspaniały, olśniewający... Brak słów, by właściwie to opisać”. „Wspaniałe miejsce z klimatem. Jesteśmy pod dużym wrażeniem. Jeden z najpiękniejszych kościołów, jaki widzieliśmy”. „Prawdziwa perła Ziemi Lubuskiej. Wychodzimy zachwyceni i poruszeni”.