Koniec z placem manewrowym na egzaminie? Pytamy, czy to dobry pomysł
Instruktorzy zaproponowali ministrowi transportu, aby z egzaminu praktycznego na prawo jazdy usunąć plac manewrowy. Zwolennicy takiej zmiany mówią, że w ten sposób kursanci przestaliby się uczyć jeździć na pamięć, zaś przeciwnicy, że na "łuku" wyrabiamy sobie wiele nawyków, potrzebnych w ruchu miejskim.
TAK
Janusz Lubas, właściciel OSK Lider w Częstochowie
Jestem za likwidacją placów manewrowych podczas egzaminu praktycznego na prawo jazdy. Uważam jednak, że jeśli podejmujemy już taką decyzję, to powinna być ona radykalna, to znaczy likwidujemy cały plac manewrowy, a nie tylko jedno zadanie np. łuk. Kiedy w 1979 roku zdawałem swój egzamin na prawo jazdy, placu manewrowego w ogóle nie było. Następnie kiedy plac już wprowadzono, jednym z zadań było np. parkowanie. Później z tego zrezygnowano i przeniesiono do miasta. Nauczyciel nauczy wszędzie, bez względu na to, czy plac będzie na egzaminie czy nie.
Gdyby zrezygnować z placów manewrowych jest szansa, że kursanci przestaliby uczyć się jazdy na pamięć. A w przypadku łuku niestety tak się często zdarza (chodzi o różne techniki, mówiące o tym, na wysokości którego pachołka należy skręcić kierownicę - przyp. red.). Generalnie jestem przeciwnikiem uczenia na pamięć, trzeba jeździć z wyobraźnią. Bo przecież w ruchu miejskim co jakiś czas zmieniają się znaki, zmienia się sytuacja na drodze, więc pamięciówka jest złą metodą, bo podczas jazdy trzeba myśleć i obserwować drogę.
Nie ukrywam, że podczas rozmowy z instruktorami, którzy pracują w moim ośrodku, doszliśmy do wniosku, że jeśli zrezygnujemy z placu manewrowego i szkoły jazdy nie będą musiały ich już dzierżawić, istnieje ryzyko, że stres początkujących kursantów przeniesie się do miasta i niewykluczone, że z tego powodu może dochodzić do pewnych utrudnień komunikacyjnych. Skoro plac nie byłby już wymagany, to tych elementów i tak gdzieś kursanci będą musieli się nauczyć.
Mimo wszystko uważam, że jeśli kursant zaliczył pozytywnie w swojej szkole jazdy egzamin wewnętrzny, a więc udowodnił, że wszystkie te manewry wykonuje poprawnie, to nie ma już potrzeby weryfikowania tych elementarnych umiejętności na placu manewrowym podczas egzaminu państwowego.
NIE
Janusz Kuwak, wicedyrektor katowickiego WORD
Wydaje mi się, że tego typu pomysły to majstrowanie przy procedurach egzaminacyjnych, które w tym momencie funkcjonują poprawnie. Oczywiście uważam, że każdą rzecz można zawsze poprawić i ulepszyć, a egzamin, do którego przeprowadzania jesteśmy zobowiązani nie jest najlepszy na świecie.
Dzisiejsza formuła egzaminu jest zaplanowana w bardzo logiczny sposób. Jeszcze kilkanaście lat temu na placu manewrowym trzeba było wykonać 11 zadań, teraz tylko trzy. Podczas pierwszego sprawdzamy czy młody kierowca potrafi płynnie ruszyć, później - czy potrafi jechać na wprost i do tyłu, pokonując łuk oraz czy umie ruszać na wzniesieniu. Jeśli postulujemy usunięcie tego środkowego zadania, wówczas wykonywanie pierwszego i trzeciego na placu manewrowym traci sens. Moim zdaniem taka formuła egzaminu ma na celu sprawdzenie na placu panowania nad pojazdem i wykonywania podstawowych manewrów. Przecież jeśli ktoś nie potrafi wykonać tych czynności, to z czym chce wyjechać na miasto? W ten sposób można zablokować połowę Katowic, ponieważ likwidując zadania egzaminacyjne na placu manewrowym ten ewentualny brak umiejętności przeniesiemy do regularnego ruchu drogowego. Tych podstawowych elementów nie możemy się uczyć w centrach miast, tylko poza ścisłym ruchem.
Czego nas uczy łuk? Bardzo wielu elementów. Po pierwsze jazda samochodem to nie tylko poruszanie się po prostych odcinkach, ale również pokonywanie zakrętów. Po drugie - sprawdza czy mamy wyczucie gabarytów pojazdu. Po trzecie - przy jeździe do tyłu bardzo istotnym elementem jest przyjęcie odpowiedniej pozycji za kierownicą. Nasze ciało musi być skręcone, musimy obserwować drogę przez tylną szybę oraz lusterka, które mają nam w tym pomóc. Kierowca jest cały czas w ruchu. Te nawyki trzeba w sobie wyrobić.