Bez seksu, bez telewizora, za to z obowiązkiem wykonywania prac społecznie pożytecznych! Taki pomysł na życie tych, którzy za morderstwa, gwałty, kradzieże, rozboje, za udział w zorganizowanych grupach przestępczych, etc., spędzić mają kilka, kilkanaście i kilkadziesiąt lat (z dożywociem włącznie) za kratami ma resort sprawiedliwości.
Nad projektem pracuje w ministerstwie specjalny zespół. Szczegóły poznamy na początku przyszłego roku.
Nietrudno się domyślić, że pomysł znajdzie (już pewnie znalazł) zagorzałych przeciwników, jak również armię zwolenników. Pierwsi będą powoływać się na prawa człowieka, konstytucję, a już na pewno na jej art. 40. (przeczytamy tam m.in., że każdy pozbawiony wolności powinien być traktowany w sposób humanitarny).
Czy zapowiedziana likwidacja tzw. cel miłości i intymnych widzeń będzie uznana za działanie niehumanitarne? Na ten temat zapewne wypowie się Trybunał Konstytucyjny i jeszcze parę innych instytucji, z helsińską Fundacją Praw Człowieka na czele.
Wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki ujawnił, że z cel znikną nie tylko telewizory, ale także odtwarzacze dvd. Argument resortu, że "we więzieniu nie ma być przyjemnie" podzielą ci, którzy uważają, że "życie za kratami musi doskwierać". Bo tylko tęsknota za tym, co utracone, może mieć wymiar resocjalizacyjny.
Obawiam się, że największym problemem rodzącego się projektu "uczynienia życia za murami bardziej dokuczliwym", będzie pomysł skierowania ponad połowy skazanych do przymusowego (?) zatrudnienia.
Ciekawe, jak resort zamierza rozwiązać kwestie "ochrony" więźniów? Ile to będzie kosztować? Ilu strażników trzeba będzie dodatkowo zatrudnić? W Polsce jeden więzień już kosztuje rocznie prawie 30 tys. zł. Czy przymus pracy uczyni pobyt w zakładach karnych tańszym?