Końcowe odliczanie rozpoczęte. Jagiellonia wciąż liderem tabeli
Jagiellonia zrobiła pierwszy krok w stronę tytułu. W meczu otwierającym dodatkową część sezonu białostoczanie pokonali 1:0 Pogoń.
Wygrana jest skromna, ale trzeba też zaznaczyć jaki zespół przyjechał do Białegostoku. Szczecińska ekipa wygrała trzy poprzednie pojedynki, w tym między innymi u siebie 3:1 z Lechią Gdańsk. Ponadto było widać, że sam awans do ósemki podopiecznym Kazimierza Moskala nie wystarczy. Oni jeszcze chcą namieszać w czołówce.
Dlatego mecz był ostry, goście dostali aż sześć żółtych kartek. Mieli także kilka okazji bramkowych. Szczególnie na początku meczu, gdy gra gospodarzy nie układała się najlepiej, groźniejsza była Pogoń. Jako pierwszy Mariana Kelemena próbował zaskoczyć Adam Gyurcso, który dobrą kontrę zakończył niecelnym strzałem. Zaraz potem po uderzeniu z rzutu wolnego Spasa Delewa piłka odbiła się od słupka. W 33 minucie w końcu i Jagiellonia przeprowadziła składną akcję.
Lewą stroną przedarł się Fedor Cernych i spod linii końcowej dośrodkował piłkę w pole karne. Tam już tylko czekał na to Cillian Sheridan i uderzeniem na dalszy słupek pokonał Jakuba Słowika. To już piąty gol sprowadzonego zimą napastnika. Kilka minut później podwyższyć prowadzenie mógł Arvydas Novikovas, ale jego strzał z pola karnego był minimalnie niecelny. Piłkę dogrywał mu Dmytro Chomczenowski.
W drugiej części spotkania Jagiellonia już nie grała z takim animuszem, ale kolejne okazje bramkowe miała. Niewiele zabrakło Ivanowi Runje, po którego strzale głową piłka przeleciała obok bramki. Drugie trafienie mógł dołożyć Sheridan. W 62. minucie Irlandczyk dostał dobre podanie od Novikovasa, ale nie najlepiej przyjął piłkę i tym samym umożliwił dobrą interwencję Słowikowi. Ponadto swoje szanse mieli Cernych i Taras Romanczuk.
Niestety nie udało się strzelić drugiego gola i do końca było nerwowo. Pogoń z trudem organizowała swoje akcje, które najczęściej kasował rozgrywający bardzo dobry mecz Jacek Góralski, ale kilka razy zagroziła bramce gospodarzy. Niebezpiecznie w polu karnym Kelemena było po rzucie wolnym wykonywanym przez Delewa, a niewiele brakowało aby Guti strzelił samobója. W końcówce spotkania zrobiło się nerwowo, gdy Ricardo Nunes bardzo brzydko wszedł z tyłu w nogi Przemysława Frankowskiego. Doszło do małej przepychanki, a sędzia Bartosz Frankowski musiał uspokoić zawodników żółtymi kartkami.
Natomiast na ostatnie pięć minut na boisku pojawił się wracający po kontuzji Konstantin Vassiljev. Estończyk miał nawet szansę na gola.
Jagiellonia utrzymała pozycję lidera, a ponadto powiększyła przewagę nad Legią Warszawa, która tylko zremisowała 1:1 u siebie z Wisłą Kraków.