Komu chce się chcieć
Gorzów zajął 21. miejsce w rankingi miast aktywnych społecznie. To miejsce w środku stawki. Zdaniem jednych gorzowianie są aktywni, a inni mówią, że mieszkańcy boją się aktywności. Jak to zatem z nią jest naprawdę?
Jak oceniacie aktywność społeczną gorzowian? - Ja oceniłabym ją na czwórkę. Mieszkańcy bardziej są aktywni, gdy chodzi o sprawy związane z ich dzielnicą - mówi Anna Bonus - Mackiewicz z biura konsultacji społecznych i rewitalizacji w urzędzie miasta. Gdy wydział robił spotkania w sprawie budżetu obywatelskiego, myślała, że będzie na nich garstka gorzowian, a w sumie było grubo ponad 100 osób.
Urzędnik od wszystkiego
Marta Bejnar - Bejnarowicz, radna Ludzi dla Miasta: - Często odbieram sygnały od mieszkańców, którzy chcą zrobić coś w swojej okolicy. A to jakiś przedsiębiorca pyta o możliwość postawienia straganu przed swoim sklepem, a to ktoś inny chce pomalować płot i nie wie, do kogo on należy. Część ludzi chce coś zrobić, ale zwyczajnie nie wie, do kogo się zwrócić - mówi Bejnar - Bejnarowicz. Jej zdaniem, przydałby się w magistracie urzędnik, do którego każdy mieszkaniec mógłby przyjść z
każdą sprawą, a on mógłby pomóc w załatwieniu problemu.
Inne zdanie ma Urszula Nie-mirowska, prezes fundacji Pozytywka, która stara się aktywizować Zawarcie i Zakanale: - Jako mieszkańcy nie jesteśmy zbyt aktywni. Niektórych przed działaniem powstrzymuje myśl, co o ich pomyśle powiedzą inni. Część ludzi jest zwyczajnie nieufna. Nie wszyscy chcą podpisać się pod pomysłami na budżet obywatelski. Aktywność obywatelska dopiero zaczyna u nas raczkować - mówi.
Na aktywność mieszkańców nie narzeka za to Marek Lewandowski, dyrektor hospicjum, które co roku organizuje zbiórkę pieniędzy. - W tym roku uzbieraliśmy rekordową kwotę 92 tys. zł. Z puszkami stało ponad 1,2 tys. wolontariuszy!
O zaangażowaniu gorzowian rozmawiamy nie bez powodu. Pismo samorządowe „Wspólnota” zrobiło ranking aktywności społecznej miast. Wzięło pod uwagę: frekwencję na wyborach samorządowych, liczbę organizacji pozarządowych i ile dostają one od samorządów oraz akcje i zbiórki społeczne. Wśród miast powyżej 100 tys. mieszkańców wygrała Warszawa przed Olsztynem i Krakowem. Piąte miejsce zajęła Zielona Góra, a my - na 39 miast - zajęliśmy 21. lokatę. W gminach miejsko-wiejskich 11. miejsce mają Lubniewice, Słubice były 33., Trzciel - 47.
Dlaczego jesteśmy tak nisko? Jarosław Marciniak z Forum Aktywności Młodych mówi, że to przez zaniedbania sprzed lat. - Miasto nie było zainteresowane wspomaganiem organizacji. Efekt tego jest taki, że są w mieście duże organizacje jak brat Albert, brat Krystyn czy hospicjum, które przez to, że są duże, są w stanie poradzić sobie same. Mniejszych organizacji jest jednak doprawdy niewiele. Trzy razy mniej niż w Zielonej Górze - słyszymy od Marciniaka. Jego zdaniem receptą na większą aktywność mieszkańców jest większe zainteresowanie urzędników działalnością społeczników. - Ktoś, kto się udziela społecznie, musi widzieć, że to ma sens, musi zostać doceniony. Inaczej rezygnuje - mówi Marciniak.
Będziemy lepsi
- Przekazanie organizacjom np. miliona złotych nie wystarczy. Jeśli będziemy widzieć, że organizacja jest aktywna, to za tym będą szły pieniądze - deklaruje prezydent Jacek Wójcicki. Odnosi się też do pomysłu radnej Ludzi dla Miasta. - Urzędnicy w holu urzędu już służą radą mieszkańcom. Obsługa będzie lepsza jeszcze w tym roku. Właśnie pracujemy nad zmianą organizacji biura obsługi mieszkańców. Z biegiem czasu w rankingu aktywności będziemy wyżej.