Komornik oddał gminie 2,6 mln zł!
– Mówiłem, że wygram, że sprawiedliwość jest po naszej stronie – nie kryje radości Józef Rubacha, burmistrz Szprotawy
Po trwającej blisko dwa lata sądowej batalii zakończyła się pozytywnie dla Szprotawy sprawa, która ciągnęła się niczym brazylijski serial. Chodzi o komornika i firmę Max-G, która do tej pory skutecznie manipulowała wymiarem sprawiedliwości, aby w nieskończoność odwoływać się od korzystnego dla gminy wyroku.
Początek tej dziwnej historii sięga grudnia 2014 r. Wówczas niespodziewanie do urzędu miejskiego wkroczył komornik sądowy, który siadł na gminne konta i zagarnął dokładnie
2 mln 646 tys. zł. Zaskakująca egzekucja wobec Szprotawy dotyczyła milionowej inwestycji budowy kanalizacji, kiedy to głównym wykonawcą była firma ZBOIS, a podwykonawcą Hydrobiel z Żar.
Niestety, okazało się, że inwestor nie wywiązuje się z istotnych terminów prowadzonych prac, przez co Szprotawie groziła kara utraty ogromnego unijnego dofinansowania, dlatego burmistrz Józef Rubacha wypowiedział wykonawcy umowę.
Wykonawca zażądał swoich pieniędzy
Wówczas swoje roszczenia wobec gminy wysunęła firma Hydrobiel, żądając pieniędzy za wykonane prace. I chociaż sąd przyznał jej ponad 2,6 mln zł, to jednak do firmy tej pukali inni wierzyciele, wobec czego Hydrobiel scedował swoje roszczenie wobec gminy na kolejną spółkę, Max-G. Ta odkupiła dług od firmy i za sprawą komornika z Leszna Wielkopolskiego zabrała z konta Szpro-tawy drugie tyle.
Już nie będzie komornikiem?
– Przecież my w sumie podwójnie zdeponowaliśmy te pieniądze – martwił się burmistrz Rubacha, tym bardziej, że kłopotliwa sytuacja z komornikiem sparaliżowała gminne finanse, bo generalnie ponad 5 mln, o których mowa, to pieniądze publiczne, które miały być przeznaczone na zabezpieczenie inwestycji kanalizacyjnej, wypłaty dla nauczycieli czy zasiłki dla ubogich mieszkańców, którzy korzystają z pomocy opieki społecznej. Poza tym pojawił się problem z dopięciem budżetu, w wyniku czego z planów na następny rok wypadły dwie duże inwestycje, m.in. budowa hali sportowej przy Zespole Szkół w Wiechlicach. – Ja temu komornikowi na pewno nie odpuszczę – zarzekał się niejednokrotnie burmistrz Józef Rubacha, który przekonany, że komornik złamał prawo, powiadomił prokuraturę, a także interweniował u dwóch poprzednich ministrów sprawiedliwości.
Śledztwo w sprawie Michała S., „sławnego komornika ze Szprotawy”, prowadzi wydział ds. przestępczości gospodarczej Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze.
– W toku śledztwa, na podstawie zebranego materiału dowodowego prokurator przedstawił komornikowi sądowemu zarzut przekroczenia swoich uprawnień przez prowadzenie czynności komorniczych pomimo stwierdzonego zawieszenia postępowania egzekucyjnego, a także popełnienia tego czynu w innych jeszcze formach – informuje Zbigniew Fąfera, rzecznik Prokuratury Okręgowej. Ponadto komornikowi zarzuca się poświadczanie nieprawdy w wystawianych dokumentach dotyczących prowadzonego postępowania egzekucyjnego.
– Obecnie do prowadzonego śledztwa Prokuratura Krajowa dołączyła akta innych postępowań dotyczących prowadzonych przez tego komornika egzekucji na terenie całego kraju – zaznacza rzecznik.
Póki co wiadomo, że decyzją ministra sprawiedliwości komornik z Leszna od lutego 2015 r. został zawieszony w swoich czynnościach. Minister wniósł także do komisji dyscyplinarnej przy Krajowej Radzie Komorniczej o jego wydalenie z zawodu.
Festiwal zażaleń
Najwięcej nerwów kosztowało gminę ponad półtoraroczne przedłużanie postępowania sądowego na wskutek ciągłego wnoszenia przez firmę Max-G bezpodstawnych zażaleń na wydawane przez sąd postanowienia. W końcu 15 kwietnia ubiegłego roku Sąd Okręgowy w Poznaniu wydał zarządzenie, w którym uznał ostatnie zażalenie Max-G jako sprzeczne z dobrymi obyczajami i pozostawił je w aktach bez rozpoznania.
Gmina od dłuższego czasu domagała się wydania przez sąd takiego zarządzenia, wskazując, że Max-G swoim postępowaniem nie realizuje swoich praw podmiotowych, ponieważ wnosząc kolejne zażalenia, nie uzupełnia ich braków formalnych, a także nie uiszcza opłaty od zażalenia, ograniczając się jedynie do ponownych wniosków o zwolnienie od kosztów sądowych. Przy tym firma nie przedstawiała okoliczności i dokumentów, które obrazują jej faktyczny stan majątkowy.
Takie działania sprawiały, że wnoszone przez Max-G zaskarżenia nie mogły być poddane merytorycznej ocenie sądu, ponieważ podlegały odrzuceniu. Takie postępowanie pozwanego prowadziło do wniosków, że jego zamiarem nie jest obrona praw, a jedynie odwlekanie momentu uprawomocnienia się wyroku, który zapadł 17 kwietnia 2015 r.!
Pomimo pozytywnego dla Szprotawy rozwiązania, ponad 2,6 mln zł do ubiegłego tygodnia leżało na zdeponowanym koncie sądowym w Lesznie.
Kilka dni temu GL dotarła do informacji, że pieniądze wreszcie szczęśliwie wróciły do Szprotawy. – To jest moje zwycięstwo – potwierdza nam zadowolony J. Rubacha – pod każdym względem. A tak mnie oczerniano, chociaż mówiłem, że na pewno wygram.