Większość kołobrzeskich śmietników miała się schować pod ziemię, ale już wiadomo, że to się nie uda. Projekt skomplikowała zmiana ustawy śmieciowej.
O planach instalacji w Kołobrzegu półpodziemnych i podziemnych śmietników mówi się od dawna. Podobne funkcjonują już na przykład w Szczecinku.
Miasto zdobyło na nie dofinansowanie ze Związku Miast i Gmin Dorzecza Parsęty. Pieniędzy miało wystarczyć na 60 półpodziemnych i 5 - 8 podziemnych śmietników. Miały się pojawić w dwudziestu kilku lokalizacjach. Ich rychłe pojawienie się, poprawiające estetykę miasta i pozwalające zaoszczędzić sporo miejsca, gdy znikną wiaty z kubłami, wpisano nawet w poczet osiągnięć prezydenta miasta Janusza Gromka, które docenił tygodnik „Newsweek”, przyznając prezydentowi 4. miejsce w Polsce w swoim rankingu najlepszych włodarzy. Ale plany trzeba poważnie zweryfikować.
Komplikacje przyniosła nowelizacja ustawy śmieciowej, która zakłada bardziej zaawansowaną segregację - do pojemników zielonego (na szkło), żółtego (na papier i plastik) i czarnego (śmieci komunalne i mieszane) dochodzą jeszcze dwa: niebieski (na papier i tekturę) oraz brązowy (na odpady biodegradowalne).
Jak informuje rzecznik prezydenta Michał Kujaczyński: - Podziemne śmietniki powstaną, ale jako uzupełnienie wiat, które stoją na niemal wszystkich, kołobrzeskich podwórkach.
Najprawdopodobniej wiosną przyszłego roku pod ziemię trafią tylko pojemniki nowych frakcji (niebieskie i brązowe).
- W tej sytuacji to najrozsądniejsze rozwiązanie - mówi Karol Królikowski, naczelnik wydziału komunalnego Urzędu Miasta.
Z czasem, być może w ramach innego projektu, pod ziemię powinny „schodzić” następne pojemniki.
W tej chwili autor projektu rozlokowania nowych śmietników w mieście, dostosowuje go do nowych realiów. W październiku plan ma być gotowy.
Jest i dobra wiadomość, wspólnoty i spółdzielnie nie będą się musiały dokładać do budowy dodatkowych śmietników. Bo miasto liczy na 85 procent dofinansowania, a resztę doda z budżetu.